11 zabitych w katastrofie samolotu transportowego USA
Na lotnisku w Dżalalabadzie we wschodnim Afganistanie rozbił się w nocy z czwartku na piątek amerykański wojskowy samolot transportowy typu C-130 Hercules. Zginęło 11 osób - poinformował Pentagon. Talibowie twierdzą, że zestrzelili tę maszynę.
"Nasi mudżahedini zestrzelili amerykański samolot czterosilnikowy w Dżalalabadzie, gdy startował" - napisał na Twitterze rzecznik talibów Sabiullah Mudżahid. Według niego zginęło co najmniej 15 osób.
Światowe agencje przypominają jednak, że talibowie często przypisują sobie katastrofy lotnicze w Afganistanie i podają wyższy od oficjalnego bilans.
Armia USA wszczęła śledztwo, które ma wyjaśnić, dlaczego maszyna rozbiła się na lotnisku w Dżalalabadzie. Według amerykańskich wojskowych był to wypadek, gdyż nic nie wskazuje na to, że samolot mógł zostać zestrzelony.
Zginęło sześciu amerykańskich wojskowych i pięciu pasażerów, cywilów pracujących dla amerykańskiej armii w Afganistanie, czyli wszystkie osoby znajdujące się na pokładzie.
NATO zakończyło misję bojową w Afganistanie w 2014 roku. Jednak w kraju pozostało ok. 13 tys. zagranicznych żołnierzy, których głównym zadaniem jest szkolenie sił Afganistanu i doradzanie im.
Według Sojuszu we wschodnim Afganistanie przebywa ok. tysiąca żołnierzy koalicji, w tym Amerykanie i Polacy, a także ok. 40 tys. afgańskich wojskowych. W całym kraju przebywa również ok. 35 tys. cywilów zatrudnionych przez zagraniczne armie.
Do wypadku samolotu doszło po odbiciu przez afgańskie siły niektórych części strategicznego miasta Kunduz z rąk talibów, którzy zajęli je w poniedziałek.
Aby pomóc afgańskiemu wojsku w kontrofensywie, do położonego na północy kraju Kunduzu wysłano siły specjalne NATO - Niemców, Amerykanów i Brytyjczyków. Według Sojuszu w czwartek Amerykanie odpowiedzieli na atak talibów. Armia USA dokonała także kilku nalotów na cele talibów.
W 2011 roku talibowie zestrzelili śmigłowiec CH-47 Chinook. Zginęło wówczas 38 osób, w tym 30 amerykańskich żołnierzy.(PAP)