Lech Wałęsa na nagraniu z Archiwum IPN: "Ale ja prosiłem o teczkę swoją"
Prezydent Lech Wałęsa 29 maja 1992 r., na kilka dni przed odwołaniem rządu Jana Olszewskiego, prosił ówczesnego szefa MSW Antoniego Macierewicza "o swoją teczkę". Wynika to z nagrania wideo z Archiwum IPN, które opublikował historyk Sławomir Cenckiewicz.
Nagranie Cenckiewicz opublikował w środę na swoim koncie na Facebooku. "Jakiś czas temu w archiwum IPN znalazłem ten filmik... z 29 V 1992 r." - napisał historyk, obecnie dyrektor Wojskowego Biura Historycznego i wiceszef Kolegium IPN.
"Niby znany, głównie z filmu Jacka Kurskiego +Nocna zmiana+, ale sekwencja przejścia do pokoju prezydenta Wałęsy i ministra Macierewicza, a zwłaszcza słowa +Żywej Legendy+ o tym, że chciałby zobaczyć +swoją teczkę+ - raczej nieznana!" - podkreślił Cenckiewicz.
Nagranie trwa prawie 4 minuty i w większości znane jest z filmu dokumentalnego "Nocna zmiana" z 1994 r., który przedstawia kulisy odwołania ze stanowiska premiera Jana Olszewskiego 4 czerwca 1992 r. Dymisja ta była skutkiem konfliktu politycznego wokół ujawnienia materiałów komunistycznej bezpieki. Wydarzenia tego dnia przeszły do historii jako "nocna zmiana" lub "noc teczek".
W nagraniu opublikowanym przez Cenckiewicza przedstawione zostało spotkanie w Belwederze Wałęsy z Macierewiczem, podczas którego obaj politycy rozmawiają o zgłoszonej w Sejmie 28 maja 1992 r. uchwale lustracyjnej. Zgodnie z jej zapisami mieli zostać ujawnieni m.in. tajni współpracownicy SB, którzy wówczas pełnili funkcje publiczne.
W nagraniu Wałęsa odnosi się do tej uchwały. "Ta uchwała z moralnego punktu widzenia i z innych jeszcze perspektyw jest bardzo potrzebna i rozsądna, natomiast jeśli uczynimy z tego walkę polityczną, jeśli pozwolimy na posądzanie, na niesprawdzone wiadomości, a pamiętajmy, że tu można wszystko zrobić... Jeśli nie damy szans obrony, to będzie największe zwycięstwo Służby Bezpieczeństwa martwej, ale czynnej" - mówi Wałęsa, namawiając Macierewicza do ostrożności i powściągliwości w tej sprawie.
"Pogrążymy się w dziesięciolecia, jeśli zrobimy to źle, a zrobić to musimy, ja się z tym zgadzam" - dodał Wałęsa.
Macierewicz odpowiadając Wałęsie zapewnia go, że uchwała Sejmu zostanie wykonana. "Tak, że nikt nie zostanie oskarżony bez przyczyny. A w ogóle rzecz nie w oskarżeniu, rzecz jedynie w tym, by ludzie, których to nieszczęście dotknęło po prostu sami się usunęli" - mówi Macierewicz.
Na to Wałęsa - mówiąc, że sprawa ta jest zbyt skomplikowana - podkreśla, że wykonanie uchwały "może być wielkim nieszczęściem dla Polski", m.in. dlatego, że nie przewidziano w uchwale możliwości odwołania. "Ostrzegam pana i proszę o wielkie zastanowienie" - powiedział Wałęsa.
Po tym, gdy ówczesny prezydent wspólnie z ówczesnym szefem MSW przechodzą do innej sali w Belwederze pojawia się dotąd nieznany fragment rozmowy obu polityków. "Ale ja prosiłem o teczkę swoją (...), bo ja do tej pory teczki żadnej nie sprawdzałem" - zwraca się Wałęsa do Macierewicza.
"Ale panie prezydencie ja nie sporządzałem żadnych list, żadnych teczek nie czytałem. Uchwała zapadła wczoraj wieczorem i dopiero ruszamy, że tak powiem, do pracy" - odpowiada Macierewicz.
Nagranie kończy się słowami Wałęsy: "pan dobrze wie, listy były robione (...) i te listy są".
Współpracę Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa potwierdza - ujawniona 31 stycznia br. przez IPN - opinia biegłych z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. Jana Sehna w Krakowie. Ekspertyza dotyczyła teczki personalnej i teczki pracy TW "Bolek", znalezionych w domu Czesława Kiszczaka po jego śmierci. Wynika z niej, że zobowiązanie do współpracy z SB, pokwitowania odbioru pieniędzy oraz przeważającą część doniesień podpisał własnoręcznie Wałęsa.
Wałęsa neguje autentyczność dokumentów znalezionych przez IPN u wdowy po Kiszczaku. Opinia ws. teczek TW "Bolek" to dopiero początek sprawdzania autentyczności tych dokumentów - oceniał jego pełnomocnik Jan Widacki. Zapowiedział, że być może pełnomocnicy będą chcieli zlecić własną opinię.
Według Cenckiewicza w sprawie uznania agenturalności Wałęsy najważniejszy jest proces dowodowy zawarty m.in. w książce jego współautorstwa pt. "SB a Lech Wałęsa" z 2008 r. Historyk podkreślił, że agenturalność Wałęsy potwierdziły już wtedy materiały o charakterze pośrednim (odpisy donosów, ewidencji i opinii), gdy badacze nie mieli jeszcze dostępu do teczek TW "Bolek".
"Wreszcie treść akt +Bolka+ i kontekst ich przejęcia w 1990 r. przez Kiszczaka, kradzież reszty akt kompromitujących Wałęsę (przez Wałęsę i jego ludzi) w latach 1992-1995 i analiza pozostałych dokumentów świadczą jednoznacznie, że Wałęsa to TW. Więcej nawet: Wałęsa wykorzystał pełniony urząd prezydencki by wyczyścić wszelkie ślady własnej przeszłości począwszy od agenturalnych dokumentów +Bolka+, poprzez akta osobowe z POM Łochocin, aż po materiały z archiwum Stoczni Gdańskiej. Tak zachowuje się jedynie ktoś, kto działa w konflikcie interesów i ma coś do ukrycia" - podał Cenckiewicz.
W jego opinii sprawa agenturalności Wałęsy będzie w dalszym ciągu obecna w polskim życiu publicznym m.in. dlatego, że dawny przywódca Solidarności jest "zbyt ważny dla postkomunizmu w Polsce". Fundamentalne w tej sprawie jest również pytanie: "co w działaniu Wałęsy po 1978 r. (kiedy wstąpił do Wolnych Związków Zawodowych) było inspirowane wprost, a co było wynikiem jego strachu przed ujawnieniem przeszłości agenta +Bolka+". (PAP)