Sąd: ekstradycja Romana Polańskiego do USA jest niedopuszczalna [wideo]
Krakowski sąd uznał w piątek, że ekstradycja znanego reżysera Romana Polańskiego do USA jest niedopuszczalna. Postanowienie to jest nieprawomocne; stronom przysługuje zażalenie do sądu wyższej instancji. "Odbyłem karę, sprawa skończona" - skomentował decyzję sądu reżyser.
Jeżeli sąd apelacyjny także utrzyma w mocy postanowienie o niedopuszczalności ekstradycji, będzie ono ostateczne. W przypadku prawomocnej decyzji o dopuszczalności ekstradycji ostateczna decyzja w tej sprawie należeć będzie do ministra sprawiedliwości.
Sąd odroczył o tydzień sporządzenie pisemnego uzasadnienia swojej decyzji, podał jednak ustne motywy swojej decyzji.
Według sądu, przed sądem w USA została zawarta ugoda z Romanem Polańskim, a kara - wykonana. "Ugoda została zawarta, co potwierdzają oświadczenia uczestniczących w niej osób i nie ma co do tego żadnych wątpliwości. W ramach tej ugody oskarżony przyznał się do jednego zarzutu, a reszta została odpuszczona" – stwierdził sąd w ustnym uzasadnieniu postanowienia.
Sąd szczegółowo zrelacjonował przebieg postępowania przeciwko Polańskiego w USA, w trakcie którego – jak stwierdził - złamano zawartą ugodę i proponowano inną, niedającą gwarancji i pewności Polańskiemu. Sąd wskazywał okoliczności i osoby, które sprawiły, że w wielu aspektach doszło do rażącego naruszenia procedur i złamania zasady obiektywizmu i niezawisłości; podzielił w tym zakresie argumenty obrońców.
"Trudno się do tego odnieść bez emocji; niezależnie od różnic prawnych pojęcie niezawisłości jest podobne" – podkreślił sędzia Dariusz Mazur, odwołując się do swoich doświadczeń jako sędziego z długoletnim stażem i przewodniczącego wydziału karnego. "Przyznam szczerze, że według mnie to nie mieści się w żadnych kanonach" – dodał w uzasadnieniu.
Jak podkreślił, łączny okres pozbawienia wolności Romana Polańskiego razem z pobytem w zakładzie karnym w USA i aresztem domowym w Szwajcarii wyniósł już równowartość 365 dni kary. "Jest to ośmiokrotność kary według pierwszej ugody i czterokrotność późniejszej, narzuconej ugody. Pojawia się retoryczne pytanie – o co chodzi Amerykanom z tym wnioskiem o ekstradycję? Sąd racjonalnej odpowiedzi nie znajduje. Na zdrowy rozum nie ma na to dobrej odpowiedzi" – mówił w uzasadnieniu sędzia Mazur.
Sędzia zaznaczył, że "Polska jest stroną Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i Podstawowych Wolności – i jest zobowiązana o przestrzegania zapisów tej konwencji". "W przypadku stwierdzenia dopuszczalności ekstradycji doszłoby do naruszenia praw Romana Polańskiego i Polska naraziłaby się na zarzuty złamania konwencji" – powiedział sędzia Mazur, podzielając w tym zakresie argumenty obrońców Romana Polańskiego.
W ocenie sądu ekstradycja byłaby związana z bezprawnym pozbawieniem wolności na co najmniej kilka tygodni w trudnych warunkach. "Trudno uznać, że osadzenie 82-letniej osoby w areszcie w celu wyjaśnienia nieprawidłowości i stwierdzenia, że kara została odbyta, jest konieczne" – stwierdził sąd w uzasadnieniu.
Zwrócił też uwagę na "wyraźną asymetrię sprawy" – z jednej strony Polański jest poszukiwany od kilkudziesięciu lat, z drugiej – te same organy nie robią nic, by wyjaśnić nieprawidłowości w tym postępowaniu. "Wydaje się, że łatwiej tym organom wykorzystać przewagę i zapominając o błędach zastosować obronę przez atak" – powiedział sędzia, dodając, że prawdopodobnie "gdyby nie chodziło o Romana Polańskiego, do którego przykleiła się opinia złego chłopca, ugoda nie zostałaby zerwana".
Podkreślił rolę w tym postępowaniu adwokatów, którzy "zdołali zebrać całe dossier i przedstawić je sądowi, by ocenić całe tło zdarzenia". "Gdyby Roman Polański nie dysponował środkami, sąd opierałby się na materiale ekstradycyjnym i nie wiedziałby, jak ono się toczyło, bo nie było o tym mowy w dokumentach z USA. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że prawa Romana Polańskiego zostały złożone na ołtarzu dobrej opinii sądu, nadszarpniętej w latach 1977-78 przez sędziego Laurence’a Rittenbanda i prokuratora Davida Wellsa" – powiedział sędzia.
Zwrócił też uwagę, że sąd również na gruncie Kodeksu postępowania karnego dopatruje się podstaw do odmowy ekstradycji. Ekstradycja bowiem powinna zmierzać albo do wykonania kary, albo do dalszego procedowania, a w przypadku Romana Polańskiego żaden z tych przypadków nie zachodzi.
Obaj obrońcy Romana Polańskiego powiedzieli dziennikarzom po posiedzeniu, że czują wielką satysfakcję i nie będą składać zażalenia. Również sam Roman Polański powiedział na popołudniowym spotkaniu z dziennikarzami, że jest bardzo szczęśliwy z zakończenia sprawy. "To mnie kosztowało dużo wysiłku, zdrowia i kłopotów. Cieszę się, że zaufałem polskiej sprawiedliwości. Byłem zawsze przekonany, że to się dobrze skończy" – powiedział Polański.
Prokuratura podejmie decyzję w sprawie ewentualnego zażalenia po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem postanowienia. Jak zapowiedział sąd, będzie ono liczyć co najmniej 150 stron.
Ekstradycji Polańskiego domagały się Stany Zjednoczone. W 1977 r. reżyser został uznany przez sąd w Los Angeles za winnego uprawiania seksu z nieletnią Samanthą Gailey (obecnie Geimer). Polański przyznawał, że doszło do seksu z Gailey, ale odbyło się to za jej przyzwoleniem. Przed ogłoszeniem wyroku opuścił USA, obawiając się, że sędzia nie dotrzyma warunków zawartej z nim wtedy ugody.
Obrońcy Polańskiego - adwokaci Jan Olszewski i Jerzy Stachowicz - wykazywali przed sądem, że wniosek o ekstradycję jest bezzasadny z powodu zawarcia ugody przed sądem amerykańskim i odbyciu kary przez poszukiwanego.
W 1977 r. Polańskiemu zarzucono sześć przestępstw, w tym gwałt na osobie pod wpływem narkotyków i molestowanie nieletniej. Jak informowali obrońcy, na mocy zawartej ze stronami ugody Polański przyznał się do uprawiania seksu z nieletnią, a prokuratura wycofała pozostałe zarzuty.
W ramach uzgodnionej kary reżyser dobrowolnie stawił się do zakładu karnego i spędził tam 42 dni na tzw. obserwacji diagnostycznej, która maksymalnie może trwać 90 dni. Po tym okresie został zwolniony przez władze więzienne, według których jego dalszy pobyt w więzieniu nie był wskazany. Jednak przed ogłoszeniem wyroku reżyser opuścił USA, obawiając się, że sędzia nie dotrzyma warunków zawartej ugody. O tych okolicznościach mówi m.in. film dokumentalny "Roman Polański. Ścigany i pożądany" Mariny Zenovich z 2008 r., z którym zapoznał się sąd. Transkrypcja wypowiedzi sędziego i prokuratora z filmu została zaliczona w poczet materiału dowodowego.
W wystąpieniu końcowym obrońcy powoływali się m.in. na zgromadzone do sprawy dokumenty, oświadczenia uczestników postępowania w USA, ich wywiady i wypowiedzi do filmu Mariny Zenovich, oraz notarialne oświadczenie reżyserki, że wywiady na potrzeby filmu są autentyczne.
"Zaskakująca i niezrozumiała jest determinacja amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości w sytuacji, kiedy pokrzywdzona domaga się od wielu lat umorzenia, wybaczyła mu i pojednała się, a kara została uzgodniona i wykonana z nawiązką, na co są wiarygodne dowody" – powiedział mec. Olszewski. Jak podkreślił, "Amerykanie grają nie fair, celowo ukrywają niewygodne fakty, a eksponują inne". "To nie Roman Polański naruszył warunki ugody" – stwierdził.
Z kolei mec. Stachowicz stwierdził, że "z europejskiego punktu widzenia w sprawie Romana Polańskiego naruszono przepisy Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i Podstawowych Wolności", jak zakaz nieludzkiego lub poniżającego traktowania, prawo do wolności i bezpieczeństwa osobistego, zakaz karania bez podstawy prawnej, prawo do uszanowania życia prywatnego i rodzinnego.
Prokuratura podtrzymała wniosek o stwierdzenie dopuszczalności ekstradycji. "Dostrzegamy nieprawidłowości w postępowaniu przeciwko Romanowi Polańskiemu w USA, jednak wniosek należy uznać za wiarygodny" – powiedziała w wystąpieniu końcowym przed sądem prok. Danuta Bieniarz.
Wskazała, że nie ma bezwzględnych przeszkód do ekstradycji – ponieważ mimo upływu przedawnienia w Polsce czyny zarzucane Polańskiemu nie przedawniły się w USA; Polański nie został osądzony za nie w Polsce i brak jest dowodu, że w USA zapadł wyrok lub inne orzeczenie rozstrzygające kwestię winy i kary. Ponadto – mówiła przedstawicielka prokuratury – Polański nie jest zagrożony karą śmierci lub nieludzkim traktowaniem w USA. Nie można też uznać, aby ekstradycja Polańskiego była sprzeczna z prawem polskim - stwierdziła Bieniarz.
Jak przyznała, "otwarta dla ministra sprawiedliwości pozostaje kwestia, czy wydanie jest właściwe", ponieważ "mogą wystąpić fakultatywne przesłanki odnośnie odmowy wydania".
Wniosek USA o ekstradycję Polańskiego trafił do Polski na początku 2015 r. Wcześniej - w październiku 2014 r. - władze USA wystąpiły o aresztowanie Polańskiego do czasu złożenia formalnego wniosku o ekstradycję. Krakowska prokuratura, do której przekazano sprawę, uznała, że nie jest to konieczne.
Przesłuchanie Polańskiego w prokuraturze odbyło się 14 stycznia i trwało blisko 9 godzin. Polański powiedział po nim mediom, że poddał się procedurze ekstradycyjnej i że ma zaufanie do polskiego wymiaru sprawiedliwości.
20 stycznia prokuratura skierowała do sądu formalny wniosek o stwierdzenie dopuszczalności ekstradycji. Wskazała w nim, że z umowy ekstradycyjnej zawartej między Polską a USA wynika, że można wydać obywatela polskiego do USA - także w przypadku przedawnienia ścigania w Polsce, gdy w USA okres przedawnienia nie upłynął. Prokuratura podkreślała jednocześnie, że zajmuje stanowisko "jedynie w odniesieniu do przesłanek formalnych i nie odnosi się do innych okoliczności".
Polański złożył wyjaśnienia na pierwszym posiedzeniu sądu 25 lutego. Na kolejnym posiedzeniu 9 kwietnia sąd postanowił m.in. zwrócić się do USA o dokumenty dotyczące postępowania przeciw reżyserowi w USA, jego pobytu w zakładzie karnym w Chino w Kalifornii i wniosku ekstradycyjnego do Szwajcarii, zakreślając termin odpowiedzi do 3 miesięcy. O odpowiednie dokumenty dotyczące postępowania ekstradycyjnego sąd wystąpił także do Szwajcarii. Dokumenty wpłynęły w zakreślonym terminie. Na posiedzeniu w maju sąd obejrzał film Zenovich.
Polański, który ma polskie i francuskie obywatelstwo, w 2009 r. został zatrzymany na lotnisku w Zurychu na podstawie amerykańskiego nakazu aresztowania. Po trzymiesięcznym pobycie w areszcie i siedmiomiesięcznym areszcie domowym został uwolniony. Władze Szwajcarii zdecydowały, że nie wydadzą go USA, ponieważ "nie można wykluczyć z całkowitą pewnością błędu we wniosku ekstradycyjnym USA".
Po aresztowaniu Polańskiego w Szwajcarii pokrzywdzona Samantha Geimer (poprzednio Gailey) wezwała sąd apelacyjny w Kalifornii, by umorzył sprawę karną przeciwko Polańskiemu, ale sąd odrzucił zarówno jej wniosek o umorzenie sprawy, jak i późniejszy wniosek obrońców - o zaoczny proces.
W przeprowadzonej wówczas analizie prawnej Prokuratura Generalna uznała w 2010 r., że ewentualne wydanie Polańskiego przez Polskę jest niemożliwe m.in. z powodu przedawnienia. Jesienią 2014 r. rzecznik PG Mateusz Martyniuk mówił jednak, że "ta opinia ma znaczenie, ale nie jest wiążąca". Wskazywał też, że polsko-amerykańska umowa o ekstradycji "wyklucza przesłankę przedawnienia".
W toku szwajcarskiego postępowania ekstradycyjnego Polański opublikował na portalu internetowym artykuł "Nie mogę dłużej milczeć", w którym stwierdził, że "żądanie od szwajcarskich władz ekstradycji jest oparte na fałszu". Wskazał, że 33 lata temu został uznany za winnego, ale 42 dni, które spędził w 1977 r/ w więzieniu Chino w Kalifornii, miały być uznane za pełen wyrok. "Kiedy wyszedłem z więzienia, sędzia zmienił zdanie i uznał, że czas, jaki w nim spędziłem, nie wystarczy za pełen wyrok, i to usprawiedliwia mój wyjazd z USA" - napisał reżyser.
Polański (autor takich filmów jak "Nóż w wodzie", "Dziecko Rosemary", "Chinatown", "Pianista", "Pisarz widmo") mieszka obecnie we Francji ze swoją żoną, francuską aktorką Emmanuelle Seigner i ich dziećmi. Z obawy przed aresztowaniem Polański nie odebrał w 2003 r. Oscara, przyznanego mu za reżyserię "Pianisty".(PAP)