Polscy piloci F-16 ćwiczą tankowanie przy 700 km/h
Tankowanie kilka kilometrów nad ziemią, chroniąc się przed turbulencjami i przy prędkości 700 km/h ćwiczą polscy piloci F-16. W szkoleniu wspierają ich latające cysterny Sił Powietrznych USA.
Polscy piloci mają okazję doskonalić swoje umiejętności w podniebnym tankowaniu przynajmniej kilka razy w roku. Do Polski przylatują wówczas służące w siłach NATO powietrzne tankowce. W ostatnich ćwiczeniach, z udziałem latającej cysterny KC-135 Stratotanker ze 126th Air Refueling Wing USAF miał okazję uczestniczyć dziennikarz PAP.
W trakcie dwugodzinnego lotu Stratotankera, który wystartował z lotniska Powidzu (Wielkopolskie), paliwo mogło uzupełnić kilkanaście polskich i amerykańskich maszyn. Pojedyncze tankowanie trwało najwyżej kilkadziesiąt sekund.
Choć obserwowana z bliska, niezbędna przy pobieraniu paliwa z latającej cysterny, precyzja pilotów F-16 robi duże wrażenie, to "Ocho", polski pilot z bazy w poznańskich Krzesinach zapewnia, że tankowanie w powietrzu nie jest szczytem umiejętności pilota wojskowego.
Pilot z którym rozmawiała PAP spędził w powietrzu ok. 900 godzin, z czego prawie 400 za sterami F-16. Jak wyjaśnił, tankowanie w powietrzu jest nieodłącznym elementem misji bojowych w rejonach konfliktów zbrojnych.
"Samoloty zazwyczaj startują z bardzo oddalonych baz na terytorium neutralnym bądź bezpiecznym, dolatują w rejon działania i tam są tankowane w powietrzu. Chodzi o to, żeby przez jak najdłuższy czas przebywać w rejonie operacji bojowych oraz by wrócić z powrotem do bazy. Podczas operacji Inherent Resolve, w czasie której odbywaliśmy loty nad Irakiem i Syrią, samoloty uzupełniały w ten sposób paliwo wielokrotnie; liczba możliwych tankowań jest w zasadzie ograniczona wyłącznie zmęczeniem pilota” – powiedział PAP "Ocho".
Polski pilot F-16 dodał, że na świecie są stosowane dwie metody tankowania samolotów w powietrzu.
"Jedna z nich to jest tankowanie przy pomocy tzw. sztywnego booma; w samolocie cysternie znajduje się teleskopowo wysuwana rura. Steruje nią operator, którego zadaniem jest wycelować boomem do tankowanego samolotu i rozpocząć tankowanie. Drugim wariantem jest pobieranie paliwa z użyciem elastycznego przewodu. Pilot ma za zadanie wcelować sondą do tankowania w specjalne gniazdo – ta metoda jest zdecydowanie trudniejsza i mniej wydajna" - wyjaśnił.
F-16 jest przystosowany do korzystania ze sztywnej sondy. I choć to ta "prostsza" metoda tankowania, cała operacja musi budzić uznanie u każdego użytkownika zwykłych, naziemnych stacji benzynowych.
"Zadaniem pilota jest najpierw znaleźć tankowiec w powietrzu, później dołączyć do niego - co też nie jest takie proste. Pilot musi stosować się do procedur, dzięki którym tankujące samoloty nie wpadają na siebie lub w tankowiec. Tankujący samolot leci za znacznie większą maszyną, która przemieszcza duże masy powietrza i powoduje turbulencje, więc znalezienie się w nieodpowiednim miejscu może skutkować utratą sterowności” – wyjaśnił "Ocho".
Wsparciem dla pilotów jest operator booma – podniebny odpowiednik pracownika stacji paliw, który napełnia bak.
"Operator podaje instrukcje jak zająć odpowiednią pozycję około 2 do 3 m od latającej cysterny. Komunikuje się z nami przez radio lub przy pomocy sygnałów świetlnych. W czasie tankowania pilot musi pamiętać o turbulencjach, musi manewrować względem tankowca, żeby nie odłączyć się od booma, bądź – na świecie były takie przypadki – go nie wyłamać. Dodatkowo podczas tankowania samolot zwiększa swoją masę, w związku z tym pilot musi cały czas dokonywać korekt, by pozostać w odpowiednim miejscu. Wszystko to dzieje się przy prędkości ok. 700 km/h” – powiedział PAP "Ocho".
Polski pilot F-16 zapewnił przy tym, że tankowanie w powietrzu "to na pewno nie jest najtrudniejsza rzecz, jaką potrafi pilot wojskowy".
"Nie jest to też łatwe zadanie – chociażby wtedy, gdy tankowanie odbywa się przy złej pogodzie. Podczas mojego szkolenia w USA leciałem na tankowanie w czasie tropikalnej burzy. Samolotem i tankowcem rzucało na wszystkie strony. Dodatkowo była ciemna noc, bo nie było księżyca ani gwiazd. Jednak jeśli pilot regularnie ćwiczy takie tankowanie, jest to powiedzmy 4 na 10 w stosunku do tego jak trudne zadania wykonujemy" - powiedział.
Chris, operator booma w Stratotankerze, który w ostatnich dniach latał nad Polską, wysoko ocenił umiejętności polskich pilotów. "To pierwszy raz, gdy miałem okazję ćwiczyć z polskimi pilotami – byli świetni, nie mieliśmy kłopotów z wzajemną komunikacją. Tankowanie w powietrzu nie jest proste, wymaga koordynacji działań przez pilota i operatora boomu" – powiedział PAP.
W KC-135 Stratotanker stanowisko operatora znajduje się w tylnej części samolotu. Pulpit sterowania podajnikiem paliwa obsługiwany jest na leżąco.
"Kiedy widzę nadlatującą maszynę, podprowadzam ją do boomu, informuję w jaki sposób się ustawić, podłączam się i rozpoczynam tankowanie. Stratotanker może dostarczyć ok. 90,7 ton paliwa. Nie zawsze jest tak dużo chętnych do zatankowania – dziś ćwiczyliśmy z dwunastoma F-16. Przy takiej liczbie tankujących leżenie na brzuchu rzeczywiście nie jest najwygodniejszą pozycją, cierpnie też kark" – powiedział PAP operator.
Poza powietrznymi tankowcami USAF, z polskimi pilotami samolotów F-16 ćwiczą także latające cysterny sił powietrznych europejskich krajów NATO. (PAP)