Zdaniem Rzecznika Praw Obywatelskich, potrzebna zmiana polskiej polityki migracyjnej
Ze względu na historię jesteśmy szczególnie predestynowani do solidarności, ale nie wymuszanej "kwotami europejskimi", lecz własnym wyborem etycznym i wspólnym odruchem serca - napisała RPO Irena Lipowicz, wzywając do gruntownej zmiany polskiej polityki migracyjnej.
Jak podkreśliła odchodząca Rzecznik Praw Obywatelskich w swym ostatnim piśmie, które w piątek otrzymała PAP, to, co dziś obserwujemy w Europie, nie jest zwykłym kryzysem migracyjnym. "To prawdopodobnie początek nowej +wędrówki ludów+. Długotrwała migracja tysięcy ludzi z Bliskiego Wschodu i Afryki, ale także z terenów wschodniej Ukrainy czy południowej Europy, doprowadzanych do ostateczności przez wojnę, biedę, czasami wieloletnią suszę i wędrujących na zachód i północ" - oceniła.
"Obchodzimy z radością kolejną rocznicę Solidarności. Możemy być dumni, że 35 lat temu ponownie stanęliśmy jako społeczeństwo na czele walki o wolność +waszą i naszą+, o czym świadczy słynny list Solidarności do narodów Europy Wschodniej, działanie podjęte wtedy przez I Zjazd Solidarności z wielką odwagą, w atmosferze śmiertelnego zagrożenia. Musimy pamiętać o bohaterach tamtych czasów, zwłaszcza o tych, którzy żyją dziś w biedzie i zapomnieniu. (...) Uważam, że dzisiaj nakaz solidarności dotyczy także ofiar wojny na Bliskim Wschodzie, desperacko szturmujących Europę oraz ofiar konfliktu na terytorium Ukrainy. Tu nie chodzi o 2 tys. osób; rozwój sytuacji, która nadchodzi, wykracza poza ramy naszego wyobrażenia i zdolności działania na dotychczasowych zasadach" - napisała.
Lipowicz uważa, że mamy prawo pomagać grupom szczególnie zagrożonym śmiercią, a do takich w przypadku Syrii należą zarówno chrześcijanie, jak i jezydzi - jako przeznaczeni do eksterminacji przez agresywnych najeźdźców Państwa Islamskiego. "Stąd inicjatywy szczególnego, ale nie wyłącznego skupienia się na takich grupach nie mają w sobie, z punktu widzenia praw człowieka i równości wobec prawa, nic nagannego. Oznacza to bowiem, że kryterium jest skala prześladowań, a nie wyznanie" - wskazała.
W jej ocenie Polska ma dobre podstawy prawne, ale potrzeba większej swobody prawnej w przyznawaniu obywatelstwa polskiego całkowicie już zintegrowanym przybyszom, np. z Ukrainy czy Polakom z Kazachstanu.
"Nowego podejścia wymaga też procedura przyjmowania uchodźców, która powinna być szybsza i przez to skuteczniejsza. Konieczne jest przyznanie obywatelstwa kilku tysiącom od lat żyjącym w Polsce lub już tu urodzonym bezpaństwowcom" - podkreśliła. "Wzmocnienia wymaga koordynacja resortów, co wykazał kryzys wokół grupy Romów rumuńskich we Wrocławiu. W moim przekonaniu powinien także pilnie powstać fundusz interwencyjny, z którego będą mogły korzystać samorządy obciążone ogromną masą uchodźców nagle napływających do kraju" - wskazała.
Lipowicz uważa, że nastał już czas na zasadniczą zmianę polskiej polityki migracyjnej opracowanej w porozumieniu między Prezydentem RP i Radą Ministrów. "Wśród migrantów jest wielu młodych i zdolnych ludzi, chętnych do pracy i integracji. Przypominam, że średnia wieku polskich pielęgniarek to 48 lat. Jest niezrozumiałe, dlaczego mamy zamykać drzwi przed ludźmi, którzy w tak wielu dziedzinach ostatecznie, nawet po początkowych trudnościach adaptacyjnych, wzbogacą nasz kraj. Otwarcie się na przybyszy jest zgodne z polską historią i tradycją, o czym najlepiej świadczy różnorodność polskich nazwisk" - zauważyła.
"Ze względu na swoją dramatyczną historię Polska jest szczególnie predestynowana do okazywania solidarności. Nie chodzi o to, aby była ona wymuszana +kwotami europejskimi+, ale powinna być naszym własnym wyborem etycznym i wspólnym odruchem serca. Można to zrobić w sposób mądry, nie narażając ani bezpieczeństwa państwa, ani perspektyw rozwojowych naszej Ojczyzny" - napisała na koniec, dziękując wszystkim za współpracę w ciągu jej 5-letniej kadencji.
W przyszłym tygodniu Komisja Europejska ma przedstawić nowe propozycje działań w obliczu bezprecedensowej fali imigrantów i uchodźców napływających do Unii, w tym dotyczące dystrybucji uchodźców pomiędzy kraje UE. Premier Ewa Kopacz na sobotę zwołała posiedzenie Rządowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego ws. imigrantów. Polska zaproponowała w lipcu, że w ciągu 2 lat przyjmie 2 tys. uchodźców, głównie z Syrii i Erytrei.
W czerwcu część państw, w tym Polska, sprzeciwiła się propozycji ustanowienia wiążących kwot rozmieszczenia uchodźców między państwa unijne. Według tych kwot miano by rozdzielić 40 tys. uchodźców, którzy dotarli do Włoch i Grecji, oraz 20 tys. z obozów poza UE. W obliczu nasilenia kryzysu migracyjnego w UE rośnie presja na ustanowienie obowiązkowego systemu dystrybucji uchodźców.
Rzeczniczka KE ds. migracji Natasha Bertaud powiedziała w czwartek, że czerwcowe propozycje w sprawie relokacji imigrantów były "tylko punktem startowym". "Zastanawiamy się, co więcej można zrobić, by pomóc Włochom, Grecji i Węgrom" - dodała.
Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk również w czwartek ocenił, że kraje UE powinny sprawiedliwie rozdzielić między siebie co najmniej 100 tys. uchodźców. Podkreślił, że ci, którzy w przeszłości doświadczyli solidarności UE, powinni okazać ją teraz.
Według nieoficjalnych doniesień mediów plany KE mają zakładać relokację między kraje UE dodatkowych 120 tys. uchodźców, oprócz 40 tys., których rozdzielenie zaproponowano w czerwcu.
Kanclerz Niemiec Angela Merkel ostrzegła w poniedziałek, że jeśli UE nie porozumie się co do sprawiedliwego rozdziału uchodźców, zakwestionowane zostanie istnienie strefy Schengen.(PAP)