Czechy/Eksperci: to prezydent zdecyduje o nowym rządzie, nie wyborcy
Wg sondaży w wyborach do czeskiej Izby Poselskiej dostanie się siedem partii, ale żadna nie będzie mogła rządzić samodzielnie. Trudne też będzie stworzenie stabilnej koalicji. Zdaniem politologów to prezydent zadecyduje o składzie nowego rządu, a nie wyborcy.
Od rozpoczęcia kampanii wyborczej w sondażach nieustannie prowadzi Czeska Partia Socjaldemokratyczna (CzSSD). Jednak choć na samym początku ugrupowanie to cieszyło się blisko 30-procentowym poparciem, to tuż przed piątkowo-sobotnimi wyborami może liczyć na 23 proc. - wynika z badań agencji TNS Aisa.
Taki wynik praktycznie odbiera szansę nie tylko na samodzielne rządzenie, ale nawet na stworzenie rządu mniejszościowego z cichym wsparciem komunistów. Ci bowiem mogą liczyć na zaledwie 14 proc. głosów.
Czarnym koniem przedwyborczych rankingów okazał się Ruch polityczny TAK. O ile na początku kampanii jego poparcie oscylowało w granicach 10 proc., to dzień przed rozpoczęciem głosowania wynosi ono 16 proc., co daje mu drugie miejsce. W parlamencie znajdą się jeszcze byli członkowie dotychczasowej koalicji (TOP 09 - 10,5 proc. i Obywatelska Partia Demokratyczna - ODS - 7 proc.) oraz Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna - Czechosłowacka Partia Ludowa (KDU-CzSL) - 6 proc.
Kolejną niespodzianką jest przekroczenie progu wyborczego przez Ruch Świt Bezpośredniej Demokracji Tomia Okamury - 6 proc. Bez szans na poselskie mandaty pozostają Zemanowcy oraz Zieloni (4 i 3 proc.).
Jeżeli wyniki wyborów będą podobne do wyników sondaży, uformowanie koalicji rządowej będzie bardzo trudne. Zdaniem ekonomistów najbardziej prawdopodobna jest obecnie umowa między Socjaldemokratami, ruchem TAK oraz TOP09. "Symbioza partii w ramach tego wariantu z jednej strony zapewnia środki stymulujące wzrost gospodarczy, z drugiej zaś gwarantuje odpowiedzialność z punktu widzenia utrzymania równowagi finansowej" - mówi w rozmowie z portalem volny.cz Petr Zahradnik, główny ekonomista Conseq Investment Management.
To jednak tylko oczekiwania komentatorów. Politolog Lukasz Jelinek obawia się, że stworzenie takiej koalicji nie będzie proste. Jego zdaniem możliwe są dwa warianty.
Pierwszy jest taki, że socjaldemokraci i komuniści uzyskają większość, która jednak nie będzie zbyt duża i będzie nieustannie atakowana przez prezydenta Milosza Zemana, który będzie chciał zwiększać swoje wpływy w każdej z partii.
Drugi wariant zakłada, że nie będzie możliwe stworzenie ani rządu lewicowego, ani prawicowego. W takiej sytuacji socjaldemokraci, czyli prawdopodobni zwycięzcy wyborów, będą musieli każdorazowo zdobywać poparcie poszczególnych partii dla swoich projektów?- pisze Jelinek na serwerze ParlametarniListy.cz.
Po wyborach może się jednak okazać, że nowy rząd zostanie uformowany nie przez partie zasiadające w Izbie Poselskiej, ale przez głowę państwa. Prezydent Czech ma bowiem prawo samodzielnie nominować kandydata na premiera bez względu na to, kogo zaproponują deputowani.
Zdaniem dra Łukasza Stacha z Akademii Pedagogicznej w Krakowie realny jest więc scenariusz, iż prezydent nominuje swojego premiera. Pod tym względem podobny jest do swego poprzednika Vaclava Klausa, który również starał się brać aktywny udział w czeskiej polityce?- mówi w rozmowie z PAP politolog.
Umożliwia to brak jasnych przepisów nakładających na prezydenta obowiązek dostosowania się do woli większości parlamentarnej. Jest to niedopatrzenie, które może owocować kryzysem politycznym?- wskazuje Stach.
Na ten sam problem zwraca uwagę politolog Petr Sokol. Mamy kilka wariantów koalicji, ale żaden z nich nie jest wystarczająco pewny. Dlatego nie jest wykluczone, że w ciągu 9-12 miesięcy dojdzie do kolejnych przedterminowych wyborów - pisze na serwerze ParlamentniListy.cz Petr Sokol.
Wybory w Czechach odbędą się w piątek i sobotę. O 200 mandatów ubiegać się będzie 5 923 kandydatów z 23 partii i komitetów wyborczych. Przedterminowe wybory zostały ogłoszone w wyniku samorozwiązania niższej izby parlamentu. Było to konsekwencją afery korupcyjno-obyczajowej, w wyniku której upadł koalicyjny rząd premiera Petra Neczasa. Za samorozwiązaniem parlamentu głosowało 140 deputowanych.