Prokuratura wniosła o kary 25 lat więzienia dla oskarżonych ws. afery Amber Gold
O kary po 25 lat więzienia wniosła prokuratura w czwartek przed Sądem Okręgowym w Gdańsku w mowie końcowej procesu ws. afery finansowej Amber Gold dla założycieli spółki Marcina P. i jego żony Katarzyny P.
Proces oskarżonych ws. afery finansowej Amber Gold trwał od marca 2016 r. i zakończył się w czwartek. Mowy końcowe wygłosiło troje prokuratorów. Ich wystąpienia trwały ponad trzy godziny.
Twórca Amber Gold Marcin P. został doprowadzony na salę rozpraw z aresztu. Współoskarżona Katarzyna P. nie została natomiast dowieziona z aresztu w Grudziądzu, wyraziła jednak pisemną zgodę na prowadzenie rozprawy bez jej udziału.
- Wydaje się, że kara wnioskowana przez prokuraturę jest surowa, wysoka i dolegliwa. Rzeczywiście tak jest. Ale biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności sprawy, sumę wyłudzonych pieniędzy i liczbę pokrzywdzonych i oszukanych osób, jedynie taka kara jest w stanie spełnić swoją rolę w zakresie indywidualnego oddziaływania, jak i zakresie prewencji, a także zadośćuczyni społecznemu poczuciu sprawiedliwości - mówiła prokurator Izabela Janeczek.
Podkreśliła, że kary dla dwojga oskarżonych muszą być "niewątpliwie surowe". Przypomniała, że według ustaleń prokuratury, Marcin P. i Katarzyna P. oszukali ponad 18 tys. klientów spółki na kwotę prawie 851 mln zł.
- Dwoje całkiem zwyczajnych ludzi, wymyślając, na szczęście, niedoskonały i przeciętnie skomplikowany plan oszustwa, spowodowało nieprzeciętne wręcz skutki w postaci szkody majątkowej, która jest jedną z największych w polskich procesach karnych, a z pewnością taka, która dotknęła największą liczbę pokrzywdzonych - uzasadniała prokurator.
Dodała, że działanie oskarżonych cechowało "wyrachowanie i bezwzględność", a ich działalność trwała ponad trzy lata i obejmowała cały kraj.
Prokurator Janeczek podkreśliła, że poszkodowani przez działalność oskarżonych utracili "renty, emerytury, oszczędności, a często także dorobek całego życia".
- Amber Gold od samego początku istnienia jedynie stwarzał pozory legalnie prowadzonej działalności gospodarczej. Wszystkie dowody przeprowadzone przed sądem prowadzą do jedynie słusznego związku, że spółka ta funkcjonowała w sposób charakterystyczny dla piramidy finansowej. Jej istnienie oparte było na wprowadzaniu klientów w błąd odnośnie wielu aspektów jej działalności - powiedział w mowie końcowej prokurator Tomasz Janicki.
Prokuratorzy dowodzili, że lokaty zawierane przez klientów Amber Gold tylko w śladowych ilościach miały pokrycie w szlachetnych kruszcach tj. złocie, srebrze i platynie; umowy z klientami nie były w żaden sposób ubezpieczone, a właściciele spółki nie prowadzili rzetelnej rachunkowości.
- W chwili rozpoczęcia działalności Amber Gold, od dnia założenia pierwszej lokaty, spółka nie posiadała żadnych środków umożliwiających jego faktyczne funkcjonowanie - mówił prokurator Janicki.
- Spodziewaliśmy się tego, że prokuratura realizując swoje zadania i podsumowując tezy przedstawione w akcie oskarżenia, będzie wnioskowała o maksymalny możliwy wymiar kary. Od samego początku mój klient Marcin P. nie przyznaje się do winy - powiedział dziennikarzom obrońca oskarżonego, Michał Komorowski.
Mowę końcową w czwartek wygłosił też w sądzie pełnomocnik przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego Piotr Mirosz. Wniósł on o wymierzenie oskarżonym surowej kary, ale nie sprecyzował jej wysokości. "Amber Gold to było zorganizowane kłamstwo na najwyższym poziomie profesjonalizmu, za którym kryje się bezmiar ludzkiej krzywdy" - mówił.
W piątek mowy końcowe przed sądem będą wygłaszać oskarżyciele posiłkowi, a na rozprawie 23 kwietnia mowy końcowe rozpocznie obrońca Marcina P.
Według prokuratury, Marcin P. i jego żona oszukali w latach 2009-12 w ramach tzw. piramidy finansowej ponad 18 tys. klientów spółki, doprowadzając ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł. Prokuratura ustaliła, że spółka Amber Gold była tzw. piramidą finansową, a oskarżeni bez zezwolenia prowadzili działalność polegającą na gromadzeniu pieniędzy klientów parabanku.
Śledczy uznali, że Katarzyna i Marcin P. działali w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i uczynili sobie z tej działalności stałe źródło dochodu. W sumie Marcin P. został oskarżony o cztery przestępstwa, a Katarzyna P. o 10. .
Amber Gold to firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce. Działała od 2009 r., a klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - od 6 do nawet 16,5 proc. w skali roku - które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. KNF złożyła doniesienie do prokuratury, która po miesiącu odmówiła wszczęcia śledztwa, nie dopatrując się w działalności firmy znamion przestępstwa. 13 sierpnia 2012 r. Amber Gold ogłosiła likwidację, tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich.
Od września 2016 r. działa sejmowa komisja śledcza ds. Amber Gold.(PAP)