Kreml wzywa, by nie wiązać katastrofy airbusa z operacją Rosji w Syrii
Nie należy wiązać katastrofy rosyjskiego airbusa A321 na Synaju z trwającą w Syrii operacją wojskową w Rosji - powiedział we wtorek rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Jak ocenił, są to "absolutnie różne kwestie".
"Jakiekolwiek hipotetyczne rozważania na ten temat są nie na miejscu. Są to (...) dwie absolutnie różne kwestie, nie należy tego wiązać" - powiedział rzecznik prezydenta Władimira Putina.
W ten sposób odpowiedział on na pytanie dziennikarzy, czy na przebieg operacji w Syrii mogłoby wpłynąć ewentualne potwierdzenie, że przyczyną katastrofy był akt terroru.
Pieskow powiedział, że na razie nie ma żadnych danych wskazujących na oznaki aktu terrorystycznego. "Na razie nie ma żadnych nowych danych, prowadzone jest śledztwo, trwa ono tylko dwie doby" - wskazał.
Rosyjskie lotnictwo wojskowe od 30 września prowadzi ostrzały w Syrii wymierzone przeciwko Państwu Islamskiemu (IS). Po katastrofie airbusa egipska filia IS ogłosiła, że to ona doprowadziła do katastrofy. Jednak Rosja, Egipt, a także Stany Zjednoczone uważają tę wersję za mało prawdopodobną.
Samolot airbus A321 należący do rosyjskich linii czarterowych Kogalymavia, znanych też jako Metrojet, zniknął z radarów w sobotę na wysokości blisko 9,5 km po ok. 23 minutach od startu i spadł na pustynny półwysep Synaj. Zginęły wszystkie 224 osoby na pokładzie, w większości turyści wracający do Petersburga z wakacji w Egipcie.(PAP)