Lipiec skazany na 2 lata i 3 miesiące więzienia za korupcję
2 lata i 3 miesiące więzienia, 10 lat zakazu wykonywania funkcji publicznych i obowiązek zwrotu 100 tys. zł łapówki - to prawomocny wyrok na Tomasza Lipca, b. ministra sportu w rządzie PiS, skazanego za korupcję. Dwa zarzuty mają być ponownie osądzone.
W kwietniu 2012 r. Sąd Okręgowy w Warszawie skazał Lipca na 3,5 roku więzienia (9 miesięcy już wcześniej odsiedział w areszcie), 10-letni zakaz sprawowania funkcji w administracji publicznej i obowiązek naprawienia szkody. Uznano go za winnego czterech z pięciu zarzuconych mu przestępstw korupcyjnych. Obrona chciała uniewinnienia od większości zarzutów. Skazani zostali także członek gabinetu politycznego ministra Arkadiusz Ż. i żona Lipca.
Apelowała prokuratura, wnosząc o uchylenie wyroków uniewinniających, jak i adwokaci podsądnych, walczący o uwolnienie ich klientów z zarzutów. W czwartek Sąd Apelacyjny w Warszawie utrzymał w mocy większość orzeczenia stołecznego sądu okręgowego. Złagodził karę Lipcowi i Arkadiuszowi Ż. (z 3 do 2 lat więzienia), utrzymał też w mocy karę 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 3 lata dla żony Lipca, która szukała alibi dla męża.
W czwartek SA uznał, że apelacje złożone w tej sprawie w znacznej mierze są bezzasadne, "co nie znaczy, że wszystko należało bezkrytycznie zaakceptować" - jak powiedział sędzia Rafał Kaniok. Sąd prawomocnie uniewinnił Lipca z zarzutu żądania łapówki w związku z remontem lodowiska na warszawskich Stegnach. Uchylił i zwrócił do ponownego rozpatrzenia w I instancji sprawę dwóch zarzutów dotyczących Lipca: polecenia zatrudnienia osobistego kierowcy za kwotę przekraczającą ministerialne stawki, a także polecenia zatrudnienia w COS innej osoby bez wymaganych kwalifikacji. Ponownie będzie też rozpoznany jeden z zarzutów wobec Arkadiusza Ż.
SA złagodził prawomocną karę do dwóch lat i trzech miesięcy, wymierzoną Lipcowi m.in. za przyjęcie 100 tys. zł, które pochodziły od firmy ochroniarskiej. Potwierdzając prawidłowość skazania Lipca w I instancji za ten zarzut sędzia Rafał Kaniok mówił, że sąd nie dał wiary twierdzeniom obrony w tej części.
Podstawowymi dowodami, które doprowadziły do skazania Lipca, stanowiły zeznania byłych dyrektorów Centralnych Ośrodków Sportu - Tadeusza M. i Krzysztofa S. (którzy w związku z nieprawidłowościami w finansach COS mają procesy). Tadeusz M. zeznawał, że nielegalne pieniądze generowane z inwestycji COS (m.in. budowy Stadionu Narodowego) miały zasilać nielegalne konta PiS. Prokurator, po zbadaniu tego wątku, umorzył śledztwo w tej części uznając, że Tadeusz M. jest niewiarygodny. Ten argument służył obronie Lipca i Arkadiusza Ż. do dyskredytowania wszystkich zeznań M.
"Nie można wszystkich zeznań Tadeusza M. traktować tak samo" - uznał sąd, dając wiarę zeznaniom szefa COS w części związanej z przyjęciem przez Lipca 100 tys. łapówki od firmy ochroniarskiej.
"Dyrektorzy COS Tadeusz M. i Krzysztof M. już w lutym 2007 r. wiedzieli, że minister otrzymał część łapówki od firmy ochroniarskiej. Nie można więc twierdzić, że ta wersja została spreparowana przez prokuraturę i CBA albo na skutek zmowy świadków. Skoro zostali w tym samym momencie aresztowani, to wykluczone, aby mogli wejść potem w zmowę" - podkreślił sąd.
Kaniok przypomniał też, że to sam Lipiec dopytywał Tadeusza M., czy są możliwości generowania nielegalnych pieniędzy z inwestycji COS. Co do zarzutu, że Lipiec jako minister sportu uzależniał powołanie Tadeusza M. na wiceszefa Centralnego Ośrodka Sportu od tego, czy z inwestycji COS uda się generować nielegalne pieniądze, Kaniok podkreślił, że "są wątpliwości", czy można tak twierdzić.
42-letni obecnie Lipiec, były lekkoatleta, reprezentant Polski i olimpijczyk w chodzie sportowym, został powołany do rządu przez premiera Kazimierza Marcinkiewicza w październiku 2005 r. 9 lipca 2007 r. złożył dymisję, przyjętą przez premiera Jarosława Kaczyńskiego.
Media podawały, że prok. Elżbieta Janicka, która w 2007 r. była szefową Prokuratury Okręgowej w Warszawie, miała wstrzymywać zatrzymanie Lipca (czego chciało CBA) - tak, aby nie doszło do tego przed wyborami parlamentarnymi jesienią 2007 r. Jej byli podwładni informowali w notatce służbowej, a potem też przed sejmową komisją śledczą ds. nacisków na śledztwa za rządów PiS, że Janicka miała im powiedzieć: "Jak zatrzymacie Lipca, to was puknę". Sama Janicka zaprzeczała takiemu kontekstowi swej wypowiedzi. (PAP)