Wciąż nie może ruszyć ponowny proces dr. G. i jego pacjentów
Wciąż nie może ruszyć ponowny proces znanego kardiochirurga dr. Mirosława G. i trójki jego pacjentów, oskarżonych w sprawie przyjmowania oraz wręczania pieniędzy w związku z leczeniem.
W czwartek Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów odroczył rozpoczęcie tego procesu - już po raz drugi - do 29 maja.
W sądzie nie stawiło się dwoje oskarżonych: Jadwiga i Henryk J. - mają oni ok. 90 lat, są chorzy na serce i nadciśnienie. W aktach jest zaświadczenie od lekarza sądowego o ich złym zdrowiu. "Nie wiem, czy będą mogli się stawić na następny termin" - mówił sądowi obrońca Adam Jachowicz.
"Ryzyko operacji na bypassy mojego pacjenta, pana J., było ogromne; to, że on żyje już osiem lat, to cud; z każdym rokiem będzie gorzej" - powiedział sądowi dr G. "To dręczenie ludzi" - dodał.
Prokurator wniósł o wezwanie obojga na kolejny termin, a gdyby ich zdrowie na to nie pozwalało - o powołanie biegłego, by ustalił, czy mogą oni odpowiadać.
"Jeszcze ten jeden raz odroczymy; jeśli państwo J. znów się nie stawią, będziemy powoływać biegłego" - zdecydowała sędzia Iwona Hulko.
W kwietniu ub.r. Sąd Okręgowy w Warszawie uchylił uniewinnienie G. oraz kilku jego pacjentów i zwrócił w tym zakresie sprawę sądowi mokotowskiemu. Odsyłając do SR sprawę kopert wręczanych dr. G. w jego gabinecie (wręczający twierdzili, że w kopertach były listy polecające lub dokumenty medyczne), SO wskazał, że jeśli ktoś idzie do lekarza, to zazwyczaj wyniki badań pokazuje na początku wizyty, a nie zostawia ich na odchodnym. SO nie przesądził, czy doszło do wręczenia korzyści majątkowej, wskazał, że sąd I instancji nie uzasadnił swego stanowiska.
Zarazem SO utrzymał skazanie lekarza na rok więzienia w zawieszeniu i grzywnę za 18 zarzutów przyjęcia pieniędzy od pacjentów wykazujących swą wdzięczność.
SO utrzymał też uniewinnienie G. od mobbingu wobec podwładnych, a także od trzech najpoważniejszych zarzutów korupcyjnych - uzależniania od łapówki przyjęcia pacjenta na oddział lub podjęcia się operacji. SO uznał, że nie ma dowodu na to, iż G. oczekiwał łapówki w zamian za czynność medyczną.
SO rozpoznawał apelacje prokuratora (w części dotyczącej zarzutów korupcyjnych, od których dr G. w I instancji został uniewinniony) oraz obrony, dążącej do całkowitego uniewinnienia b. ordynatora kardiochirurgii w szpitalu MSWiA w Warszawie, spektakularnie zatrzymanego przez CBA w lutym 2007 r.
W styczniu 2013 r. SR po czteroletnim procesie skazał dr. G. na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata i grzywnę za przyjęcie ponad 17,5 tys. zł od pacjentów - został skazany za część zarzutów korupcyjnych z łącznej liczby 42 zarzutów, jakie usłyszał. Uniewinniono go od 23 zarzutów, m.in. mobbingu wobec podwładnych i części zarzutów korupcyjnych. Sprawy oskarżonych pacjentów sąd warunkowo umorzył, a niektórych - uniewinnił.
SO wiele miejsca w uzasadnieniu wyroku poświęcił na kwestię granicy między korupcją a wdzięcznością pacjentów wobec lekarzy. Sędzia Wanda Jankowska-Bebeszko przypomniała, że w wyroku I instancji sędzia Igor Tuleya wskazał, gdzie ta granica przebiega: wykluczone jest wręczanie pieniędzy, a także wartościowych przedmiotów, niedopuszczalne jest też dawanie prezentów przed spodziewaną czynnością lekarza. SO uznał, że to prawidłowe ustalenie.
Proces dr. G. i 20 jego pacjentów był efektem jednej z pierwszych akcji nowo utworzonego wówczas Centralnego Biura Antykorupcyjnego; odbił się szerokim echem wśród opinii publicznej.
Sędzia Igor Tuleya mówił przy wyroku w SR, że działania CBA w tej sprawie rodzą skojarzenia z metodami stalinowskimi. SO uznał, że krytykowane przez Tuleyę zatrzymania i nocne przesłuchania pacjentów kardiochirurga "były bez wątpienia legalne, bo miały oparcie w przepisach procedury".(PAP)