Antyrządowa demonstracja w Rumunii po tragicznym pożarze w klubie
Ponad 20 tys. osób demonstrowało we wtorek wieczorem przed siedzibą rumuńskiego rządu w Bukareszcie, domagając się dymisji premiera i szefa MSW po tragicznym pożarze w klubie młodzieżowym, w którym zginęły 32 osoby.
"Zbrodniarze" - skandowano pod adresem szefa rządu Victora Ponty i ministra spraw wewnętrznych Gabriela Oprei przed rządowym gmachem na placu Zwycięstwa w centrum stolicy.
Demonstranci domagali się także dymisji mera czwartej dzielnicy Bukaresztu, gdzie w dawnej fabryce obuwia mieścił się popularny wśród młodzieży klub Colectiv, który spłonął w piątek wieczorem.
Trzej jego właściciele w poniedziałek zostali przesłuchani przez rumuńską prokuraturę i aresztowani za nieumyślne spowodowanie śmierci.
Bezpośrednia przyczyna piątkowej tragedii jest nadal wyjaśniana, władze podejrzewają jednak, że do wypadku przyczyniło się nieprzestrzeganie norm bezpieczeństwa. Wskazuje się m.in., że w klubie nie było wyjścia awaryjnego, a izolacja akustyczna sufitu była wykonana z łatwopalnych materiałów. MSW ustaliło, że klub nie miał zezwolenia na urządzenie pokazu pirotechnicznego, jaki towarzyszył odbywającemu się w piątek koncertowi.
Aresztowanym właścicielom lokalu zarzuca się, że pozwolili na to, by feralnej nocy w klubie znalazło się zbyt wiele osób, i nie zadbali o wyjścia awaryjne.
Dotychczas bilans ofiar śmiertelnych pożaru i paniki, jaka później nastąpiła, to 32 zabitych. Władze zastrzegają jednak, że liczba ta może wzrosnąć, bo wielu rannych jest w stanie ciężkim.(PAP)