USA rozważają uznanie Korei Płn. za kraj finansujący terroryzm
USA rozważają ponowne umieszczenie Korei Płn. na czarnej liście krajów finansujących terroryzm oraz wykreślenie z niej Kuby - oświadczył prezydent Barack Obama w wywiadzie dla telewizji CNN.
Pod koniec listopada hakerzy zaatakowali wytwórnię Sony Pictures, a FBI oskarżyło o to właśnie Koreę Północną. Według Obamy był to "bardzo drogi akt cyberwandalizmu". Nie nazwał go jednak aktem wojny. "Traktujemy to bardzo poważnie i odpowiemy proporcjonalnie" - powiedział prezydent w programie CNN "State of the Union with Candy Crowley". Wywiad nagrano w piątek, a całość została wyemitowana w niedzielę po południu czasu polskiego.
Obama dodał, że USA zbadają, czy Korea Północna powinna znowu znaleźć się na liście krajów sponsorujących terroryzm.
Korea Północna przez ok. 20 lat figurowała na tej liście, ale została z niej usunięta w 2008 r., za prezydentury George'a W. Busha, w ramach negocjacji w sprawie programu atomowego władz w Pjongjangu. Po ataku hakerów na Sony Pictures, który doprowadził do odwołania premiery komedii "The Interview", niektórzy amerykańscy kongresmeni apelowali o ponowne umieszczenie Pjongjangu na czarnej liście. Tematem filmu jest zamach na przywódcę Korei Północnej Kim Dzong Una; Pjongjang uznał komedię za obraźliwą.
Obecnie na czarnej liście znajdują się tylko Iran, Sudan, Syria i Kuba. Sankcje związane z obecnością na liście ograniczają amerykańską pomoc, eksport broni i niektóre transakcje finansowe - wyjaśnia agencja AP.
Według niej ponowne wpisanie Korei Północnej na listę może być skomplikowane. By to zrobić, Departament Stanu musiałby ustalić, że Pjongjang wielokrotnie wspierał międzynarodowe akty terroru - co zazwyczaj odnosi się do brutalnych, fizycznych ataków, a nie przestępstw komputerowych.
W wywiadzie dla CNN Obama po raz kolejny skrytykował Sony Pictures za wycofanie "The Interview" z kin i zasugerował, że mógłby pomóc rozwiązać ten problem, jeśli dano by mu szansę.
"Jeśli (Sony - PAP) bezpośrednio porozmawiałoby ze mną na temat tej decyzji, mógłbym zadzwonić na dyrektorów sieci kin i dystrybutorów i dowiedzieć się, o co chodzi" - powiedział Obama. "Jeśli stworzymy precedens i jeśli dyktator z innego kraju poprzez działania w sieci będzie mógł zakłócić dystrybucję (...) i w rezultacie zaczniemy wprowadzać autocenzurę, to będzie to problem" - podkreślił szef państwa.
Szef Sony Pictures Michael Lynton tłumaczył w piątek, że wytwórnia nie miała wyjścia i musiała wycofać film, gdyż największe kina nie chciały go wyświetlać.
W wyniku cyberataku na hollywoodzką wytwórnię, należącą do japońskiej firmy, hakerzy przechwycili m.in. informacje o numerach ubezpieczeń społecznych pracowników, szczegóły kontraktów z aktorami i twórcami filmowymi, a także całe filmy dopiero czekające na premierę. Niektóre informacje umieszczono później w sieci. Do ataku przyznali się hakerzy z grupy o nazwie Strażnicy Pokoju (GOP). Zagrozili oni też atakami, porównywalnymi z 11 września 2001 roku, jeśli film wejdzie na ekrany kin. "The Interview" miał mieć premierę w USA w okresie świątecznym.
Pjongjang zaprzecza, jakoby stał za tym atakiem i w sobotę zaproponował Stanom Zjednoczonym przeprowadzenie wspólnego śledztwa w tej sprawie. Biały Dom odrzucił tę propozycję, oświadczając, że jest przekonany, iż za atakiem stoją północnokoreańskie władze.
Obama wypowiadał się też na temat normalizacji stosunków USA z Kubą, która jego zdaniem jest szansą na wpłynięcie na wydarzenia na wyspie, gdy nadejdzie ważny moment zmian. Według prezydenta trwające od ponad 50 lat próby odsunięcia od władzy braci Castro poprzez izolację ich kraju, zawiodły.
Dodał, że jego administracja przygląda się teraz możliwości usunięcia Kuby z listy krajów sponsorujących terroryzm, podkreślając, że utrudnia to dążenie do zbliżenia między Waszyngtonem a Hawaną.
"Jeśli będziemy się angażować, będziemy mieli możliwość wpływania na bieg wydarzeń w czasie, gdy w kraju będzie dochodzić do zmiany pokoleniowej" - oświadczył Obama. "Myślę, że powinniśmy to wykorzystać i zamierzam to zrobić" - dodał.
W sobotę kubański prezydent Raul Castro zapewniał, że mimo normalizacji stosunków z USA jego kraj nie zrezygnuje z systemu komunistycznego.
Obama powiedział też, że nie powinno się go oskarżać o to, że pozwala dyktatorom się przechytrzyć. Jako przykład podał prezydenta Rosji Władimira Putina i podkreślał, że pod wpływem amerykańskich i unijnych sankcji rosyjska waluta traci na wartości i w Rosji trwa kryzys finansowy.
"Byliśmy bardzo stanowczy wobec tych krajów, które naszym zdaniem łamią międzynarodowe prawo i działają przeciwko naszym interesom. Ale konsekwentnie mówiłem, że tam, gdzie możemy rozwiązać problemy w sposób dyplomatyczny, powinniśmy to robić" - powiedział Obama.
Prezydent USA zapewnił też, że "zrobi wszystko co w jego mocy", by zamknąć amerykańskie więzienie w Guantanamo na Kubie.
Obiecywał, że to zrobi już prawie sześć lat temu, gdy obejmował urząd; mówił wtedy o szkodach, jakie Guantanamo zadało wizerunkowi Stanów Zjednoczonych na świecie. Jednak dotychczas nie udało się zamknąć więzienia, częściowo z powodu przeszkód ze strony Kongresu USA.
"To miejsce nadal zachęca dżihadystów i ekstremistów na całym świecie do działania (...). Jest sprzeczne z naszymi wartościami i bardzo kosztowne. Wydajemy miliony na każdą przetrzymywaną tam osobę" - powiedział, dodając, że liczba osadzonych znacznie się zmniejszyła za jego rządów.
W sobotę Pentagon podał, że czterech Afgańczyków przetrzymywanych przez ponad 10 lat w Guantanamo zostało odesłanych do ojczyzny.(PAP)