Prezydent w 7. rocznicę katastrofy smoleńskiej: apeluję i błagam was o wzajemny szacunek
Apeluję i błagam was o wzajemny szacunek, bo przez jego brak, łamiecie szacunek dla ofiar katastrofy smoleńskiej - mówił podczas obchodów 7. rocznicy katastrofy smoleńskiej prezydent Andrzej Duda. Zaznaczył, że nadal pozostaje obowiązkiem polskich władz dotarcie do prawdy o katastrofie.
Wyraził również przekonanie, że na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie powinny stanąć dwa pomniki, jeden upamiętniający wszystkie ofiary katastrofy smoleńskiej, drugi - prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Z udziałem prezydenta, a także premier Beata Szydło i marszałków Sejmu i Senatu Marka Kuchcińskiego i Stanisława Karczewskiego w poniedziałek przed Pałacem Prezydenckim odbyły się uroczystości w 7. rocznicę katastrofy smoleńskiej. Wzięli w niej również udział m.in. prezes PiS Jarosław Kaczyński oraz córka zmarłej w katastrofie smoleńskiej pary prezydenckiej Marii i Lecha Kaczyńskich, Marta Kaczyńska wraz z córkami.
Prezydent Duda złożył kwiaty pod tablicą upamiętniającą prezydenta Lecha Kaczyńskiego umieszczoną na skrzydle Pałacu Prezydenckiego.
Prezydent przemawiając podczas uroczystości przypomniał m.in. swój ubiegłoroczny apel o wzajemne wybaczenie. "Była prośba w zeszłym roku o wybaczenie, bardzo trudna. Kochani, trudna również dla mnie. Jeżeli ktoś myśli, że to dla mnie kwestia mało istotna - to co przeżyłem, to co widziałem, to jeśli jest trudna dla mnie, to jakże trudna musi być dla tych, którym pustki nikt nigdy nie zapełni" - mówił prezydent.
"Ale w tym znaczeniu chrześcijańskim, w które ja ogromnie wierzę, niech ona pozostanie aktualna, w absolutnej niezależności od odpowiedzialności i niezależności, od sprawiedliwości, bo to dwie zupełnie osobne sprawy" - zaznaczył.
Prezydent powiedział, że ma też drugą wielką prośbę - o szacunek. "Mam prośbę o szacunek wzajemny; mam przede wszystkim prośbę o szacunek dla ich pamięci, a przecież byli wśród nich różni tak, jak powiedziałem: i żołnierze, i wielcy inteligenci, i wielcy politycy, i naukowcy i adwokaci i działacze społeczni, i historycy. Różni - i o prawicowych i o lewicowych poglądach. I konserwatywni i bardziej liberalni, różni" - wskazywał Duda.
Dziś jednak - podkreślił - wszyscy oni leżą razem. "I wszędzie, gdzie spojrzycie na grób, to obok tego grobu jest kolejny i jest ich razem 96 i są w różnych miejscach Rzeczypospolitej. I każdy z nich zasługuje na jednakowy szacunek" - podkreślał.
Duda powiedział, że jednakowy szacunek należy się też tym, którzy gromadzą się przy grobach ofiar katastrofy smoleńskiej, po to, "żeby oddać hołd, oddać myśl, żeby wspomnieć i żeby się pomodlić w zależności od tego, jak komu każe serce".
"Ale przecież nikt nie przychodzi na grób, żeby urągać, tylko człowiek przychodzi na grób po to, żeby się nad tym grobem pochylić. Tak samo jest z grobem, tak samo jest z pomnikiem. I ja - jako prezydent Rzeczypospolitej - apeluję i błagam was o ten szacunek, bo przez brak szacunku wzajemnego, łamiecie szacunek dla nich" - podkreślał prezydent. "Są takie momenty, w których po prostu lepiej milczeć" - dodał.
Duda wspominał, że 7 lat temu, po katastrofie smoleńskiej na Krakowskie Przedmieście przyszło 200 tys. Polaków, by "pokłonić się parze prezydenckiej w tym ostatnim pokłonie, którzy przyszli pokłonić się ludziom służby, ludziom wierności Rzeczypospolitej tu, w Pałacu Prezydenckim, czy na warszawskim Torwarze".
Podkreślał, że był wtedy ministrem w Kancelarii Prezydenta i nigdy nie zapomni tych gestów. "Nigdy nie zapomnę tego, że byliście tutaj wtedy, także z nami, którzy staraliśmy, jak umieliśmy najlepiej, pełnić tutaj nadal swoją służbę, chociaż w świecie wielkiej pustki" - mówił.
"Rzeczpospolita jest wam za to wdzięczna, że wtedy wy, którzy tu jesteście z nami, czy to ciałem, czy to duchem, przyszliście tu, na Krakowskie Przedmieście służyć ojczyźnie, bo to była wielka służba ojczyźnie, tamto pokazanie, że mimo tragedii, Polacy są razem" - podkreślił prezydent.
"W tamtych dniach, wtedy, zwykli obywatele, Polacy, wy wszyscy zdaliście wielki, historyczny egzamin, że byliście tutaj, że oddaliście hołd tym, którym po sprawiedliwości, ten wielki hołd należał się i się należy" - powiedział Duda.
Ale - jak podkreślił - "tamten czas to niestety nie tylko dobre słowa, to także spokojna, ale niestety brutalna refleksja nad polskim państwem, nad władzą, nad odpowiedzialnością". "Nad tym wszystkim, co przecież ważne i co tak dzisiaj bardzo popularnie mówi wielu polityków, wtedy mających na sobie odpowiedzialność niesionej władzy, co także jest naturą demokracji, odpowiedzialność za sprawowaną władzę, odpowiedzialność za działania i odpowiedzialność za niedziałania mimo obowiązku" - powiedział prezydent
"Tu trzeba powiedzieć jedno: kiedy spojrzymy na tamten czas, na następne lata, to z przykrością cisną się na usta słynne słowa tamtego ministra: +państwo polskie istnieje tylko teoretycznie+. To właśnie ówczesna władza jasno i wyraźnie pokazała" - powiedział Duda.
Podkreślił, że państwo jest po to, by "służyć obywatelom, by bronić obywateli, by realizować ich interesy, z których jednym z najważniejszych jest bezpieczeństwo i sprawiedliwość".
"I co powiedzieć o bezpieczeństwie obywateli w państwie, które jest tak rządzone, że giną najważniejsze osoby, co powiedzieć o jakości państwa i jego władzy, kiedy ginie prezydent Rzeczypospolitej, kiedy giną posłowie, senatorowie ze wszystkim stron sceny politycznej, tylko dlatego, że chcieli służyć Rzeczypospolitej. Tylko dlatego, że uważali, że jest ich obowiązkiem, niezależnie od bieżących poglądów i sporów ideologicznych, oddać hołd polskim oficerom, żołnierzom zamordowanym ludobójczo w Katyniu" - mówił Duda.
Prezydent podkreślił, ci, którzy zginęli 10 kwietnia w katastrofie smoleńskiej pojechali służyć Rzeczypospolitej. "Tego nikt nie podaje w wątpliwość, to jest napisane, dziś jeszcze raz to czytałem na pomniku na warszawskim Powązkach: +zginęli w służbie Rzeczypospolitej+" - powiedział Duda.
"Na usta ciśnie się to słowo: a gdzież jest sprawiedliwość, nie tylko pojmowana jako rzetelne wyjaśnienie przyczyn tragedii smoleńskiej, nie tylko pojmowana jako elementarna uczciwość wobec rodzin tych, co zginęli, ich prawa do rzetelnej informacji, ich prawa do rzetelnego śledztwa w sprawie śmierci ich najbliższych, ich prawa do elementarnego szacunku" - mówił prezydent
Jak podkreślił, "to także oczywiście kwestia sprawiedliwości w znaczeniu tym, jakim powinien zająć się wymiar sprawiedliwości i organy ścigania i państwowe służby". "Żeby ustalić, kto zaniechał, dlaczego doszło do tragedii, dlaczego samolot się rozbił. Podobno sprawdzony, podobno świeżo remontowany, podobno wszystko było w porządku - podobno" - powiedział Duda.
"Szef BOR-u po tragedii smoleńskiej dostał awans generalski, a przecież funkcjonariusze zginęli u boku prezydenta Rzeczypospolitej Lecha Kaczyńskiego, a przecież zginął prezydent, a przecież zginęły wielkie postaci polskiego życia politycznego, polskiego życia społecznego, polskiej historii, zginęli bohaterowie Rzeczypospolitej, zginęli żołnierze noszący ordery Virtuti Militari, zginęli polscy dowódcy. I awans a nie dymisja? Czy to nie jest szyderstwo?" - mówił prezydent.
"Muszę się państwu przyznać, że tak to wtedy odczytałem. Odczytałem to jako szyderstwo" - podkreślił.
"Dzisiaj nadal jest obowiązkiem, tym razem moim i polskich władz wyłonionych w ostatnich wyborach parlamentarnych, uczynienie wszystkiego byśmy dotarli do prawdy, by ta elementarna sprawiedliwość, sprawiedliwość dla najbliższych, sprawiedliwość wobec ewentualnie winnych, co mam nadzieję zostanie w odpowiednim czasie wyjaśnione i dowiedzione, została w Rzeczypospolitej osiągnięta, by nie można było mówić więcej, że polskie państwo jest państwem teoretycznym, państwem bez rzetelnych służb, bez rzetelnej prokuratury, państwem bez rzetelnych funkcjonariuszy publicznych" - mówił prezydent.
Jak podkreślił, "to kwestia absolutnie elementarna". "Albo Polska będzie państwem poważnym, albo nim nie będzie; to test, który jest na arenie międzynarodowej obserwowany" - powiedział prezydent. Zaznaczył, że to "nie jest i nie będzie łatwe, ale życie nie składa się z rzeczy łatwych".
"Oni odeszli a naszym obowiązkiem jest działać dalej i prowadzić polskie sprawy. To kwestia elementarnej sprawiedliwości i szacunku także wobec nich samych" - mówił. Prezydent dziękował tym, którzy czczą pamięć tragicznie zmarłej pary prezydenckiej i wszystkich, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej.
"Dziękuję za wszystkie tablice, dziękuję za wszystkie pomniki, dziękuję za wszystko, czym upamiętniacie ich, tych, którzy Rzeczypospolitej służyli. Dziękuję za wszystkie uroczystości, które są często organizowane przez cichych, bezimiennych ludzi, którzy nie mają głośnych w mediach nazwisk, ale sprawa Rzeczypospolitej leży im na sercu i wiedzą, że Polska bez pamięci, to Polska bez historii, Polska bez pamięci, to Polska bez korzeni, że Polska bez pamięci, to Polska bez postawy, która daje szansę na to, że ta Polska będzie się umiała w przyszłości obronić" - mówił prezydent.
Jak zaznaczył, to musi dla każdego obywatela, a szczególnie dla prezydenta, być sprawą "absolutnie fundamentalną".
"Dlatego dziękuję wam i proszę o jeszcze. I proszę wszystkich polityków - i tych lokalnych, tych regionalnych: miejcie szacunek dla tej pamięci - pamięci o wszystkich. Bo ta pamięć znamionuje humanizm, bo to właśnie ta pamięć i taka pamięć, pozwala nas odróżnić od innych gatunków chodzących po tym świecie; to że pamiętamy, pochylamy głowę nad każdym, kto służył ojczyźnie i zginął czy poległ" - dodał prezydent Duda.
Wyraził przekonanie, że na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie powinny stanąć dwa pomniki, jeden upamiętniający wszystkie ofiary katastrofy smoleńskiej, drugi - śp. Lecha Kaczyńskiego.
"Powinien powstać pomnik i to nie jeden. Tu, na Krakowskim Przedmieściu powinny się znaleźć dwa pomniki, tak jak prosiła o to córka jednego z tych, którzy zginęli, że chciałaby, by ojciec został tutaj upamiętniony. Nie była to osoba zaangażowana politycznie po żadnej ze stron. Ni wiem, jakie są jej poglądy, nigdy jej o to nawet nie pytałem, ale powiedziała: +Chciałabym, żeby ojciec został tutaj upamiętniony+" - mówił prezydent.
Według niego na Krakowskim Przedmieściu powinien powstać pomnik wszystkich ofiar niezależnie - jak podkreślał - od tego, jaka zostanie ustalona ostatecznie przyczyna katastrofy. "Bo to jest sprawa wtórna. Najważniejsze jest to, że zginęli służąc Rzeczypospolitej" - dodał.
Prezydent podkreślił zarazem, że na Krakowskim Przedmieściu powinien stanąć także pomnik "tego, który tu pracował i których ich zebrał, by razem pojechać, któremu towarzyszyli, bo uważali to za zaszczyt". "Pokłonić głowę nad grobami polskich oficerów w Katyniu razem z prezydentem RP jest największym zaszczytem dla każdego polskiego obywatela i dlatego pojechali, choć mieli różne polityczne barwy, choć mieli zapewne również różne poglądy i zginęli razem z nim" - mówił Duda.
"Tu, w Warszawie, tu na Krakowskim Przedmieściu, powinien powstać pomnik pana prezydenta profesora Lecha Kaczyńskiego, nie tylko dlatego, że był prezydentem Rzeczypospolitej, ale także dlatego, że był prezydentem Warszawy" - powiedział Duda.
"Można wyrazić tylko zdziwienie, że obecna pani prezydent, tak dziwnie się zachowuje w sprawie postawienia pomnika swemu poprzednikowi, budowniczemu Muzeum Powstania Warszawskiego, chyba najważniejszego muzeum dla powojennej Warszawy" - powiedział prezydent.
"Zapewniam wszystkich, że pomnik pana prezydenta profesora Lecha Kaczyńskiego człowieka, który przywrócił Warszawie bezpieczeństwo (...), który dał Warszawie ukochane i upragnione przez nią muzeum, z całą pewnością tę Warszawę upiększy" - powiedział prezydent.
Pod Pałacem Prezydenckim w czasie uroczystości państwowych były tłumy warszawiaków, także przedstawiciele Związku Strzeleckiego "Strzelec", Związku Harcerstwa Rzeczpospolitej, Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej oraz Związku Piłsudczyków. Byli też Węgrzy, a także Ukraińcy z flagami swego państwa.
Zgromadzeni mieli polskie flagi, zdjęcia zmarłej pary prezydenckiej, chorągiewki i flagi z wizerunkiem papieża Jana Pawła II. Można było także dostrzec transparenty z hasłami: "Bóg, honor, ojczyzna, Lech, Jarosław", "Nie lękajcie się. Walczcie o prawdę, prawda jest gwarancją wolności", "Putin, oddaj dowody waszej zbrodni", "Jesteśmy smoleńskim pomnikiem", "Kto przeciw prawdzie - ten antychryst".
Niektórzy zebrani mieli na ramionach biało-czerwone opaski lub koszulki i transparenty informujące, że są przedstawicielami klubów Gazety Polskiej z Polski i spoza granic kraju, m.in. z Amsterdamu, Hamburga, Sztokholmu, Paryża i Essen.
10 kwietnia 2010 r. w katastrofie samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem zginęli wszyscy pasażerowie - 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka. Polska delegacja zmierzała na uroczystości z okazji 70. rocznicy zbrodni katyńskiej. (PAP)