Niemcy/ Szef urzędu kanclerskiego: są nowe informacje o inwigilacji Merkel
Szef urzędu kanclerskiego Ronald Pofalla powiedział w czwartek po posiedzeniu parlamentarnej komisji ds. służb specjalnych, że władze zdobyły nowe informacje wskazujące na prawdopodobną inwigilację telefonu komórkowego kanclerz Angeli Merkel przez wywiad USA.
"Dzięki poszukiwaniom magazynu +Der Spiegel+ otrzymaliśmy nowe informacje, które wskazują na to, że telefon komórkowy niemieckiej kanclerz był prawdopodobnie podsłuchiwany przez NSA" - oświadczył Pofalla. "Oznaczałoby to całkowicie nową jakość, stawiając w nowym świetle wszystkie wypowiedzi NSA z ubiegłych tygodni i miesięcy" - dodał Pofalla, odpowiedzialny w rządzie za kontrolę służb specjalnych.
Komentując jego wypowiedź, telewizja publiczna ARD zwróciła uwagę, że zwrot "prawdopodobnie" został użyty w sensie prawnym, ze względu na brak ostatecznych dowodów. "Istniejące przesłanki są przygniatające" - powiedział komentator ARD.
Angela Merkel powiedziała w Brukseli, komentując po raz pierwszy incydent, że szpiegowanie pomiędzy przyjaciółmi jest niedopuszczalne.
Przewodniczący komisji ds. służb specjalnych Thomas Oppermann (SPD) podkreślił, że jeżeli informacje potwierdzą się, to będzie można mówić o "bezpośrednim naruszeniu suwerenności i integralności demokratycznego kraju". Dodał, że obawia się, iż wcześniejsze informacje o szpiegowaniu obywateli na wielką skalę były prawdziwe.
Członek komisji Christian Stroebele uznał za "kompletny absurd" kontrolowanie telefonu niemieckiej kanclerz w poszukiwaniu terrorystów. "To, co nam wciska NSA, nie jest prawdą" - powiedział polityk Zielonych.
Niemieckie media informują, że w dokumentach NSA, które wykradł były pracownik amerykańskich służb specjalnych Edward Snowden, znajdował się numer telefonu komórkowego Merkel. Ten ślad, o którym jako pierwszy napisał "Der Spiegel", wywołał ostrą reakcję niemieckiego rządu.
Dziennik "Die Welt" twierdzi, że w dokumentach NSA znajdował się numer poprzedniej komórki Merkel, używanej przez nią od października 2009 do lipca 2013 roku. Z tego powodu niemiecki wywiad zagraniczny BND oraz Urząd ds. Bezpieczeństwa Technik Informacyjnych podejrzewają, że inwigilacja mogła trwać przez dłuższy czas. Niemieckie władze nie dysponują jednak dowodami - pisze "Die Welt".
Rzecznik niemieckiego rządu Steffen Seibert poinformował w środę wieczorem, że Merkel mogła być obiektem inwigilacji prowadzonej przez amerykańskie służby wywiadowcze. Merkel przeprowadziła rozmowę telefoniczną z prezydentem USA Barackiem Obamą, domagając się wyjaśnień. Biały Dom zapewnił, że rozmowy niemieckiej kanclerz "nie są i nie będą w przyszłości kontrolowane". Niemieckie media zwracają uwagę, że amerykańskie dementi nie dotyczy jednak przeszłości.
Minister spraw wewnętrznych Niemiec Hans-Peter Friedrich wezwał tymczasem USA do przeproszenia szefowej rządu. "Podsłuchiwania i szpiegowania przyjaciół nie można zaakceptować" - powiedział szef MSW. Oburzenie wyraził też minister obrony Thomas de Maiziere. "Amerykanie są i pozostaną naszymi przyjaciółmi, ale tak nie można postępować" - powiedział polityk CDU, dodając: "Od lat liczyłem się z tym, że moja komórka jest na podsłuchu. Nie spodziewałem się jednak, że będą to Amerykanie". Przewodniczący SPD Sigmar Gabriel zasugerował przerwanie negocjacji z USA o strefie wolnego handlu.
Partie opozycyjne SPD, Zieloni i Lewica zarzucają Merkel, że po pierwszych informacjach o inwigilowaniu obywateli niemieckich przez NSA w lecie bagatelizowała to zagrożenie, a jej minister Pofalla uznał w sierpniu sprawę za zakończoną. Oburzające jest to, że szefowa rządu zajęła się tą sprawą dopiero wtedy, gdy okazało się, że jej telefon też był na podsłuchu - powiedział Stroebele. (PAP)