Polski strażak leci na Filipiny koordynować pomoc Unii Europejskiej
Polski strażak kpt Tomasz Czyż jako ekspert Komisji Europejskiej leci na Filipiny koordynować pomoc z krajów UE; będzie jednym z pięciu członków międzynarodowego zespołu - poinformował PAP rzecznik PSP Paweł Frątczak.
W zeszły piątek Filipiny spustoszył tajfunu Haiyan, który pochłonął ok. 3,6 tys. ofiar. W wyniku kataklizmu ucierpiało ponad 12 mln ludzi, z których ponad 900 tys. musiało opuścić swoje domy.
Jak poinformował PAP Frątczak, Filipiny zwróciły się do społeczności międzynarodowej z prośbą o pomoc humanitarną, później również o ekspercką. "Generalnie zawsze jest tak, że aby komukolwiek, gdziekolwiek na świecie udzielić pomocy w sytuacji klęski żywiołowej, to kraj, gdzie doszło do kataklizmu, musi poprosić o pomoc i określić jej rodzaj - czy ma to być pomoc ratownicza, humanitarna czy ekspercka" - tłumaczył.
Podkreślił, że Polska wskazała eksperta - kpt. Tomasza Czyża - który mimo młodego wieku już ma duże doświadczenie, a na co dzień jest strażakiem w komendzie PSP w Gdańsku. Brał udział m.in. w akcjach ratowniczych w Pakistanie - w 2005 r. po powodzi i w 2011 r. po trzęsieniu ziemi, był także w grupie polskich strażaków, którzy polecieli na Haiti po trzęsieniu ziemi w 2010 r.
W rozmowie z PAP Czyż przyznał, że na Filipiny leci jako ekspert KE, jeden z pięciu członków międzynarodowej ekipy. W niedzielę wylatuje do Brukseli, gdzie w poniedziałek rano jego grupa ma odprawę w siedzibie Komisji, na której dowie się, kiedy wyjedzie na Filipiny i jak długo potrwa misja. "Prawdopodobnie około 14 dni, ale zawsze może być przedłużona" - ocenił.
"W kontrakcie, który się podpisuje przed takim wyjazdem, zadania są określone dość ogólnikowo, więc nie wiem jeszcze dokładnie, co konkretnie będziemy robić na miejscu. Lecimy tam, aby koordynować akcję ratowniczą i pomoc, która przylatuje z krajów UE" - wyjaśnił.
Podkreślił, że na pewno potrzebna będzie pomoc w koordynacji działań ratowniczych. "Tam wciąż znajdowani są żywi ludzie, cały czas akcja ratownicza na Filipinach trwa, nikt jej jeszcze nie przerwał. Na pewno będziemy współpracować z rządem Filipin, a także z Brukselą, przy szacowaniu strat, szacowaniu niezbędnej pomocy, która jest potrzebna" - powiedział.
Dodał, że Filipińczycy potrzebują jedzenia, wody, ubrań, środków medycznych - rzeczy, które są niezbędne do normalnego, codziennego funkcjonowania, czyli toalet, pomieszczeń, gdzie można się wykąpać, umyć ręce i zęby, na pewno potrzebują też schronienia. "No i po to my tam jedziemy. Żeby przeanalizować straty i określić potrzeby. Żeby ludzie, którzy ucierpieli w tej tragedii, mogli jakoś przetrwać ten kataklizm" - powiedział Czyż. (PAP)