Jest postępowanie sprawdzające prokuratury po zawiadomieniu PiS
Warszawska prokuratura wszczęła postępowanie sprawdzające po zawiadomieniu PiS ws. domniemanego przestępstwa rządu i polityków PO w związku m.in. z wyjazdowymi posiedzeniami rządu.
Poinformował o tym w poniedziałek PAP prok. Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Postępowanie sprawdzające w terminie do 30 dni kończy się decyzją o wszczęciu śledztwa lub jego odmowie.
O złożeniu zawiadomienia informował szef sztabu wyborczego PiS Stanisław Karczewski.
Podstawą zawiadomienia są artykuły karne Kodeksu wyborczego oraz ustawy o partiach politycznych. Mówią one o odpowiedzialności karnej dla tego, kto w związku z wyborami "udziela komitetowi wyborczemu partii politycznej albo koalicyjnemu komitetowi wyborczemu lub przyjmuje w imieniu tych komitetów korzyść majątkową z innego źródła niż z funduszu wyborczego partii politycznej tworzącej komitet wyborczy partii politycznej lub z funduszów wyborczych partii politycznych tworzących koalicyjny komitet wyborczy" oraz dla tego, kto "udziela komitetowi wyborczemu lub przyjmuje w jego imieniu korzyść majątkową o charakterze niepieniężnym inną niż nieodpłatne usługi polegające na rozpowszechnianiu plakatów i ulotek wyborczych przez osoby fizyczne oraz pomocy w pracach biurowych udzielanej przez osoby fizyczne". Grozi za to grzywna od 1000 do 100 tys. zł.
Według ustawy o partiach politycznych, grzywna, kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2 grozi zaś temu, kto "wydatkuje środki partii politycznej w celu finansowania kampanii wyborczych bez pośrednictwa Funduszu Wyborczego".
We wniosku do prokuratury, który Karczewski przekazał dziennikarzom na poniedziałkowym briefingu, wskazano, że wyjazdowe posiedzenie rządu zorganizowane 28 lipca we Wrocławiu "w trakcie kampanii wyborczej do Sejmu i Senatu" stanowiło "serię spotkań z wyborcami o charakterze agitacyjnym z wykorzystaniem środków Skarbu Państwa będących w dyspozycji Rady Ministrów, w szczególności wydatkowanych na transport osób i sprzętu (meble)".
Dotychczas odbyły się wyjazdowe posiedzenia rządu w Katowicach, Łodzi i Wrocławiu; we wtorek posiedzenie Rady Ministrów zostanie zorganizowane w Krakowie. Według PiS agitacją wyborczą była także podróż premier na trasie z Warszawy do Małopolski w ramach trwającej od czerwca akcji wizerunkowej premier Kopacz pt. "Kolej na Ewę". PiS zarzucił także PO rozpowszechnianie billboardów z wizerunkiem premier Kopacz opatrzonych napisem "Słucham, rozumiem, pomagam" i logotypem Platformy. W ten sposób - jak podkreślono w piśmie - udzielono komitetowi wyborczemu PO "korzyści majątkowych o charakterze niepieniężnym" polegających na rozpowszechnianiu plakatów i ulotek wyborczych ze środków z innego źródła niż fundusz wyborczy partii politycznej tworzącej komitet wyborczy.
Także w poniedziałek kandydatka PiS na premiera Beata Szydło powiedziała, że posiedzenia rządu poza Warszawą, to tak naprawdę "wyjazdowe posiedzenia sztabu wyborczego Platformy Obywatelskiej". Wątpi ona w czyste intencje premier Ewy Kopacz, ponieważ ta nie pojawiła się w Brzeszczach, aby porozmawiać o problemach miejscowej kopalni, a była w odległym o kilka kilometrów Oświęcimiu. "Jeżeli ona mówi, że jeździ, aby rozwiązywać prawdziwe problemy Polaków, żeby je poznawać, to ja pokazuję ten problem, którego pani premier nie chce zauważyć" - powiedziała Szydło.
Premier Kopacz zadeklarowała w poniedziałek, że nadal będzie realizować wyjazdowe posiedzenia rządu. "Uważam, że to jest bardzo dobry sposób na przybliżenie władzy do ludzi" - argumentowała. Dodała, że skrupulatnie stara się oddzielać działalność rządową od partyjnej.
O ocenę zawiadomienia PiS pytano też szefa MSZ Grzegorza Schetynę. "To brak siły i brak możliwości. Posiedzenia rządu, tego i następnego, co jakiś czas powinny odbywać się na wyjazdach. Rząd powinien rozmawiać i słuchać społeczności lokalnej, to służy Polsce" - mówił Schetyna. "Bardziej absurdalnego zarzutu nie można usłyszeć, bo jeżeli opozycja czyni zarzut rządowi z tego powodu, że pracuje, to naprawdę powinna się opozycja podrapać troszeczkę po głowie, zastanowić raz jeszcze, a później wyjść z jakimś bardziej przemyślanym komunikatem" - powiedział szef MAC Andrzej Halicki.
W przesłanym PAP w poniedziałek stanowisku Państwowa Komisja Wyborcza podkreśliła, że "jeżeli wyborca lub komitet wyborczy zauważą karalne nieprawidłowości w prowadzeniu kampanii, mogą zgłosić to organom ścigania, a o zasadności zarzutów zdecydują te organy i ewentualnie sąd". "Ocena prowadzonej kampanii wyborczej nie należy do zadań Państwowej Komisji Wyborczej" - dodaje Komisja. PKW wydaje wyjaśnienia czy stanowiska dotyczące zasad prowadzenia i finansowania kampanii, ale nie wydaje sądów co do konkretnych zachowań komitetów wyborczych. Komisja sprawuje także nadzór w zakresie gospodarki finansowej, ocenia zgłoszone (do 3 miesięcy po wyborach) sprawozdania finansowe komitetów wyborczych.
Platforma w zeszłym tygodniu zarzuciła PiS, że spot z kandydatką tej partii na premiera Beatą Szydło narusza przepisy o finansowaniu kampanii wyborczej; zapowiedziała też złożenie wniosku do prokuratury. Według PO spot został opisany jako element kampanii przed referendum, tymczasem nie ma żadnego związku z kampanią referendalną, tylko parlamentarną. Na spocie PiS kandydatka tej partii na premiera mówi, że Polacy mają prawo decydować o swoim państwie, o swojej pracy, o przyszłości swoich dzieci. Dodaje, że zwróciła się do prezydenta o dopisanie pytań do wrześniowego referendum.
Podczas briefingu w stolicy Małopolski działacze PiS upublicznili list, który mają zamiar przekazać premier Kopacz. Wyliczają w nim niespełnione obietnice Po stosunku do mieszkańców Małopolski (np. droga ekspresowa S7 na odcinku Kraków - granica woj. świętokrzyskiego, droga ekspresowa Brzesko - Nowy Sącz, przebudowa drogi krajowej nr 94). "Wzywamy, aby Platforma Obywatelska, która przez osiem lat swych rządów wielokrotnie oszukała Małopolan, po raz trzeci nie robiła tu swojej kampanii wyborczej na obietnicach realizacji tych samych inwestycji" - można m.in. przeczytać w liście. (PAP)