Fort Trump wzbudza coraz większe zainteresowanie ekspertów
Przedstawiona przez prezydenta Andrzeja Dudę podczas spotkania z Donaldem Trumpem koncepcja stałej obecności wojsk amerykańskich w Polsce - nazwana roboczo Fort Trump - wzbudza coraz większe zainteresowanie amerykańskich ekspertów ds. bezpieczeństwa.
Przykładem wzrastającego zainteresowania tą koncepcją są dwa niezależne głosy, poświęcone temu projektowi: pierwszy to opublikowana w zeszłym tygodniu na portalu Centrum Europejskich Analiz Politycznych (Center for European Policy Analysis - CEPA) analiza zatytułowana "Niedokończone dzieło" ("Unfinished Business"), której autorami są prezes tego think-tanku Peter B. Doran oraz dyrektor jego warszawskiego biura, emerytowany pułkownik Ray Wojcik, zaś drugi - odmienny w formie i tonie komentarz francuskiego dyplomaty Quentina Lopinota „Fort Trump. Czy istnieją korzyści z stałej bazy USA w Polsce?”, który w poniedziałek opublikowano na portalu Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (Center for Strategic and International Studies – CSIS).
Doran i Wojcik argumentują, że nadszedł czas, aby dostosować strukturę rozmieszczenia amerykańskich sił NATO na wschodnich granicach Sojuszu do nowej sytuacji w tym regionie świata i (…) rozpocząć ten proces od Polski. Obecna struktura rozmieszczenia sił amerykańskich w Europie jest, zdaniem autorów opracowania, „zamrożona w czasie” i wyraża myślenie z innej - optymistycznej - epoki po zakończeniu zimnej wojny w latach 90. ubiegłego wieku.
Jak przypominają eksperci CEPA, wtedy, z powodu zmiany zachowania Rosji nowe państwa członkowskie NATO zostały włączone do struktur politycznych Sojuszu, jednak na podstawie podpisanego w Paryżu w 1997 r. Aktu stanowiącego o podstawach wzajemnych stosunków, współpracy i bezpieczeństwa (NATO-Russia Founding Act - NRFA) nie włączono ich do jego infrastruktury militarnej.
Ale od tych „sielskich” czasów zachowanie Rosji radykalnie się zmieniło. „Współczesna Rosja nie jest demokracją, lecz autorytarną +kleptokracją+; obecna doktryna militarna Rosji uważa NATO za swojego głównego wroga; Rosja dokonała remilitaryzacji regionu Bałtyku i Morza Czarnego, rozmieściła broń nuklearną w obwodzie kaliningradzkim i prawdopodobnie na Krymie, złamała warunki układu o redukcji konwencjonalnych sił w Europie i użyła broni chemicznej w próbie zamachu na terytorium państwa członkowskiego NATO (na byłego agenta GRU Siergieja Skripala w Wielkiej Brytanii - PAP) i prowadzi agresywną wojnę wobec swoich europejskich sąsiadów Gruzji i Ukrainy" - piszą Doran i Wojcik.
Wskazują oni, że polskie starania o stałą obecność wojsk amerykańskich są oczywistą reakcją na tę zmianę zachowania Rosji.
„Wszystkie polskie rządy w ciągu ostatniego dziesięciolecia stawiały zabiegi o stałe rozmieszczenie sił amerykańskich na terytorium Polski na liście swoich priorytetów” - piszą Doran i Wojcik, podkreślając jednak, że propozycja przedstawiona przez Polskę na wiosnę tego roku różni się od poprzednich takich zabiegów polskich władz „swoim zakresem i skalą”.
Reakcja Pentagonu na propozycję Polski była początkowo ostrożna. Pentagon, tłumaczą eksperci CEPA, „nie może sobie obecnie pozwolić na wyłączenie jednej dywizji (od 10 tys. do 15 tys. żołnierzy - PAP) na potrzeby Polski”. Drugim powodem tej ostrożności są pieniądze. Polska propozycja przeznaczenia 1-2 miliardów dolarów na powstanie stałej bazy wojsk USA w Polsce jest, zdaniem ekspertów, znacząca, ale nie umywa się do inwestycji poczynionych w ostatnich dekadach na rozmieszczenie sił amerykańskich w takich bazach jak Ramstein czy Baumholder w Niemczech.
Kolejnym powodem ostrożności amerykańskich strategów jest rożne rozumienie w Pentagonie określenia „stała obecność”. W amerykańskiej terminologii militarnej - tłumaczą Doran i Wojcik - istnieją rożne modele „stałego stacjonowania” wojsk za granicą - od szalenie kosztownych „miasteczek” militarnych przypominających normalne amerykańskie osiedla do długoterminowych i krótkoterminowych tur rotacyjnych, podczas których żołnierzom z reguły nie towarzyszą rodziny.
Mimo tych niewyjaśnionych szczegółów polskiej propozycji, które powodują, że jest ona dla Pentagonu „pewnego rodzaju łamigłówką”, koncepcja Fort Trump wzbudziła „duże zainteresowanie w Kongresie”. Wyrazem tego jest zlecenie przez Kongres Pentagonowi przedstawienia do 1 marca 2019 roku opracowania „zasadności i wykonalności stałego stacjonowania sił amerykańskich w Polsce”.
O ile ewentualne reakcje sojuszników z NATO na polską propozycje mają być tylko jednym z tematów opracowania Pentagonu dla Kongresu, to Quentin Lopinot - w przeszłości zastępca szefa wydziału rozbrojenia nuklearnego w francuskim MSZ - właśnie na tym aspekcie całkowicie koncentruje swoją uwagę.
Zdaniem Lopinota, polski pomysł - jeśli zostałby zrealizowany - byłby tylko powielaniem istniejących już inicjatyw NATO, podjętych w celu powstrzymania rosyjskiej agresji. Dlatego francuski dyplomata jest przekonany, że ewentualne stworzenie Fort Trump w Polsce stanowi nie tylko zagrożenie dla spójności NATO, ale spowoduje odpływ funduszy na niezbędne inwestycje w infrastrukturę NATO w Europie.
Lopinot, zapominając, że ewentualne stałe rozmieszczenie sił USA w Polsce będzie przedmiotem porozumienia dwustronnego tych państw, a nie umowy wszystkich członków NATO, w swoich wywodach przywołuje "Akt stanowiący o podstawach wzajemnych stosunków, współpracy i bezpieczeństwa" (NRFA) zawarty pomiędzy NATO a Rosją w 1997 r. Francuski dyplomata, ignorując współczesne realia, postuluje nawet, aby „sojusznicy z NATO przestrzegali swoich międzynarodowych zobowiązań w tym zobowiązań wynikających z NRFA mimo wielokrotnego pogwałcenia tego porozumienia przez Moskwę”.
Takie podejście jak prezentuje Lopinot w swoim komentarzu, Doran i Wojcik prawdopodobnie uznaliby za przykład „zamrożonego w czasie” podejścia opartego na przekonaniu, że od 1997 r. w Rosji i w jej polityce wobec najbliższych sąsiadów nic się nie zmieniło.
Z Waszyngtonu Tadeusz Zachurski (PAP)