"Der Spiegel" o obawach przed dominacją Niemiec - "Czwarta Rzesza"
"Spiegel" pisze w sobotę w materiale "Czwarta Rzesza" o obawach Europejczyków przed dominacją Niemiec, zamieszczając na stronie tytułowej prowokacyjny fotomontaż przedstawiający Angelę Merkel wśród oficerów Wehrmachtu na okupowanym przez nazistów Akropolu.
Redakcja zastrzega, że termin "Czwarta Rzesza", nawiązujący do III Rzeszy Hitlera, jako określenie w stosunku do współczesnych Niemiec, będących udaną demokracją, "brzmi absurdalnie", jednak nad aktualnością pojęcia "Rzesza" można by się zastanawiać.
"Der Spiegel" przypomina, że w minionych latach w wielu krajach południowoeuropejskich, ale także na wyspach brytyjskich czy w Polsce pojawiały się karykatury z motywami nawiązującymi do nazistowskiej przeszłości Niemiec.
Rzesza to coś więcej niż państwo narodowe, to obszar władzy z centrum panującym nad wieloma narodami - czytamy w "Spieglu". Czy byłoby błędem mówienie o "niemieckiej Rzeszy" w dziedzinie gospodarki? - pytają autorzy materiału.
Jak podkreślają, w Grecji, Hiszpanii, Włoszech, Francji ale także w Wielkiej Brytanii i USA słychać często krytyczne głosy zarzucające Niemcom, że opanowały za pomocą wspólnej waluty euro południe Europy i "duszą" te kraje, aby przeforsować swoje zasady, a równocześnie dzięki polityce eksportowej najwięcej korzystają na wspólnej walucie.
Historyczna wina Niemców wykorzystywana jest przez ofiary kryzysu euro jako "broń bezsilnych" przeciwko Republice Federalnej Niemiec i Angeli Merkel.
"Der Spiegel" zwraca uwagę, że po porównania z III Rzeszą sięgają nie tylko zrozpaczeni radykalni demonstranci z greckich ulic, lecz także znani intelektualiści. Wymienia m. in. włoskich dziennikarzy Vittorio Feltriego i Gennaro Sangiulianiego - autorów książki "Czwarta Rzesza - Jak Niemcy podporządkowali sobie Europę". Podobne głosy można usłyszeć we Francji, gdzie Emmanuel Todd ostrzega przed "ukrytą ekspansją" Niemiec.
Opisując politykę kanclerz Merkel, autorzy piszą, że jest ona - w porównaniu z byłym kanclerzem Helmutem Kohlem (1982-1998) - nastawiona mniej proeuropejsko, a bardziej "narodowo". Europa jest jej potrzebna po to, by zwiększyć siłę Niemiec w rywalizacji z Chinami czy USA - ocenia "Der Spiegel".
Autorzy przytaczają opinię dyrektora Europejskiej Rady Stosunków Międzynarodowych w Londynie, Hansa Kundnaniego, który twierdzi, że problemem nie jest hegemonia Niemiec, lecz fakt, iż Berlin sprawuje tę hegemonię w sposób ułomny - "jest skoncentrowany na sobie i jest prawdopodobnie za mały, żeby wywiązać się z tego zadania". "Niemcy nie chcą przewodzić i sprzeciwiają się uwspólnotowieniu długów, a równocześnie chcą ukształtować Europę na swą modłę, żeby stała się bardziej konkurencyjna" - mówi Kaudnani. Niemcy dysponują wystarczającą siłą, aby narzucić Europie swoje zasady, lecz są za słabi, by stać się prawdziwym hegemonem - konkluduje politolog. Jak dodaje, Niemcy są "jedynym w swoim rodzaju połączeniem ekonomicznej siły i wojskowej abstynencji". Jego zdaniem porównania z Niemcami Hitlerowskimi są całkowicie chybione, ponieważ dzisiejszym Niemcom chodzi nie o przemoc czy rasizm, lecz o pieniądze.
Opublikowany na łamach "Spiegla" materiał, a przede wszystkim prowokacyjne zdjęcie, przedstawiające Merkel wśród oficerów Wehrmachtu, wywołało ożywioną dyskusję w internecie. Opiniotwórcza gazeta "Sueddeutsche Zeitung" zauważa, że "Der Spiegel" "stawia Merkel w jednym rzędzie z nazistami". Redaktor naczelny "Bilda" Kai Dieckmann krytykuje na Twitterze jednego z autorów - swojego byłego współpracownika Nikolasa Blome. "Nie pozwoliłbyś (pracując w +Bildzie+) na publikację takiej strony tytułowej. Wszedłbyś do mojego biura i zrobiłbyś mi awanturę" - napisał Dieckmann. (PAP)