Poroszenko, Putin, Hollande, Merkel na rozmowach w Mińsku o Ukrainie
Prezydenci Ukrainy, Rosji i Francji - Petro Poroszenko, Władimir Putin i Francois Hollande - oraz kanclerz Niemiec Angela Merkel przybyli w środę do stolicy Białorusi Mińska, gdzie wieczorem ma się rozpocząć szczyt ws. rozwiązania konfliktu na Ukrainie.
Według agencji RIA-Nowosti rozmowy w "formacie normandzkim", planowane wcześniej na godz. 16.30 czasu polskiego, rozpoczną się z opóźnieniem.
Poroszenko, Hollande i Merkel przylecieli do Mińska prawie równocześnie. Ok. godzinę później w białoruskiej stolicy zjawił się Putin. Według rosyjskiej telewizji Kanał 1. w Mińsku są również przywódcy separatystów - samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej (DRL) Ołeksandr Zacharczenko i Ługańskiej Republiki Ludowej (ŁRL) Ihor Płotnicki.
Jak powiedziało źródło z otoczenia francuskiego prezydenta, przed negocjacjami z rosyjskim prezydentem przewidziano spotkanie Merkel, Hollande'a i Poroszenki.
Ukraiński szef państwa oświadczył, że cały świat oczekuje deeskalacji sytuacji na Ukrainie, bo inaczej wyrwie się ona spod kontroli.
Istnieje 70 proc. prawdopodobieństwa na osiągnięcie na środowym szczycie porozumienia w sprawie kryzysu ukraińskiego - oświadczyło przed spotkaniem rosyjskie źródło dyplomatyczne, cytowane przez Reutera. "Prezydenci nie jadą do Mińska bez powodu" - oznajmiło źródło.
Z kolei rosyjska agencja TASS, również powołując się na źródło dyplomatyczne podała, że w ramach przygotowań do szczytu trwa "nadzwyczaj napięta praca nad dokumentami" i odbywa się "wiele spotkań na różnych szczeblach". Jednak jest zbyt wcześnie, by mówić o rezultatach - zastrzegło to źródło.
Poroszenko będzie podczas rozmów domagał się wypełnienia najważniejszych punktów poprzednich ustaleń, podjętych w Mińsku we wrześniu. Chodzi o wstrzymanie ognia, wycofanie ciężkiego uzbrojenia i uwolnienie wszystkich jeńców i więźniów. Prezydent Ukrainy powiedział we wtorek, że szczyt jest ostatnią szansą na wstrzymanie walk na wschodzie Ukrainy.
Ukraiński prezydent oświadczył też, że na szczycie Kijów i Unia Europejska będą "mówić jednym głosem".
Szef państwa uprzedził, że w razie dalszej eskalacji konfliktu z separatystami władze będą gotowe do ogłoszenia stanu wojennego na terytorium całego kraju. Jak zaznaczył, dla Ukrainy nie do przyjęcia jest idea federalizacji.
Rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow ocenił, że w rozmowach ekspertów przygotowujących spotkanie przywódców Niemiec, Francji, Ukrainy i Rosji w "formacie normandzkim" w Mińsku nastąpił "wyraźny postęp".
Ławrow odmówił podania szczegółów negocjacji. Minister dał jednak do zrozumienia, że nierozwiązany pozostaje wciąż problem kontroli nad granicą ukraińsko-rosyjską na odcinku przylegającym do samozwańczych republik.
Według ocen władz Francji na poziomie negocjacji przygotowawczych nadal nie zostały rozwiązane problemy przyszłego statusu wschodnich regionów Ukrainy, mechanizmu zagwarantowania integralności ukraińskich granic oraz warunków ewentualnego rozejmu. Poinformował o tym szef dyplomacji Laurent Fabius, dodając: "są to naprawdę negocjacje ostatniej szansy".
W przypadku fiaska rozmów w Mińsku w sprawie uregulowanie konfliktu na wschodzie Ukrainy Unia Europejska powróci do tematu zaostrzenia sankcji gospodarczych wobec Rosji - ocenił wysoki rangą urzędnik unijny. Dodał, że do dyskusji na ten temat może dojść na nieformalnym szczycie UE w czwartek w przypadku niepowodzenia planowanych mińskich negocjacji.
W przypadku powodzenia tych rozmów i zawarcia porozumienia, które pozwoli na wstrzymanie walk, UE nie będzie jednak spieszyć się ze złagodzeniem już wprowadzonych sankcji.(PAP)