Komisja Spraw Zagranicznych za konwencją o zapobieganiu przemocy
Senacka Komisja Spraw Zagranicznych poparła w środę ustawę zezwalającą na ratyfikację konwencji o przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet. Wcześniej przeciwko konwencji opowiedziała się Komisja Praw Człowieka, Praworządności i Petycji.
W środę ustawę rozpatrywali jeszcze senatorowie z Komisji Rodziny, Polityki Senioralnej i Społecznej, nie zajęli jednak stanowiska i przerwali posiedzenie do następnego tygodnia. Decyzję, czy poprzeć ustawę, podejmą 5 marca. We wtorek poparli ją członkowie Komisji Nauki, Edukacji i Sportu. W przyszłym tygodniu senatorowie rozpatrzą ustawę na posiedzeniu plenarnym.
Wiceminister spraw zagranicznych Artur Nowak-Far przypominał, że konwencję ratyfikowało już 16 państw, w tym 9 należących do UE. Zaznaczył, że Polska zamierza złożyć do konwencji cztery zastrzeżenia, gwarantujące jej spójność z polskim prawem, oraz dwie deklaracje - pierwsza stanowi, że postanowienia konwencji będą stosowane zgodnie z polską konstytucją, druga określa zakres możliwej pomocy konsularnej udzielanej cudzoziemcom przez polskich konsulów.
Większość senatorów uczestniczących w dyskusji miała wątpliwości wobec konwencji. Przypominali m.in., że pojawiały się opinie o jej niezgodności z konstytucją. Obwiali się również, że komitet monitorujący wykonanie konwencji (GREVIO) będzie miał zbyt duże uprawnienia. We wszystkich komisjach zostały zgłoszone przez sanatorów PiS wnioski o odrzucenie ustawy.
Jan Rulewski (PO) wątpił, czy konwencja będzie skuteczna. Przekonywał, że istota prawa nie sprowadza się do uchwalania kolejnych przepisów, ale rozważeniu, jakie będą tego skutki. Jego zdaniem w konwencji wyrażone jest przekonanie, że źródłem przemocy jest rodzina, a z tym trudno się zgodzić. Zwracał uwagę na inne istotne problemy kobiet, którymi należałoby się zająć, takie jak zmuszanie do prostytucji czy nierówne płace kobiet i mężczyzn. Zaproponował poprawkę, by ustawa weszła w życie dopiero od początku 2016 r.
Jan Maria Jackowski (PiS) przekonywał, że główną przyczyną przemocy w rodzinie jest alkohol oraz inne używki, a nie - jak wynika z konwencji - przekonanie o niższości kobiet względem mężczyzn. Jego zdaniem próba wprowadzenia w życie konwencji to "działania zastępcze o charakterze ideologicznym", które ma odwrócić uwagę od poważnych problemów, z którymi boryka się kraj. Jackowski pytał także, czy konwencja nie zmusi Kościoła katolickiego do uznania kapłaństwa kobiet, ponieważ niedopuszczanie ich do tego może zostać uznane za opresję religijną, z którą należy walczyć.
Dorota Czudowska (PiS) pytała, co takiego się wydarzało w Polsce w ostatnich latach, że zmusza nas do pracy nad tą konwencją i czy obowiązujące już dokumenty, w tym międzynarodowe konwencje, których stroną jest Polska, okazały się niewystraczające.
Senatorów niepokoiły również zapisy konwencji zobowiązujące strony do zwalczania stereotypów i zmiany w postrzeganiu ról tradycyjnie przypisywanych kobietom i mężczyznom. W odpowiedzi na argumenty pełnomocniczki rządu ds. równego traktowania Małgorzaty Fuszary, że oznacza to np. promowanie kobiet np. w roli parlamentarzystek i zachęcanie ojców do angażowania się w opiekę nad dziećmi, Czudowska mówiła, że nie należy przypisywać "naukom socjologicznym" wszystkich osiągnięć kobiet w historii, nauce, kulturze i sporcie. "Już przed wojną mieliśmy w parlamencie kobiety, mieliśmy królowe, święte i wiele innych znakomitych przykładów" - przekonywała.
Włodzimierz Cimoszewicz (niezależny) zauważył, że do czasu, kiedy sufrażystki wywalczyły prawa wyborcze dla kobiet, "rzeczywiście łatwiej było zostać świętą niż posłanką w dowolnym parlamencie".
Odnosząc się do argumentów o niekonstytucyjności konwencji oraz o możliwych zagrożeniach dla naszej niezależności, które może stwarzać w przyszłości, Cimoszewicz przypomniał, że tego rodzaju dokument nie może być zmieniony bez zgody wszystkich stron, zatem również naszej, a gdyby jednak okazało się, że w związku z jej stosowaniem pojawiają się jakieś patologie lub wywierane są jakieś naciski na nasz kraj, możemy konwencję wypowiedzieć. Zaznaczył przy tym, że on tego rodzaju zagrożeń nie widzi, jego zdaniem konwencja nie jest sprzeczna z konstytucją.
Nowak-Far podkreślił, że rząd nie proponowałby ratyfikacji konwencji, gdyby nie był przekonany o jej zgodności z polską konstytucją.
Podczas dyskusji pojawiały się również argumenty - przywołane w jednej z opinii do konwencji - o błędach w tłumaczeniu na język polski. Nowak-Far zapewnił, że choć tego typu dokumentów nie tłumaczy się dosłownie, treść tłumaczenia konwencji na pewno nie wprowadza w błąd. Przypomniał, że konwencja ma dwa oryginalne języki - angielski i francuski - ale jest jedno oficjalne tłumaczenie na jęz. polski, zawarte w druku sejmowym i senackim. Podkreślił, że jest ono rzetelne i wiarygodne.
Fuszara przypomniała, że wykonanie każdej konwencji jest monitorowane przez specjalnie powołany do tego zespół, podobnie będzie i w tym przypadku, jednak GREVIO nie będzie mieć uprawnień, by nam coś narzucać. "Państwo się sprawozdaje i uzyskuje rekomendacje. Przystąpienie do konwencji jest dobrą wolą i jej wykonywanie również. Jest to +gentelmeńska umowa+ państw, które czują się częścią pewnego porządku prawnego" - mówiła.
Przekonywała również, że nie możemy powiedzieć, iż patologia, jaką jest alkoholizm, jest odpowiedzialna za przemoc. Zaznaczyła, że przemoc jest jedną z form patologii i według badań w ok. 50 proc. przypadków współwystępuje z alkoholizmem. "Jeśli mówimy, że ktoś pije i bije, to możemy spytać, dlaczego wobec tego bije żonę, a nie szefa czy innych ludzi na ulicy" - dodała, przekonując, że nie ma prostego związku przemocy wobec kobiet z alkoholizmem.
Jako argument, że konwencja nie stoi w sprzeczności z nauką Kościoła, Fuszara przytoczyła cytat z listu Jana Pawła II do kobiet: "Jesteśmy, niestety, spadkobiercami dziejów pełnych uwarunkowań, które we wszystkich czasach i na każdej szerokości geograficznej utrudniały życiową drogę kobiety, zapoznanej w swej godności, pomijanej i niedocenianej, nierzadko spychanej na margines, a wreszcie sprowadzanej do roli niewolnicy".
W Komisji Spraw Zagranicznych ustawę poparło sześciu senatorów, dwóch było przeciwko. W Komisji Praw Człowieka za jej odrzuceniem opowiedziało się trzech senatorów, jeden był przeciwnego zdania.
Sejm 6 lutego uchwalił ustawę, w której wyraził zgodę na ratyfikację konwencji o zapobieganiu przemocy.
Po tym, jak stanowisko wobec ustawy zajmie Senat, trafi ona do prezydenta (chyba, że Senat zaproponuje do niej poprawki).
Bronisław Komorowski mówił po uchwaleniu ustawy, że nie przewiduje problemu z jej podpisaniem, jednak zapowiedział, że przyjrzy się samej treści konwencji. Prezydent wyjaśnił, że będzie się koncentrował na zbadaniu przede wszystkim dwóch aspektów: konstytucyjności i kwestii ewentualnego wpływu na prawo polskie konwencji. W ocenie prezydenta konwencja wymaga bardzo dokładnego przyjrzenia się jej również ze względu na emocje, które wywołuje w społeczeństwie.
Polska podpisała Konwencję Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej w grudniu 2012 r. Konwencja ma chronić kobiety przed wszelkimi formami przemocy oraz dyskryminacji; oparta jest na idei, że istnieje związek przemocy z nierównym traktowaniem, a walka ze stereotypami i dyskryminacją sprawiają, że przeciwdziałanie przemocy jest skuteczniejsze.
O ratyfikowanie konwencji apelowały organizacje kobiece, broniące praw człowieka oraz pomagające ofiarom przemocy; krytykowały ją organizacje prawicowe i Episkopat Polski.(PAP)