Premier gotowy do rozmów ze związkowcami
Premier Donald Tusk powiedział w poniedziałek, że jest gotowy do rozmowy ze związkowcami, którzy przeprowadzili czterodniowy protest w stolicy, ale nie zgodzi się na dyktat.
"Jestem gotowy do poważnej rozmowy, ale dyktatu nie będzie. Na pewno nie ustąpię żadnej sile - niezależnie od tego, jak będzie radykalnie demonstrować - jeśli jej postulat jest przeciwko interesom ludzi. Szczególnie tych, którzy mają dzisiaj najciężej, albo w ogóle nie mają roboty" - mówił Tusk w Siemianowicach Śląskich dziennikarzom.
Zdaniem premiera związki związki nie mają dziś racji, jeśli chodzi o ich postulaty. Zaznaczył, że nie były robione żadne wyliczenia, ale żeby zrealizować wszystkie postulaty związkowców "pewnie 250-300 mld zł trzeba byłoby wyłożyć na stół", a utrata pracy na pewno byłaby efektem przyjęcia tych postulatów.
"Żeby poważnie rozmawiać trzeba usiąść do stołu i rozmawiać o konkretnych przedsięwzięciach. My nie byliśmy uczestnikami protestu przeciwko sobie" - powiedział premier odpowiadając na pytanie, dlaczego ani on, ani żaden z ministrów nie odebrał od protestujących w Warszawie petycji z ich żądaniami.
Przekonywał, że wielokrotnie on i ministrowie byli na posiedzeniach Komisji Trójstronnej, a to związkowcy nie chcieli rozmawiać. "Odczytali swój dość butny manifest, opuścili posiedzenie Komisji Trójstronnej i powiedzieli, że nie mają zamiaru tam wrócić, że ich celem jest obalenie rządu" - podkreślił. (PAP)