Naukowcy o zmianach w prawie o ochronie zwierząt doświadczalnych
Lokalne komisje etyczne nie będą w stanie podejmować kompetentnych decyzji – ostrzega przewodniczący Krajowej Komisji Etycznej, prof. Krzysztof Turlejski, komentując uchwaloną w piątek ustawę o ochronie zwierząt doświadczalnych. Są też naukowcy, którzy te nowe prawo uważają za korzystne.
To, w jaki sposób ustawa reguluje skład lokalnych komisji etycznych, negatywnie wpłynie na przebieg prac tych komisji – uważa prof. Turlejski, neurolog z Instytutu Biologii Doświadczalnej PAN im. M. Nenckiego.
Komisje te udzielają zgody na prowadzenie badań z udziałem zwierząt. Oceniają przy tym, czy planowane doświadczenie ma dostateczne uzasadnienie naukowe lub edukacyjne, by zrównoważyć jego uciążliwość dla badanych zwierząt.
Uchwalona w piątek ustawa przewiduje, że 12-osobowe lokalne komisje etyczne składać się będą w połowie z naukowców prowadzących eksperymenty (biologów, weterynarzy czy lekarzy), a w połowie – z humanistów (prawników czy etyków) oraz przedstawicieli organizacji społecznych (NGO), których będzie nie mniej niż trzech. Kworum w tych komisjach ma wynosić 50 proc., a przegłosowanie wniosku będzie wymagać dwóch trzecich głosów pozytywnych.
"Boję się, że skutki tak zaplanowanego systemu będą opłakane" - mówi Turlejski. "Mamy perspektywę stworzenia komisji, których połowę stanowić będą ludzie nieznający ani fizjologii zwierząt, ani metodyki badań naukowych. Tymczasem będą oni musieli nie tylko oceniać wnioski, ale później również prowadzić kontrole, do czego zabraknie im kompetencji".
Według prof. Turlejskiego przy takim składzie komisji liczba niekompetentnych decyzji, jakie będą podjęte, będzie bardzo duża. "Z mojej praktyki wynika, że aż ponad 80 proc. obiekcji wobec wniosków o badania z udziałem zwierząt zgłaszali dotychczas wcale nie przedstawiciele NGO, tylko sami naukowcy. Oni wiedzieli, że badanie zaplanowane w taki, a nie inny sposób grozi +zmarnowaniem+ zwierząt czy uzyskaniem bezwartościowych wyników" - przypomniał.
Prof. Turlejski szacuje, że dotychczas wśród wniosków o badania z udziałem zwierząt bezbłędnych w chwili złożenia było tylko ok. 10-20 proc. Często komisja wskazywała błędy lub sugerowała zmiany, a wniosek stawał się przez to bardziej racjonalny i dopracowany. Ostatecznie odrzucano 2-5 proc. wszystkich wniosków, czyli od kilku do kilkunastu rocznie. Taki tryb (negocjacyjny) rozpatrywania wniosków przyjęto także w Anglii, z tym samym skutkiem - dodał.
Z kolei naukowcy, którzy w czasie prac nad ustawą zabiegali o większą ochronę zwierząt uważają, że zmiany przyniosą dobre efekty.
"Teraz można liczyć na to, że częściej będzie zdarzało się, że lokalna komisja etyczna uzna jakieś doświadczenie za niedopuszczalne ze względów etycznych. To byłby ogromny krok w stosunku do praktyki funkcjonowania dotychczasowego prawa" - powiedział PAP wiceprzewodniczący Krajowej Komisji Etycznej (KKE), dr hab. Tomasz Pietrzykowski - prawnik, który podczas sejmowych prac nad projektem ustawy reprezentował stronę społeczną.
"Do tej pory przygniatająca większość, bo aż 98 proc. propozycji eksperymentów zgłaszanych przez badaczy do lokalnych komisji etycznych, uzyskiwała zgodę, bo liczebnie przeważali w nich przedstawiciele środowisk eksperymentatorów. Inne środowiska, w tym przedstawiciele organizacji pozarządowych, nie miały zbyt wiele do powiedzenia, a wnioski przyjmowano często dość machinalnie, dzięki większości posiadanej przez samych eksperymentatorów" - powiedział Pietrzykowski.
Jego zdaniem proces badania wniosków będzie teraz przebiegał bardziej wnikliwie, rygorystycznie i efektywnie.
Mimo wprowadzenia wielu poprawek projekt wciąż zawiera poważne wady - powiedział PAP prof. Andrzej Elżanowski z PAN i Polskiego Towarzystwa Etycznego, który brał udział w konsultacjach i sejmowych pracach nad projektem, zabiegając o zwiększenie ochrony zwierząt. Jedna z nich dotyczy zabijania zwierząt wyłącznie dla pozyskania organów i tkanek. Zgodnie z nową ustawą każda procedura z wykorzystaniem zwierząt wymaga zgody komisji etycznych. Wyjątkiem jest uśmiercanie zwierząt dla pobrania tkanek. Zwierzęta zabite w tym celu znajdą się jednak w specjalnym wykazie, dzięki czemu znana będzie informacja na temat ich liczby.
"Po wejściu w życie nowej ustawy liczba zwierząt używanych do doświadczeń automatycznie zmniejszy się w statystykach, bo te zabijane +tylko+ na tkanki i narządy nie będą wliczone" - tłumaczy prof. Elżanowski.
Za drugi ważny problem prof. Elżanowski uważa przekazanie Inspekcji Weterynaryjnej nadzoru nad warunkami wykonywania doświadczeń na zwierzętach. "Inspekcja nie wykonuje nawet nadzoru wynikającego z ustawy o ochronie zwierząt, a teraz ma nadzorować także to" - ocenił prof. Elżanowski. - Dotychczas taką kontrolę, np. wizję lokalną, mogły prowadzić komisje etyczne. Teraz nie będą miały do tego prawa" - dodał.
Uchwalona w piątek ustawa dostosowuje polskie prawo do zapisów dyrektywy unijnej, uwzględniającej odkrycia dotyczące odczuwania i wyrażania przez zwierzęta bólu, cierpienia i stresu. Obowiązująca w Polsce ustawa z 2005 r. o doświadczeniach na zwierzętach nie uwzględnia wszystkich regulacji unijnych. Według projektodawców nowa ustawa ma zmniejszyć cierpienie zwierząt i ograniczyć ryzyko prowadzenia doświadczeń zbędnych i nieuzasadnionych. (PAP)