Defilada wojskowa w 40. rocznicę upadku Sajgonu
Defilada wojskowa z okazji 40. rocznicy upadku Sajgonu, co było ostatnim epizodem wojny w Wietnamie, przeszła w czwartek ulicami miasta Ho Chi Minh (d. Sajgon). W przemówieniu premier Nguyen Tan Dung wspomniał "niezliczone barbarzyńskie zbrodnie" wojsk USA.
Porozumienia pokojowe zostały podpisane już na początku 1973 roku, na ich mocy do końca marca tego roku doszło do wycofania wojsk amerykańskich i północnowietnamskich z Wietnamu Południowego. Podjęta dwa lata później ofensywa Północy doprowadziła do zajęcia Wietnamu Południowego i wprowadzenia w całym kraju reżimu komunistycznego.
30 kwietnia 1975 roku do Sajgonu, stolicy Wietnamu Południowego, wjechały czołgi armii komunistycznego Wietnamu Północnego, taranując bramy pałacu prezydenckiego, na którym zawisł komunistyczny sztandar. Uważane jest to za ostateczne zakończenia wojny, w której - jak się szacuje - zginęły co najmniej trzy miliony Wietnamczyków, w tym wiele cywilnych ofiar bombardowań, a także 58 tys. żołnierzy amerykańskich oraz do 250 tys. Wietnamczyków z Południa.
"Popełnili niezliczone barbarzyńskie zbrodnie, spowodowali niepoliczalne straty i zadali wiele bólu mieszkańcom naszego kraju" - mówił Nguyen Tan Dung do zgromadzonych przed dawnym pałacem niepodległości (prezydenckim), zajętym przed 40 laty. Jak mówił, ostateczne zwycięstwo było możliwe dzięki "żarliwemu patriotyzmowi" i "błyskotliwemu oraz twórczemu kierownictwu partii".
W czwartek w mieście Ho Chi Minh wprowadzono nadzwyczajne środki bezpieczeństwa, aby defiladę mogli przyjąć dygnitarze komunistycznego reżimu, którzy przyjechali na obchody z Hanoi. Na czerwonych transparentach widniało hasło: "Niech żyje pełna chwały Partia Wietnamu". Na jednym z czołgów umieszczono ogromny portret Ho Chi Minha, ojca wietnamskiej niepodległości. Uroczystości były na żywo transmitowane przez telewizję, a występujący tam weterani nie kryli dumy z udziału w walkach przeciwko amerykańskiemu wrogowi.
W uroczystościach i defiladzie nie uczestniczył żaden przedstawiciel USA, ale amerykański ambasador ma wziąć udział nieco później w niewielkiej uroczystości w konsulacie wraz ze stowarzyszeniem weteranów. Zaplanowano udział niewielkiej grupy byłych marines, którzy pomagali przy pospiesznej ewakuacji Amerykanów z Sajgonu po jego upadku. Specjalną tablicą zamierzają upamiętnić dwóch towarzyszy broni, uznawanych za ostatnich amerykańskich wojskowych zabitych w czasie tego konfliktu - kaprala Charlesa McMahona i starszego kaprala Darwina Judge'a, którzy zginęli 29 kwietnia 1975 roku, gdy w ich posterunek niedaleko lotniska trafiła rakieta.
Tocząca się w latach 1965–1973 wojna wietnamska podzieliła amerykańską opinię publiczną. Coraz wyraźniejsze nastroje antywojenne zapanowały nie tylko pod wpływem doniesień o stratach własnych, ale także wydarzeń takich jak dokonana przez amerykańską armię masakra z marca 1968 roku w wiosce My Lai, w której zginęły setki wietnamskich cywilów.
Stany Zjednoczone znormalizowały stosunki z Wietnamem w 1995 roku. USA stały się jednym z największym zagranicznych inwestorów w tym kraju. Dwustronna wymiana handlowa przekroczyła w ubiegłym roku 36 miliardów dolarów. (PAP)