Burzliwe obrady komisji rozpatrujących projekt o uzgodnieniu płci
Sejmowe komisje dyskutowały w środę na temat projektu ustawy o uzgodnieniu płci. Posłowie PiS domagali się, by ustawa mogła być stosowana wyłącznie do transseksualistów, choć obecni na posiedzeniu specjaliści tłumaczyli, że tego typu zawężenie nie jest potrzebne.
Komisje: zdrowia oraz sprawiedliwości i praw człowieka rozpatrywały w środę sprawozdanie podkomisji, która pracowała nad poselskim projektem ustawy o uzgodnieniu płci. Po przyjęciu 10 z 18 artykułów przerwano obrady.
Ustawa ma określić procedury związane z uzgodnieniem płci. Jak podkreślono w art. 1, odnosi się do osób, których tożsamość płciowa różni się od ich płci wpisanej do aktu urodzenia.
Już ten zapis wzbudził kontrowersje. Krzysztof Lipiec (PiS) zgłosił poprawkę, by zamiast pojęcia "uzgodnienie płci", posługiwać się sformułowaniem "korekta płci" oraz by doprecyzować, że ustawa dotyczy zaburzeń związanych z transseksualizmem.
Jak tłumaczył, przy aktualnych zapisach ustawę będą mogły stosować wszystkie osoby z zaburzeniami tożsamości płciowej, nawet chwilowymi. Z ustawy tej – zdaniem Lipca – będą mogły korzystać np. osoby homoseksualne, fetyszyści, transwestyci, a wola dokonania korekty może wynikać np. z chęci obejścia prawa. Dlatego - w jego opinii - celowym jest, by zawęzić stosowanie ustawy do osób ze stwierdzonym transseksualizmem.
Przewodnicząca podkomisji pracującej nad projektem Joanna Mucha (PO) przypomniała, że w ustawie mowa jest wyłącznie o procedurach prawnych, nie dotyka ona kwestii zabiegu medycznego.
Wiceminister sprawiedliwości Jerzy Kozdroń dodał, że projekt „nie wprowadza niczego nowego”, zmienia procedurę, aby w sprawach uzgodnienia płci nie było trybu procesowego, pozywania rodziców. „Zmieniamy sposób dochodzenia tego roszczenia. Chcemy tym ludziom umożliwić dochodzenie ich praw w sposób cywilizowany. Porządkujemy też skutki uzgodnienia płci – w dokumentach, stosunkach rodzinnych itp.” – tłumaczył.
Wiceminister zdrowia Igor Radziewicz-Winnicki dodał, że pojęcie transseksualizmu jest stopniowo wycofywane, WHO pracuje nad nową listą chorób, gdzie to pojęcie będzie zastępowane właściwszym. Zaapelował o niewprowadzanie do ustawy pojęć, które z punktu widzenia medycyny są w niej niepotrzebne.
„Medycyna rządzi się prawami nauki, osoby chore są leczone przez lekarzy zgodnie z aktualną wiedzą medyczną. Ta choroba znajduje się na styku medycyny i prawa, bo osoby nią dotknięte muszą w pewnym momencie zmienić swoją tożsamość prawną” – mówił wiceminister zdrowia.
Aleksandra Robacha, lekarz seksuolog, wskazała, że ustawa ma ułatwić życie pacjentom, którzy muszą przechodzić długotrwałą i skomplikowaną procedurę, związaną z pozwaniem swoich rodziców. Obecnie procedurę ustalania płci przeprowadza się w trybie procesowym z powództwa przeciwko własnym rodzicom.
Seksuolog Zbigniew Lew-Starowicz zaznaczył, że między specjalistami nie ma rozbieżności, czym jest transseksualizm, są ustalone kryteria i specjaliści nie mają problemów z rozpoznaniem zaburzeń. „Z punktu widzenia medycznego procedury istnieją, my robimy swoje, ta ustawa ma tylko ułatwić procedury prawne” – przekonywał.
Dopytywany przez posłów poinformował, że zgodnie z rekomendacjami międzynarodowego towarzystwa seksuologii klinicznej w projekcie przyjęto wiek 18 lat, od którego można dokonać uzgodnienia płci.
Ostatecznie poprawka Lipca została odrzucona, jednak jego klubowy kolega Marek Ast zgłosił analogiczną poprawkę do art. 3, w której chciał doprecyzowania, że w ustawie mowa jest o zaburzeniach płciowości związanych z transseksualizmem. Ta propozycja również nie uzyskała poparcia komisji.
Iwona Arent (PiS) zgłosiła kolejną poprawkę związaną z pojęciem transseksualizmu, do art. 5; chciała, by do przepisu dotyczącego zaświadczeń lekarskich dodać zapis mówiący, że lekarze je wydający powinni mieć odpowiednie doświadczenie w diagnozowaniu i leczeniu osób transseksualnych.
Lew-Starowicz zapewnił, że seksuolodzy kliniczni mają szkolenia związane z zaburzeniami płciowości, zatem są oni właściwie przygotowani do diagnozowania tego typu przypadków.
Maciej Orzechowski (PO) zwrócił uwagę, że wprowadzenie takiego zapisu mogłoby narazić osoby chcące dokonać uzgodnienia płci na podróżowanie po całym kraju w poszukiwaniu odpowiedniego specjalisty.
Ostatecznie poprawka nie uzyskała poparcia posłów.
Arent chciała także dodania do ustawy zapisu, że sąd, podejmując decyzje w sprawach o uzgodnienie płci, bierze pod uwagę dobro małoletnich dzieci. Jej zdaniem decyzja taka może bowiem zaważyć na ich całym życiu i rozwoju. Jednak również ta propozycja nie została zaakceptowana przez komisje.
Kolejny spór wywołał zapis, umożliwiający organizacjom pozarządowym (ngo) zajmującym się ochroną praw człowieka i pomocą osobom dyskryminowanym udział w postępowaniach dotyczących uzgodnienia płci.
Ast wnioskował o wykreślenie go, ponieważ wprowadza on „nieuzasadnione uprzywilejowanie” osób dokonujących uzgodnienia płci. Jego zdaniem nie ma powodu, dla którego miałyby one korzystać z pomocy organizacji pozarządowych, ponieważ i tak są w tym postępowaniu uprzywilejowane.
Również Stanisław Piotrowicz (PiS) miał zastrzeżenia do tego zapisu. Pytał, jaki interes przemawia za tym, że w tak intymnym postępowaniu mogą uczestniczyć ngo. Mówił, że w postępowaniach, w których zwyczajowo występują organizacje pozarządowe, reprezentują interes społeczny, a tu mamy do czynienia z interesem indywidualnym. Zauważył też, że wnioskodawca może korzystać z pomocy pełnomocnika.
Robacha wskazała, że nie każdy pacjent jest w stanie wypowiadać się w sądzie w swoich sprawach, pomoc czasem jest nieodzowna. Adwokatka Karolina Jankowska, reprezentująca stronę społeczną, dodała, że organizacja zwykle jest wyspecjalizowana w tego typu sprawach, a na adwokata nie wszystkich stać. Mówiła, że przepisy wymagają doprecyzowania, w jakiego typu sprawach mogą uczestniczyć organizacje pozarządowe.
Autorzy projektu podkreślają, że rozbieżność między tzw. płcią metrykalną a tożsamością płciową, życie wbrew własnej psychicznej tożsamości płciowej i wynikających z niej potrzeb, staje się dla wielu osób udręką popychającą do prób samobójczych lub głębokiej depresji. W projekcie proponowane jest więc stworzenie procedury umożliwiającej uznanie tożsamości płciowej jako podstawy określania płci osób, u których występuje taka niezgodność.
W myśl projektu wniosek o uzgodnienie płci może złożyć osoba pełnoletnia, która ma obywatelstwo polskie i nie pozostaje w związku małżeńskim. Dołącza się do niego m.in. orzeczenie wydane przez dwóch lekarzy ze specjalizacją w psychiatrii lub seksuologii stwierdzające utrwalone występowanie tożsamości płciowej, odmiennej od płci metrykalnej.
Projekt przewiduje, że do rozpatrywania spraw o uzgodnienie płci uprawniony będzie tylko jeden sąd w kraju - sąd okręgowy w Łodzi. Wybrano go ze względu na fakt, że rozpatruje on podobne sprawy od lat i szybko, często na jednej rozprawie, podejmuje decyzje. Z kolei skierowanie wszystkich tego typu spraw - a jest ich około 40 rocznie - do jednego sądu dałoby mu szansę na wyspecjalizowanie się w nich.
Sprawy dotyczące uzgodnienia płci będą rozpatrywane w trybie sądowym nieprocesowym. Decyzję sąd będzie podejmował na podstawie orzeczeń lekarskich. Prawomocne postanowienie sądu o uzgodnieniu płci stanowiłoby podstawę do wydania nowego aktu urodzenia oraz zmiany imion i nazwiska, wydania nowego aktu urodzenia, nowego numeru PESEL, dowodu osobistego oraz do zmiany imienia i nazwiska.(PAP)