Pierwsza odsłona procesu generałów SB za powołania opozycjonistów do wojska
Zaczęła się pierwsza rozprawa w procesie generałów SB Władysława C. i Józefa S. oskarżonych przez IPN o bezprawne powołanie w stanie wojennym opozycjonistów na ćwiczenia wojskowe. Według IPN był to pretekst do pozbawienia wolności 304 osób.
We wtorek przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa ma być odczytany akt oskarżenia; mają też nastąpić wyjaśnienia obu oskarżonych. Cała sprawa może toczyć się przez wiele miesięcy. Sąd będzie musiał wysłuchać m.in. ponad 220 pokrzywdzonych. Sprawa liczy 76 tomów akt. Sąd wyznaczył już 37 terminów rozpraw - aż do stycznia 2016 r.
Według pionu śledczego IPN rzekome ćwiczenia były tylko pretekstem do pozbawienia wolności 304 działaczy opozycji, co łączyło się z ich szczególnym udręczeniem. Na przełomie 1982-83 powołani na ćwiczenia spędzili bowiem trzy zimowe miesiące na poligonie. Spali w namiotach; dostali stare buty i mundury; zlecano im też różne nieprzydatne zadania. Zdaniem IPN warunki były tam surowsze od tych, w jakich trzymano internowanych.
Ćwiczenia teoretycznie przeznaczone były dla żołnierzy rezerwy; powołano na nie głównie działaczy "S" z Pomorza. Były to przede wszystkim osoby, wobec których nie było podstaw do internowania. Według IPN ćwiczenia można było zorganizować, aby np. poprawić obronność kraju. IPN uznał, że tu władzom chodziło tylko o "pozbawienie wolności i odizolowanie działaczy opozycji od ich zakładów pracy oraz poddanie ich swoistej reedukacji".
Szef Stowarzyszenia Osób Internowanych "Chełminiacy 1982" Józef Pintera, który jest oskarżycielem posiłkowym, podkreślał, że nie było to normalne wcielenie rezerwistów, ale represja polityczna. "Nie mieliśmy żadnego szkolenia wojskowego, jedynie zajęcia polityczne" - mówił wcześniej. "Nie chodzi nam o odwet na oskarżonych, ale o pokazanie tego, co przeżyliśmy" - dodawał. "Wojsko zostało użyte przez SB, która wskazywała +ekstremistów+" - podkreślała mec. Anna Bogucka-Skowrońska, pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych.
W śledztwie oskarżeni nie przyznali się do winy. Grozi im do 10 lat więzienia.
Przesłuchany w śledztwie IPN jako świadek szef Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego gen. Wojciech Jaruzelski (zmarł w maju ub.r.) zeznał, że ćwiczenia odbywały się "w ramach istniejącego porządku wojskowego". Przyznał, że powołanie działaczy opozycji na te ćwiczenia było "mniejszym złem". Dodał, że instytucja internowania już wtedy wygasła, a forma ćwiczeń była "mniej restrykcyjna".
B. szef MSW gen. Czesław Kiszczak zeznał zaś, że izolując "element ekstremalny", władza chciała "zachować spokój w państwie; nie doprowadzić do strajków, rozlewu krwi". IPN nie znalazł dowodów, by w tej sprawie stawiać zarzuty Jaruzelskiemu i Kiszczakowi.
W aktach sprawy są m.in. meldunki wojskowych służb specjalnych o tym, by wśród wcielonych ekstremistów "pozyskiwać osobowe źródła informacji" oraz "podejmować współpracę ze źródłami, które uprzednio były na łączności SB". Meldunki dokumentują, że nawet kadra obozu narzekała, że praca w nim "równa się dla nich internowaniu". Pokazują też one sprzeciw wcielonych, którzy odmawiali spożywania posiłków, śpiewali "wrogie piosenki", prowadzili inne akcje protestacyjne. Służby specjalne wojska były zaniepokojone, że nie wszczynano za to wobec nich spraw karnych.
Akt oskarżenia trafił pierwotnie w marcu 2012 r. do Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie. Oskarżony został też wtedy gen. Florian Siwicki (szef Sztabu Generalnego WP z lat 80. i członek WRON). W listopadzie 2012 r. WSO uznał, że Siwicki jest zbyt chory, aby mógł być sądzony i wyłączył go z procesu. Siwicki zmarł w 2013 r. Sprawa potem trafiła do sądu rejonowego na Mokotowie, bo dwaj pozostali oskarżeni nie byli generałami wojska, lecz cywilnych służb specjalnych i jako tacy nie podlegają sądom wojskowym.
W sierpniu 2013 r., na wniosek obrony, SR umorzył sprawę, gdyż uznał, że czyn C. i S. był według przepisów z 1969 r. przestępstwem przeciw działalności instytucji państwowych i społecznych i z tego powodu sprawa przedawniła się jeszcze w 1993 r. Potem sąd okręgowy uchylił umorzenie. Wskazał, że możliwe jest zakwalifikowanie czynu zarzucanego oskarżonym jako zbrodni komunistycznej, a przedawnienie nastąpi w 2020 r.
Proces obu generałów miał ruszyć w czerwcu ub.r. Wówczas jednak mokotowski sąd uznał, że "zdecydowana większość świadków w tej sprawie zamieszkuje z dala od warszawskiego sądu". Dlatego wniósł o przekazanie sprawy Sądowi Rejonowemu w Gdańsku. SO nie uwzględnił tego wniosku i uznał, że niezwłocznie trzeba przystąpić do rozpoznawania sprawy, a ewentualne przeniesienie do Gdańska jeszcze bardziej by ją wydłużyło.
91-letni C. (szef SB z lat 80.) w latach 90. został oskarżony o "sprawstwo kierownicze" zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki przez oficerów SB w 1984 r. Z braku wystarczających dowodów winy był dwa razy uniewinniany przez warszawski sąd - w 1994 i 2002 r. 81-letni S. był m.in. szefem departamentu MSW, który zajmował się "ochroną gospodarki".(PAP)