NFZ nie stracił na proteście lekarzy rodzinnych
Protest lekarzy Porozumienia Zielonogórskiego nie spowodował większych kosztów po stronie NFZ, bo mało który pacjent decydował się na szukanie innego lekarza rodzinnego lub korzystanie z pomocy w szpitalu - powiedział PAP ekspert ds. ochrony zdrowia Adam Kozierkiewicz.
Po wielogodzinnych negocjacjach przedstawiciele resortu zdrowia i lekarze rodzinni z PZ zawarli w środę porozumienie. Zamknięte od 2 stycznia gabinety zostały otwarte, choć nie będzie dodatkowych nakładów finansowych na podstawową opiekę zdrowotną. Ustalono jednak, że wzrośnie wyjściowa roczna stawka za pacjenta.
Pytany o to, kto zyskał na proteście, Kozierkiewicz uznał, że trudno to ocenić, bo obie strony musiały z czegoś zrezygnować i na coś się zgodzić. Zaznaczył, że minister zdrowia wiele pieniędzy nie dodał, nie obiecał też zmian w programie onkologicznym, a jedynie że będzie "jakaś przyszła rozmowa na temat kasy onkologicznej".
"To były negocjacje pod pistoletem pani premier. Według mnie kazała ministrowi dojść do jakiegoś porozumienia z lekarzami, dlatego, choć niewiele, to jednak minister trochę ustąpił" - powiedział ekspert.
Jego zdaniem protest Porozumienia Zielonogórskiego nie spowodował większych kosztów po stronie NFZ. "Mówiono o 45 zł za przyjęcie pacjenta w SOR-ach czy na izbach przyjęć. Myślę, że to było marginalne; biorąc pod uwagę okres świąteczno-noworoczny, ludzie się powstrzymywali z chodzeniem do lekarza, na SOR trudniej jest się dostać. Przemieszczenie się tych pacjentów między lekarzami rodzinnymi też raczej było marginalne, więc budżet państwa nie poniósł żadnych kosztów" - ocenił Kozierkiewicz.
Dodał, że koszty, ale nie finansowe, są po stronie pacjentów, "bo pewnie ktoś przyszedł do gabinetu i odbił się od drzwi". "To koszty emocjonalne i na pewno wystąpiły" - powiedział.
Według eksperta na zamknięciu przychodni nie stracili lekarze zrzeszeni w PZ, bo aneksują umowy na 2015 r. z datą od początku stycznia, mimo kilku nieprzepracowanych dni. "Dało się także rozwiązać kilka uciążliwości organizacyjnych, na których lekarzom PZ zależało i wzrosła nieco stawka kapitacyjna za pacjenta" - powiedział Kozierkiewicz.
W toku negocjacji resort zdrowia zgodził się m.in. na podniesienie wyjściowej stawki kapitacyjnej, czyli kwoty, jaką lekarze POZ otrzymają rocznie za jednego pacjenta pozostającego pod ich opieką, ze 136,80 zł do ponad 140 zł, jednak nie udało się utrzymać obowiązujących do zeszłego roku potrójnych stawek za pacjentów z chorobami przewlekłymi - układu krążenia i cukrzycą. Od stycznia wzrasta ona tylko w zależności od wieku pacjenta.
Ustalono m.in., że od sierpnia stawka dla tych lekarzy, którzy będą prowadzić szerszą sprawozdawczość z wykonywanych badań (na podstawie numeru PESEL) wzrośnie do ponad 142 zł, a od września, jeśli lekarz osiągnie określony wskaźnik dotyczący liczby wykonywanych badań - do 144 zł.
Przedstawiciele PZ ocenili, że jedną z najistotniejszych kwestii, którą udało się wynegocjować, jest likwidacja możliwości jednostronnej zmiany umowy przez NFZ. Dla lekarzy ważne było również to, by umowy mogły być podpisywane na czas określony. (PAP)