Prokuratura Okręgowa w Gdańsku prowadzi śledztwo w sprawie piątkowej katastrofy śmigłowca na Pomorzu
Przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Maciej Lasek powiedział w sobotę PAP, że dopiero za około miesiąc możne być wstępny raport ws. przyczyn piątkowego wypadku śmigłowca w woj. pomorskim. Zginęły trzy osoby.
W okolicach Starej Kiszewy w piątek rano rozbił się prywatny śmigłowiec, który leciał z Borcza do Bydgoszczy. Maszyna typu Robinson R44 spadła na pole i zapaliła się.
Lasek poinformował PAP, że w sobotę przedstawiciele komisji i prokuratury prowadzą oględziny miejsca wypadku. W miejscu startu mają być przeprowadzone rozmowy ze świadkami odlotu. Prace potrwają prawdopodobnie jeszcze w niedzielę.
Teren katastrofy o powierzchni około 2,5 tys. m kw. podzielony został na 10 sektorów, w których dokładnie są opisywane znalezione szczątki śmigłowca. "Po zakończeniu oględzin terenu wypadku, szczątki maszyny zostaną przetransportowane do miejsca wskazanego przez prokuraturę i tam będzie dokonany przegląd wszystkich znalezionych elementów i rekonstrukcja wraku" - wyjaśnił Lasek. Dodał, że zabezpieczane są też dokumenty techniczne śmigłowca i operacyjne związane z tym lotem. "Jest zdecydowanie za wcześnie, żeby wskazać na przyczynę wypadku" - dodał. Zwrócił uwagę, że mają być wykonane ekspertyzy dotyczące np. stanu technicznego maszyny czy stanu pogody.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Gdańsku. Jako pierwsza tą sprawą zajmowała się Prokuratura Rejonowa w Kościerzynie. Zastępca szefa koscierskiej prokuratury Mariusz Duszyński informował w piątek po południu PAP, że policja i prokuratura dysponują nazwiskami trzech osób, które z bardzo dużym prawdopodobieństwem znajdowały się na pokładzie maszyny. "Ciała są jednak w takim stanie, że do ostatecznej identyfikacji konieczne będą prawdopodobnie badania DNA" - powiedział. Poinformował, że na poniedziałek w Zakładzie Medycyny Sądowej Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego zaplanowano sekcję zwłok ofiar. (PAP)