„To była wielka modlitwa całego świata”. Wspomnienie zamachu na Papieża
- To było jak grom z nieba - do jednego bolesnego przeżycia, którym była ciężka choroba kardynała Wyszyńskiego, doszedł zamach na Ojca św. - wspomina ks. prałat Janusz Mnichowski, 90-letni dziś nestor bydgoskiego duchowieństwa i długoletni proboszcz parafii Miłosierdzia Bożego przy ulicy Nakielskiej w Bydgoszczy.
13 maja w 1981 roku doszło w Rzymie do zamachu na papieża Jana Pawła II. - To był dzień Matki Bożej Fatimskiej, byłem wtedy ojcem duchownym w seminarium. Przeżywaliśmy od wczesnego rana szczególny dzień, w którym polecaliśmy zdrowie i życie ks. kardynała Stefana Wyszyńskiego - wspomina ks. prałat. - Jak wiadomo, docierały do nas w tym czasie informacje o pogarszającym się stanie jego zdrowia, więc kierowaliśmy modlitwy do Pana Boga o przetrwanie ks. prymasa. Aż tu nagle otrzymaliśmy niepokojącą wiadomość o zamachu na życie Ojca św. w Rzymie. To było jak grom z nieba, bo do jednego bolesnego przeżycia – prymas był dla nas bliski i życzliwy, czesto nas odwiedzał, więc jego choroba nas przygnębiała - doszło jeszcze drugie bolesne wydarzenie.
Ks. Mnichowski wspomina, że modlitwa jeszcze się i była niezwykle żarliwa - i w jednej, i w drugiej intencji. - Modliliśmy się przede wszystkim w intencji życia Ojca św. Byliśmy przekonani – choć szczegółów zamachu nie znaliśmy – że Ojciec św. ten stan przetrwa, chociaż okazywało się, że był bardzo, bardzo ciężki. Wobec tego była modlitwa, modlitwa i jeszcze raz modlitwa i nadzieja pokładana w Bogu i w Matce Najświętszej. Lękaliśmy się o życie jednego i drugiego. Obecność ks. prymasa i Ojca św. w tych czasach podtrzymywała nas na duchu i pozwalała przetrwać udręki, dokuczające nam ze strony systemu, który nami rządził. Mieliśmy nadzieje, że nasze modlitwy i msze św. odprawiane w seminarium w jakiś sposób włączyły się w wielki nurt modlitwy całego świata.
Jak dodaje kapłan, nie było wtedy ludzi, którzy nie byliby przejęci i dotknięci tym strasznym wydarzeniem. Bez względu na swoje przekonania religijne i wyznania, podejmowali modlitwę o uratowanie życia Ojca św. - Potem nastąpiła śmierć ks. prymasa, dowiedzieliśmy się też, że ks. prymas w bardzo trudnym stanie życia, spodziewając się śmierci, powiedział, żeby wszystkie modlitwy, które za niego kierujemy do Boga, przeznaczyć teraz dla Ojca św., bo on jest bardzo światu potrzebny i tak też potem było.