Premier Gracji na Lesbos: nie radzimy sobie z kryzysem migracyjnym
Premier Grecji Aleksis Cipras podczas czwartkowej wizyty na Lesbos przyznał, że jego kraj nie radzi sobie z tysiącami migrantów, którzy codziennie na łodziach przybijają do brzegów wyspy. Uchodźcy przebywają w złych warunkach. Na cmentarzach i w kostnicach brakuje miejsc.
"Walczymy z czymś, co przekracza nasze możliwości, wszyscy powinni to zrozumieć" - powiedział Cipras w centrum rejestracji migrantów, które odwiedził wraz z przewodniczącym Parlamentu Europejskiego Martinem Schulzem.
Od początku roku do Grecji przybyło ponad 600 tys. imigrantów, w tym większość przez Lesbos, skąd promami przedostają się do kontynentalnej części kraju, a później podróżują do zamożniejszych krajów północnej Europy. Organizacje pomocowe krytykują warunki, w jakich na Lesbos przetrzymywani są uchodźcy.
Co najmniej 430 osób zginęło w tym roku podczas krótkiej przeprawy między Turcją a Grecją, w tym wiele u wybrzeży Lesbos. Cipras zaznaczył, że konieczne jest osiągnięcie porozumienia z Ankarą w sprawie powstrzymania tej fali.
Główny cmentarz i kostnica w Mitilini, stolicy Lesbos, są pełne - żali się w rozmowie z agencją AFP Effi Latsoudi, członkini lokalnego kolektywu, który walczy o godny pochówek dla migrantów.
"Mamy nadzieję, że wkrótce władze znajdą rozwiązanie tego problemu i że ciała, które znajdują się w kontenerze chłodniczym przy szpitalu, będą mogły zostać pochowane" - dodaje.
Z powodu trwającego strajku greckich marynarzy, protestujących przeciw obniżeniu ich emerytur, na Lesbos utknęło ok. 15 tys. migrantów. Od poniedziałku nie kursują promy, którymi uchodźcy byli przewożeni do Grecji kontynentalnej.
Międzynarodowy Komitet Ratunkowy (IRC) alarmuje, że warunki w jednym z głównych ośrodków na Lesbos są nie do przyjęcia, i przypomina, że Grecja od lat miała kłopoty z radzeniem sobie z o wiele mniejszą niż dziś liczbą migrantów.
W Morii, obozie wojskowym przekształconym w ośrodek dla uchodźców, Cipras i Schulz byli świadkami frustracji migrantów.
"Jesteśmy tu od trzech dni. Jesteśmy głodni. Mam dwójkę dzieci, są chore" - wykrzyczał jeden z mężczyzn, zwracając się do Ciprasa.
Premier poklepał go po ramieniu i zapewnił, że państwo zrobi "wszystko, co w jego mocy".
Urząd wysokiego komisarza ONZ ds. uchodźców (UNHCR) w czwartek zaapelował o dodatkowe 96,15 mln dolarów, by pomóc Grecji i dotkniętym kryzysem migracyjnym państwom na Bałkanach. Sprawia to, że całkowity koszt działań podjętych w związku z kryzysem ma sięgnąć 172,72 mln dolarów. W tym roku Grecja otrzymała 5,9 mln euro (6,4 mln dolarów) unijnej pomocy na ten cel.
UNHCR spodziewa się, że pomiędzy listopadem 2015 roku a lutym 2016 roku średnio dziennie z Turcji będzie przybywać 5 tys. osób, co oznacza 600 tys. przybyszów w Grecji, Chorwacji, Serbii, Słowenii i Macedonii.
Z powodu złej pogody przemytnicy ludzi zaczęli obniżać ceny za ryzykowną przeprawę na pontonach. Żądają z kolei większych opłat za podróż łodzią.
"Gdy tu jechaliśmy, niestety widzieliśmy ponton pełen uchodźców. To, co dzieje się na Morzu Egejskim, jest przestępstwem i musi się skończyć" - dodał Cipras.
"Musimy porozumieć się z Turcją, by powstrzymać napływ uchodźców, podejmując działania przeciwko przemytnikom" - podkreślił.
W sumie w tym roku do Europy przybyło 752 tys. migrantów. 3 440 zginęło bądź zaginęło podczas pokonywania Morza Śródziemnego. Ponad 608 tys. przybyło do Grecji, a 140,2 tys. - do Włoch.
Ogromną większość stanowią Syryjczycy uciekający przed konfliktem zbrojnym w swoim kraju. Ok. 4,39 mln Syryjczyków znalazło schronienie w krajach sąsiednich, z czego 2,18 mln w Turcji i ponad milion w Libanie.(PAP)