Kampania prezydencka: Spotkania kandydatów z przedsiębiorcami, nauczycielami
Kandydaci na prezydenta w czwartek spotykali się z przedsiębiorcami, nauczycielami i związkowcami. Tematami kampanii były: model prezydentury, relacje z Ukrainą, prawo dla podatników. Kandydaci odwiedzili m.in. Lublin, Gdańsk, Warszawę, Szczecin.
W Lublinie z przedsiębiorcami rozmawiał ubiegający się o reelekcję Bronisław Komorowski. Zapowiedział, że będzie dążył do wprowadzenia zasady, aby niejasności w przepisach prawa były rozstrzygane na korzyść podatników. "To po stronie państwa leży, aby prawo było jasne, czytelne i dające się sprawiedliwie stosować. Jeśli są wątpliwości, jeżeli są luki, to one muszą być rozstrzygane na rzecz podatnika, a nie urzędnika" - podkreślał Komorowski.
Z kolei kandydat PiS na prezydenta Andrzej Duda przekonywał podczas spotkania z Komisją Krajową NSZZ "Solidarność" w Gdańsku, że rolą głowy państwa powinno być dbanie o dialog społeczny. Jako najważniejsze wyzwanie wskazał odbudowę gospodarki. Jego zdaniem, gdyby było to konieczne, prezydent powinien być także "kreatorem" dialogu społecznego.
O tym, że nauczyciele potrzebują wsparcia, gdyż ich zawód jest szczególny, to misja - mówiła w Warszawie kandydatka SLD na prezydenta Magdalena Ogórek po spotkaniu z kierownictwem ZNP. Według niej prezydent powinien być patronem dyskusji i debaty na ten temat. Kandydatka SLD zaprzeczyła doniesieniom medialnym, że w Sojuszu rozważane jest wycofanie poparcia dla niej. Także szef partii Leszek Miller zaprzeczył, by Sojusz chciał wycofać poparcie dla M. Ogórek.
Politycy komentowali także słowa Janusza Korwin-Mikkego, który w wywiadzie dla Wirtualnej Polski stwierdził, że "nie można pozwalać na to, by jakaś grupa szantażowała całą Polskę, jak niedawno górnicy, którzy zażądali po 50 tys. zł. Dlaczego dano im te pieniądze? Bo mieli kilofy? To był taki sam rabunek, jak włamanie do mieszkania. Kazałbym strzelać do takich rabusiów. Bez cienia wahania".
Na słowa te w środę zareagował szef NSZZ Solidarność Piotra Duda, który w wypowiedzi cytowanej na portalu związku powiedział o Korwin-Mikkem: "Do tej pory myślałem, że to zwykły kretyn, ale teraz widzę, że to pospolity bandyta. Jak go spotkam, dostanie w pysk z pozdrowieniami od górników".
Szef PiS Jarosław Kaczyński pytany w czwartek, jak ocenia wypowiedź P. Dudy i groźbę w niej zawartą, odpowiedział, że według niego, jednak "dużo poważniejszą groźbą karalną jest mówienie, że do demonstrujących pracowników się będzie strzelało". Dodał, że Korwin-Mikke metodę "dawania w twarz" stosuje praktycznie. "Nie tak dawno zastosował ją wobec pewnego eksministra (chodzi o b. szefa MAC Michała Boniego - PAP) i w związku z tym nie jest człowiekiem, którego tutaj można uznać za poszkodowanego" - podkreślił Kaczyński.
Szef PiS stwierdził, że "udział takich osób jak Korwin-Mikke w polskiej polityce jest czymś co wyraźnie przypomina także sytuację w innych krajach, także w Rosji - Żyrinowski, i to jest element patologii polskiego życia publicznego". "Patologii, która czemuś służy, dokładnie rzecz biorąc służy temu, żeby ten system, który dzisiaj mamy, podtrzymywać w jego obecnym kształcie, który odbiera Polakom bardzo wiele szans" - zaznaczył Kaczyński.
Kandydat PiS na prezydenta Andrzej Duda ocenił z kolei, że wypowiedzią Korwin-Mikkego powinna zająć się prokuratura.
Do wypowiedzi Piotra Dudy odniósł się z w czwartek Korwin-Mikke. "Jeżeli ktoś zaczyna rozwalać budynki i palić samochody, jest to bandyta i jest to kompletnie obojętne, czy jest to górnik czy filatelista, jeżeli nie przestanie, do niego się strzela. Po to policja ma pistolety i ostre naboje, żeby strzelać" - powiedział.
Korwin-Mikke zaznaczył też, że Kaczyński "nie wyobraża sobie, że można coś zmienić". "On myśli, że ustrój jaki jest, będzie trwał i trwał. Myli się, to są ostatnie lata tego ustroju" - powiedział. Polityk ten przekonywał także, że pomnik upamiętniający ofiary katastrofy smoleńskiej powinien stanąć na skrzyżowaniu ul. Żwirki i Wigury oraz 17 stycznia w Warszawie. Wskazywał, że jest to miejsce, gdzie z jednej strony jest Pomnik Lotnika, a z drugiej lotnisko, z którego wylatywał prezydencki samolot w lot do Smoleńska.
Sztab Korwin-Mikkego zaprezentował w Warszawie billboard wyborczy swego kandydata na prezydenta. Widać na nim duży portret Korwin-Mikkego na tle Pałacu Prezydenckiego oraz mniejsze portrety: prezydenta USA w latach 1981-89 Ronalda Reagana, króla Jana III Sobieskiego, brytyjskiej premier w latach 1979-90 Margaret Thatcher, premiera, naczelnika państwa z okresu II RP Józefa Piłsudskiego, a także przeciwnika politycznego Piłsudskiego, twórcę Narodowej Demokracji Romana Dmowskiego. Hasło na billboardzie głosi: "Oni głosowaliby na Janusza Korwin-Mikke!"
Z kolei deklaracja kandydata Ruchu Narodowego na prezydenta Mariana Kowalskiego w szczecińskim radiu "Chcę być polskim Putinem" zdominowała konferencję prasową polityka w tym mieście.
Dopytywany przez dziennikarzy, co miał na myśli mówiąc te słowa, czy np. niedemokratyczne działania, tłumaczył, że chce podobnie jak prezydent Władimir Putin dbać o interesy swojego kraju. Przyznał, że jego zdaniem Rosja jest "śmiertelnym zagrożeniem dla Polski", ale ma prezydenta, który realizuje jej cele strategiczne. Polska musi być rządzona zgodnie z jej interesem narodowym, nie może np. uzależnić się od rosyjskiego gazu czy węgla - dodał.
Kandydat przedstawił główne punkty swego programu, w tym: doprowadzenie do systemu prezydenckiego w Polsce, odbudowę polskich sił zbrojnych, likwidację ZUS, wprowadzenie emerytury obywatelskiej oraz obniżenie podatków. Ze Szczecina Kowalski pojechał odwiedzić inne miejscowości regionu, także Krupy, gdzie złożył kwiaty na grobie b. wicepremiera Andrzeja Leppera.
Kandydat w wyborach prezydenckich Grzegorz Braun mówił z kolei, że poza granicami Polski powinno być więcej firm spedycyjnych, a mniej korpusów ekspedycyjnych. "Handlujmy, prowadźmy wymianę gospodarczą, nie gódźmy się na utrzymywanie żelaznej kurtyny na naszej wschodniej granicy" - mówił Braun, jednocześnie apelując, aby Polska zachowała neutralne stanowisko wobec wojny na Ukrainie.
"Jestem antysowiecki i zawsze będę, ale nie jestem antyrosyjski i nigdy nie byłem" - podkreślił Braun. Przyznał jednocześnie, że Putin "jako funkcjonariusz i dziedzic zbrodniczych organizacji, nie jest bohaterem jego romansu". (PAP)