Prezydent Kolumbii tegorocznym laureatem Pokojowej Nagrody Nobla
Prezydent Kolumbii Juan Manuel Santos został tegorocznym laureatem Pokojowej Nagrody Nobla za zdecydowane wysiłki na rzecz zakończenia trwającej od ponad 50 lat wojny domowej w swym kraju - ogłosiła w piątek szefowa Norweskiego Komitetu Noblowskiego Kaci Kullmann Five.
Decyzja ta jest komentowana jako zaskakująca, gdyż wielu obserwatorów w ostatnich dniach wśród faworytów do pokojowego Nobla nie wymieniało już twórców kolumbijskiego układu pokojowego. Powodem było niedzielne referendum, w którym Kolumbijczycy niewielką liczbą głosów odrzucili umowę z lewicowymi rebeliantami z Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii (FARC).
Jednak według Komitetu "niekoniecznie oznacza to, że proces pokojowy umarł". Five przypomniała, że w referendum Kolumbijczycy "nie głosowali za pokojem lub przeciwko niemu", lecz w sprawie porozumienia zawartego z FARC.
Przyznając Santosowi pokojowego Nobla, Komitet Noblowski chce wesprzeć "wszystkich tych, którzy dążą do osiągnięcia pokoju, pojednania i sprawiedliwości w Kolumbii" - dodała Five.
"Nagroda powinna być także postrzegana jako wyraz hołdu dla narodu kolumbijskiego" - oświadczyła.
Szefowa Komitetu wyraziła nadzieję, że tegoroczny pokojowy Nobel "da prezydentowi siłę", by kontynuować wysiłki na rzecz zakończenia krwawego konfliktu, w wyniku którego zginęło ponad 220 tys. ludzi.
"Istnieje realne zagrożenie załamania się procesu pokojowego i wznowienia wojny domowej" i dlatego tak ważne jest "utrzymanie przez obie strony zawieszenia broni, uzgodnionego przez Santosa" i lidera rebeliantów Rodrigo Londono, znanego również pod wojennym pseudonimem Timoleon Jimenez albo Timoszenko - zaapelowała Five.
Laureatem nie został Londono, z którym Santos 26 września podpisał w Cartagenie układ pokojowy. Jeszcze przed referendum typowano, że Santos może otrzymać pokojowego Nobla wraz z Londono.
Five pytana przez dziennikarzy, dlaczego Komitet uhonorował jedynie jedną ze stron, odpowiedziała, że "w tym procesie pokojowym jest wiele stron, ale to prezydent Santos przejął inicjatywę, silnie dążąc do osiągnięcia rezultatu".
Przypomniała, że wcześniej podejmowano w Kolumbii podobne inicjatywy pokojowe, które jednak nie pociągnęły za sobą konkretnych działań.
Ekspert Norweskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (NUPI) Sverre Lodgaard jest zaskoczony, że Nagroda Nobla trafiła tylko do prezydenta Kolumbii, gdyż "porozumienie pokojowe zawierają co najmniej dwie strony". "Z drugiej strony prezydent jest głową państwa, a partyzanci z FARC mają na sumieniu zbyt wiele zbrodni" - dodał Lodgaard.
Według komentatorki norweskiej gazety "Aftenposten" Helene Skjeggestad tegoroczny werdykt może być problematyczny także z innego powodu. "Nagroda Nobla została przyznana w związku z toczącym się aktualnie procesem pokojowym, w który zaangażowana jest także Norwegia. Może to budzić dylematy" - stwierdziła dziennikarka.
Znawca Kolumbii z Uniwersytetu w Oslo Steinar Andreas Saether liczy, że Nagroda Nobla wywrze presję na prezydencie Kolumbii oraz FARC, aby doprowadzić proces pokojowy do końca. Jednocześnie nie sądzi, by Nobel spowodował, że społeczeństwo kolumbijskie będzie świętować.
"Przyznanie Nagrody Nobla prezydentowi może zostać odebrane jako działanie aroganckie, próba zmiany wyniku referendum, w którym większość nie zaakceptowała warunków ustanowienia pokoju" - zauważył Saether.
Jednocześnie kolumbijski dziennikarz Enrique Salinas, który przysłuchiwał się w Oslo werdyktowi Norweskiego Komitetu Noblowskiego przyznał, że był nim mocno zaskoczony. "Tak jak wielu innych sądziłem, że po negatywnym wyniku referendum Nagroda Nobla będzie możliwa dopiero w przyszłości" - stwierdził Salinas. Przyznał, że przedstawiciele FARC mogą być niezadowoleni z uhonorowania prezydenta Santosa.
Doradca kolumbijskiego prezydenta Camilo Granada w rozmowie ze szwedzką agencją prasową TT podkreślił, że kolumbijskie prawo uniemożliwia powtórzenie referendum. "Wierzę jednak, że Nagroda Nobla pozytywnie wpłynie na proces pokojowy w przyszłości" - stwierdził.
Aby wzmocnić prawowitość umowy kończącej trwającą od 52 lat wojnę partyzancką w Kolumbii, porozumienie musiało jeszcze zostać zatwierdzone w niezobowiązującym referendum, które odbyło się 2 października. Ku ogólnemu zaskoczeniu 50,21 proc. głosujących wypowiedziało się przeciwko porozumieniu pokojowemu. Frekwencja wyniosła 37,28 proc.
Mimo tego wyniku Santos i Londono zapowiedzieli podjęcie działań mających ożywić proces pokojowy.
Przeciwnicy porozumienia krytykowali przede wszystkim "pobłażliwe" kary przewidziane dla sprawców najpoważniejszych zbrodni i udział zdemobilizowanych bojówek w życiu politycznym.
Nagroda Nobla dla prezydenta Kolumbii to także pierwsza Pokojowa Nagroda Nobla dla Ameryki Południowej i Łacińskiej od ponad 20 lat. W 1992 roku Pokojowym Noblem uhonorowano Rigoberta Menchu z Gwatemali. Wcześniej w 1936 roku Nobla otrzymał Argentyńczyk Carlos Saavedra Lamas, w 1980 Adolfo Perez Esquivel (Meksyk) oraz w 1982 roku Alfonso García Robles (Meksyk).
W wyniku konfliktu w Kolumbii, w który zaangażowane były skrajnie lewicowe bojówki, skrajnie prawicowe oddziały paramilitarne i siły zbrojne, od 1964 roku zginęło 220 tys. ludzi, za zaginionych uznano 45 tys., a 6,9 mln musiało opuścić swoje domy.
Pokojowy Nobel zostanie wręczony 10 grudnia, w rocznicę śmierci fundatora Alfreda Nobla, w Oslo. Nagroda warta jest 8 milionów koron szwedzkich (930 tys. dolarów).
Do Pokojowej Nagrody Nobla zgłoszono w tym roku rekordową liczbę kandydatur - 376, w tym 228 osób i 148 organizacji.
W ub. roku pokojowego Nobla otrzymał Tunezyjski Kwartet na rzecz Dialogu Narodowego za "wkład w budowanie pluralistycznej demokracji w Tunezji po jaśminowej rewolucji z 2011 roku". (PAP)