PO, PSL, SLD za projektem o in vitro; PiS, ZP chce głosować przeciw
Kluby koalicyjne PO i PSL oraz SLD i koło Ruchu Palikota zapowiedziały w Sejmie poparcie projektu ustawy dot. leczenia niepłodności; przeciw są posłowie PiS i ZP. Resort zdrowia podkreśla, że rządowy projekt otacza ludzkie zarodki szacunkiem.
W czwartek w Sejmie odbyło się drugie czytanie projektu ustawy dotyczącej metody in vitro. Posłowie rozpatrywali poprawki, które do projektu ustawy o leczeniu niepłodności zaproponowały komisje. W związku ze zgłoszonymi w debacie poprawkami i wnioskami mniejszości projekt ponownie trafił do prac w komisji. Mają być one rozpatrzone jeszcze w czwartek.
Wiceminister zdrowia Igor Radziewicz-Winnicki wskazywał, że przygotowany przez jego resort projekt w sposób przełomowy w polskim prawie nadaje ludzkim zarodkom katalog praw, otacza je szacunkiem i chroni przed niszczeniem.
Podkreślił, że Polska jest ostatnim krajem w Europie, który dotąd nie wprowadził regulacji w zakresie stosowania metody in vitro, co w czwartek wytknął Trybunał Sprawiedliwości UE. Ten orzekł, iż Polska naruszyła unijną dyrektywę w sprawie jakości tkanek i komórek ludzkich, bo nie wprowadziła odpowiednich przepisów dotyczących komórek rozrodczych, tkanek płodowych i tkanek zarodkowych.
Radziewicz-Winnicki podkreślił, że rządowy projekt nie dopuszcza selekcji zarodków i wprost zakazuje wyboru cech przyszłego człowieka. Wyjaśnił, że projekt rządowy nie dopuszcza surogacji i od początku przewiduje anonimowe dawstwo zarodków. "Ponadto, polskie prawo zakłada, że matką jest zawsze ta kobieta, która rodzi, a zatem są to bardzo wyraźne mechanizmy, które uniemożliwiają surogację" - powiedział.
Podkreślił, że przewidziana w projekcie możliwość tworzenia sześciu zarodków w ramach procedury in vitro zapobiega tworzeniu zarodków nadliczbowych. Jak wyjaśnił, zapłodnienie maksymalnie sześciu komórek jajowych dopuszcza też rządowy program in vitro. "Dane z rządowego programu wskazują, że przy dopuszczalności zapłodnienia sześciu oocytów uzyskuje się średnio 3,31 zarodka. Przy skuteczności przeciętnej blisko 31 proc. na jeden transfer, z tych sześciu zapładnianych komórek jajowych możliwe będzie uzyskanie ostatecznie jednej ciąży, czyli narodziny jednego dziecka" - powiedział.
Według Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej klub Platformy Obywatelskiej będzie "jednolicie" głosował za przyjęciem ustawy o leczeniu niepłodności. "PO od lat szukała tutaj, w Sejmie, większości dla możliwości uchwalenia takiego projektu. Od lat wiemy, że metoda in vitro, która jest w Polsce stosowana, była stosowana bez koniecznych regulacji. Nie możemy przyglądać się i godzić na absolutną wolną amerykankę" - wskazywała posłanka.
Jak dodała, brak regulacji dotyczących in vitro oznacza w praktyce liczenie na uczciwość, rzetelność klinik, centrów zajmujących się tą metodą. Podkreśliła, że w większości przypadków tak jest, ale bez regulacji, do momentu wejścia w życie ustawy, "mogą powstawać chimery i hybrydy, (...) mogą zdarzyć się błędy wynikające z niedopatrzenia". "Prawne uregulowanie tych kwestii jest rzeczą niezbędną" - dodała.
Także klub PSL zapowiedział głosowanie za ustawą o in vitro. "Sprzeciw wobec tej ustawy jest krokiem w złym kierunku; niezamierzona bezdzietność dotyczy 600 tys. par w Polsce - podkreśliła posłanka ludowców Halina Szymiec-Raczyńska.
Jak przypomniała, ustawa ma uregulować kwestie dotyczące zapłodnienia metodą in vitro, która jest w Polsce legalnie stosowana od ponad 25 lat, ale bez regulacji w tym zakresie. "Teraz mamy szansę nadrobić te zaległości (...) To bardzo ważny i od dawna oczekiwany projekt" - powiedziała.
Według Szymiec-Raczyńskiej, chociaż ustawa wzbudza kontrowersje, jest krokiem w dobrym kierunku. Zwracając się do "zaciekłych wrogów" przyjęcia ustawy, zaznaczyła, że Światowa Organizacja Zdrowia uznała niezamierzoną bezdzietność za chorobę cywilizacyjną. Jak zaznaczyła, biorąc pod uwagę te dane, z bezdzietnością boryka się 600 tys. par w Polsce. "Te 600 tys. par to 1,2 mln osób, które pragną mieć potomstwo. To 780 tys. nienarodzonych dzieci, jeśli odwołamy się do średniego wskaźnika dzietności. I te dzieci mają prawo się narodzić" - mówiła.
Również SLD, mimo że nie przyjęto poprawek klubu podczas prac w komisji, zapowiada głosowania za projektem. Sojusz chciał m.in., by z metody in vitro mogły też korzystać samotne matki, a nie tylko - jak zapisano w projekcie - pary pozostające w związku małżeńskim lub nieformalnym; klub był też przeciwny limitowaniu liczby tworzonych zarodków. Marek Balt wyraził nadzieję, że ustawa zostanie przyjęta jeszcze w tej kadencji.
Projekt poprze też koło Ruchu Palikota.
Klub PiS, zapowiadając, że nie poprze projektu, złożył wnioski mniejszości: zakazujący tworzenia zarodków poza organizmem kobiety i zmieniający tytuł ustawy z "o leczeniu niepłodności" na "o ochronie genomu i embrionu ludzkiego". Klub złożył też poprawkę, m.in. zmieniającą definicję zarodka i umożliwiającą "tworzenie instytucji adopcji prenatalnej". "W swej istocie projekt ustawy proponuje zabawę w Boga, która już w przeszłości kończyła się bardzo źle, a dla milionów ludzi nawet okrutnie - mówił poseł Czesław Hoc (PiS).
Jak podkreślił, "ani wspólnota europejska, ani UE nie mają kompetencji do narzucania państwom członkowskim jednolitych rozwiązań odnośnie in vitro". Dodał, że PiS z "głębokim żalem i zawodem" przyjmuje fakt, że przygotowany przez ten klub projekt został odrzucony już w pierwszym czytaniu.
Dodał, że rozumie pragnienie posiadania dziecka, dlatego ważne jest promowanie adopcji dzieci (także już utworzonych zarodków), a także naprotechnologii. W jego ocenie rządowy projekt jest "ustawą przeciw cywilizacji życia", jest niezgodny z wartościami wyrażonymi w konstytucji, a także pozwala m.in. na "dezintegrację genetyczną człowieka", "możliwość manipulacji genowej" i "eugenikę selekcyjną zarodków".
Za projektem nie zagłosują też posłowie Zjednoczonej Prawicy. Jarosław Gowin ocenił, że regulacja "niczego nie poprawia, a utrwala i sankcjonuje zło". "Nawet jeżeli ten projekt zostanie uchwalony, to wrócimy do tego zagadnienia w przyszłej kadencji, na początku, a nie na sam koniec, nie w klimacie walki przedwyborczej" - zapowiedział.
Odnosząc się do przewidzianej w projekcie możliwości stosowania preimplantacyjnej diagnostyki genetycznej, Gowin ocenił, że przyjęcie takiego rozwiązania oznacza "powrót do wrażliwości moralnej starożytnej Sparty, gdzie dzieci, noworodki niepełnosprawne były zrzucane ze skały".
"W tym przypadku tą skałą będzie pewnie zlew w klinikach in vitro, do którego będzie się wylewać te arbitralnie uznane za dysfunkcjonalne, niezdolne do samoistnego istnienia ludzkie zarodki" - powiedział Gowin. (PAP)