Joschka Fischer: rok 2017 rozstrzygnie o losach UE
Były szef dyplomacji Niemiec Joschka Fischer uważa, że rok 2017, w którym Donald Trump obejmie stanowisko prezydenta USA, będzie decydujący dla losów Unii Europejskiej. "Neonacjonalistyczna fala" może - zdaniem Fischera - doprowadzić do rozpadu Wspólnoty.
W artykule opublikowanym w poniedziałek na łamach "Sueddeutsche Zeitung" Fischer zaznacza, że objęcie w styczniu stanowiska prezydenta USA przez Trumpa może okazać się "dramatyczną cezurą".
"Trump nie przepada za europejską integracją, podoba mu się natomiast nowy nacjonalizm grasujący w niemal wszystkich krajach należących do UE. Najwidoczniej jest tego samego zdania co jego rosyjski odpowiednik (Władimir Putin)" - pisze Fischer dodając, że Unia Europejska musi nastawić się na "głębokie wstrząsy".
"Władimir Putin od dawna usiłuje zdestabilizować Unię, wspierając siły i ruchy nacjonalistyczne w krajach członkowskich. Jeżeli w przyszłości ten proces będzie wspierany także przez Waszyngton, to UE - wzięta w kleszcze przez rosyjskich trolli i Breitbart News (skrajnie prawicowy magazyn internetowy w USA, którego szef Stephen Bannon został mianowany przez Trumpa na głównego stratega w Białym Domu - PAP) - musi przygotować się na niejedną niespodziankę" - ostrzega polityk.
Zapowiedź Trumpa, że "przemyśli" amerykańskie gwarancje bezpieczeństwa dla Europy i zresetuje relacje z Rosją, będzie miała daleko idące konsekwencje - ocenia Fischer. Ostrzega, że jeżeli nastąpi to kosztem NATO, bezpieczeństwo Europy ulegnie radykalnej zmianie. Europejczycy zostaliby nagle sami i to w sytuacji, gdy Rosja kwestionuje granice Ukrainy i zgłasza roszczenia do hegemonii w Europie Wschodniej - czytamy w artykule.
W tej sytuacji Europa musi nie tylko walczyć o zachowanie systemu bezpieczeństwa opartego na NATO, lecz także "otworzyć drugą opcję bezpieczeństwa w oparciu o państwa narodowe" - pisze Fischer. Zdaniem polityka preferująca "soft power" UE nie będzie w stanie stworzyć twardych struktur bezpieczeństwa, ponieważ nie jest do tego przygotowana i nie ma takiej tradycji.
W tworzeniu struktur bezpieczeństwa wiodącą rolę muszą odgrywać największe kraje - Niemcy i Francja. "Nie należy wykluczać innych krajów - Włoch, krajów Beneluksu, Hiszpanii czy Polski, ale udział Francji i Niemiec jest nieodzowny" - pisze Fischer.
Jego zdaniem wzmocnienie europejskich struktur bezpieczeństwa jest warunkiem utrzymania pokoju na kontynencie, którego sąsiadem jest będąca mocarstwem atomowym Rosja. "Europejczycy nie powinni w przyszłości karmić się złudzeniami. W Moskwie politykę zagraniczną traktuje się nie jak grę, w której wszyscy wygrywają, lecz jako układ, w którym jedna strona wygrywa, a druga przegrywa" - zauważa były szef niemieckiej dyplomacji. "Z punktu widzenia Kremla wojskowa siła kraju jest ważniejsza od wszelkich zbiorowych systemów bezpieczeństwa" - dodaje Fischer.
"Dawna UE mogła stać się potęgą gospodarczą pod parasolem amerykańskich gwarancji. Jeżeli ten parasol zniknie, UE nie pozostanie nic innego, jak rozwinąć własny potencjał wojskowo-polityczny" - podkreśla Fischer.
Polityk Zielonych Joschka Fischer kierował niemiecką dyplomacją w latach 1998-2005. Po porażce w wyborach do Bundestagu wycofał się z polityki, pozostał jednak cenionym publicystą.
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)