Rosja wezwała władze Syrii do współpracy z inspektorami ONZ
Rosja wezwała rząd prezydenta Baszara el-Asada do współpracy z inspektorami ONZ ds. broni chemicznej, którzy przebywają w Syrii, i umożliwienie im zbadania miejsca domniemanego ataku chemicznego na przedmieściach Damaszku - poinformowało w piątek MSZ Rosji.
Według Moskwy syryjscy rebelianci kontrolujący teren, gdzie miało dojść do tego ataku, muszą zagwarantować bezpieczeństwo oenzetowskiej misji.
Rosyjskie MSZ poinformowało, że szef dyplomacji Rosji Siergiej Ławrow podczas czwartkowej rozmowy telefonicznej zapewnił sekretarza stanu USA Johna Kerry'ego, że natychmiast po pojawieniu się doniesień o ataku "strona rosyjska zaapelowała do syryjskiego rządu o współpracę z ekspertami ONZ ds. broni chemicznej".
"Teraz opozycja powinna zagwarantować misji bezpieczny dostęp do miejsca, w którym miało dojść do incydentu" - napisało MSZ.
Z oświadczeniu rosyjskiego resortu dyplomacji wynika, że Ławrow i Kerry uzgodnili, iż konieczne jest "obiektywne śledztwo" oenzetowskich ekspertów w sprawie doniesień o ataku.
Syryjska opozycja oskarżyła w środę siły Asada o użycie na przedmieściach Damaszku gazu bojowego i spowodowanie śmierci od kilkuset do 1300 osób. Reżim stanowczo zaprzecza oskarżeniom. Wysoki rangą przedstawiciel służb bezpieczeństwa w Damaszku powiedział agencji AFP, że użycie takiej broni byłoby "politycznym samobójstwem".
Rosja jest najpotężniejszym sojusznikiem Syrii. W Radzie Bezpieczeństwa ONZ Moskwa wraz z Pekinem trzykrotnie blokowała rezolucje mające na celu wywarcie presji na Asada. Także z powodu sprzeciwu Rosji i Chin na zwołanym w trybie pilnym posiedzeniu w środę wieczorem czasu polskiego RB ONZ nie zażądała przeprowadzenia przez oenzetowskich inspektorów śledztwa w sprawie domniemanego ataku.
Wcześniej rosyjskie MSZ podkreślało, że atak mógł być prowokacją syryjskiej opozycji. Przedstawiciel MSZ powiedział, że rakieta z trującym środkiem chemicznym została wystrzelona z pozycji zajmowanych przez bojowników opozycji. Dodał, że analogicznego pocisku użyli - jak się wyraził - "terroryści" 10 marca w Chan al-Asal w prowincji Aleppo.
Reżim Asad i władze Rosji twierdzą, że w Chan al-Asal broni chemicznej użyli walczący z prezydentem rebelianci. Zginęło wówczas co najmniej 26 osób, w tym 16 syryjskich żołnierzy. Według syryjskiej opozycji reżim zaaranżował ten atak.
W Syrii od niedzieli przebywa 20-osobowy zespół ekspertów ONZ. Od poniedziałku sprawdzają oni doniesienia o wcześniejszym użyciu podczas wojny domowej w Syrii broni chemicznej. Zgodnie z umową między ONZ a syryjskim rządem podczas około dwutygodniowego pobytu inspektorzy odwiedzą trzy miejsca, w tym Chan al-Asal.
Syria jako jeden z niewielu krajów nie podpisała konwencji o zakazie broni chemicznej, która weszła w życie w 1997 roku. Zachód jest przekonany, że reżim syryjski posiada niezadeklarowane zapasy tej broni, m.in. sarinu i gazu musztardowego. (PAP)