Byli posłowie PiS ws. wyjazdów: działaliśmy zgodnie z prawem
Trzej posłowie usunięci z PiS: Adam Hofman, Mariusz A. Kamiński i Adam Rogacki przekonywali w środę, że ze środków na zagraniczne podróże służbowe korzystali zgodnie z prawem i wewnętrznymi regulacjami Sejmu, a posłów nie obowiązuje tzw. kilometrówka.
Posłowie zostali wykluczeni z PiS w związku z ich służbową podróżą do Madrytu. Posłowie wzięli na tę podróż zaliczki z sejmowej kasy, zgłaszając wyjazd samochodem; w rzeczywistości polecieli tanimi liniami lotniczymi.
"Działaliśmy zgodnie z prawem i w oparciu o wewnętrzne regulacje Sejmu" - mówił Kamiński zaznaczając, że potwierdzają to ekspertyzy prawne. Podkreślił, że kancelaria Sejmu nie straciła na żadnym z ich wyjazdów "ani złotówki". Poseł mówił, że w przypadku wyjazdów zagranicznych posłów nie obowiązuje kilometrówka, ale poseł ma wybór: albo dostaje bilet lotniczy, albo jego ekwiwalent i ma "skutecznie dotrzeć na miejsce". Dodał, że takie rozwiązanie obowiązuje od 2009 r. i wprowadziło je Prezydium Sejmu, gdy marszałkiem Sejmu był obecny prezydent Bronisław Komorowski.
Jak przekonywał, w przypadku podróży zagranicznych posłów nie obowiązuje kilometrówka, a więc wyliczanie kosztów podróży samochodem na podstawie faktycznie przejechanych kilometrów. "Wtedy się stosuje kilometrówkę, kiedy jest ona niższa od ceny biletu" - wyjaśnił. Według niego w przypadku wyjazdu do Rady Europy obowiązuje ekwiwalent.
Kamiński podkreślił, że ekwiwalentu się nie rozlicza, "o czym bardzo jasno stwierdzono w informacji marszałka Sejmu Radosława Sikorskiego do dziennikarzy na temat wyjazdów zagranicznych posłów". Jak tłumaczył, to urzędnicy kancelarii decydują, jaka na dany dzień jest cena biletu lotniczego i na tej podstawie wypłacają posłowi ekwiwalent. "Nie ma żadnej straty po stronie kancelarii Sejmu" - zaznaczył poseł. Zapowiedział podjęcie kroków prawnych przeciwko tym, którzy "używali oszczerstw, podawali nieprawdziwe, niesprawdzone informacje, by nas oczernić".
Hofman zaznaczył, że wszystkie informacje o kilometrówkach, które były podawane, były podawane na podstawie nieistniejących, nieaktualnych przepisów. "Stąd wzięło się to, mówiąc delikatnie, nieporozumienie" - mówił. Uznał, ze przepisy nie są precyzyjne, ale nie oni za nie odpowiadają.
Hofman odpierał zarzut braku aktywności trójki posłów w czasie delegacji do Rady Europy. Powiedział, że postawili sobie "dwa ważne cele": ograniczenie rosyjskich wpływów w Radzie Europy oraz przyjęcie uchwały o zwrot wraku samolotu Tu 154 i czarnych skrzynek. Poseł podkreślił, ze nie da się ich osiągnąć "siedząc od 8 do 16 na radzie i komisji tylko i wyłącznie". Zapewniał, że gdy podejmowane były sprawy ważne dla Polski, brali udział w posiedzeniach. "Ale wtedy, gdy były to rzeczy ambiwalentne lub nieważne, zajmowaliśmy się tym, co było najważniejsze" - podkreślił.
Zadeklarował, że udało im się przekonać uchwałę w sprawie katastrofy smoleńskiej i będzie ona głosowana w styczniu. "Dzięki naszej działalności - jeśli ta uchwała przejdzie - pierwszy raz na tak wysokim szczeblu organizacja międzynarodowa zwróci się do Rosji o zwrot wraku Tu 154 i czarnych skrzynek. Ale by to było możliwe, to najpierw trzeba było wykluczyć Rosjan z trzeciej co do wielkości frakcji konserwatywnej w Radzie Europy. To robiliśmy przez długi, długi czas" - przekonywał.
Rogacki odniósł się do - jak mówił - "zarzutu rzekomej bilokacji". "Mamy świadomość, że nikt takich umiejętności nie ma, domyślamy się tylko, że ten zarzut mógł się pojawić na bazie podanych przez Radosława Sikorskiego informacji". Według Rogackiego podawano wnioskowane terminy delegacji, a w przypadku posłów jadących na delegację do Rady Europy - całkowity termin delegacji, nie wnikając w to, kto był krócej, a kto przyjechał później. "Zdarzało się tak, że ze względu na inne obowiązki poselskie skracaliśmy swoje wyjazdy" - mówił poseł. Dodał, że w takich przypadkach kancelaria Sejmu była o tym informowana.
Hofman powiedział, że posłowie czekali z wyjaśnieniami dotyczącymi rozliczenia wyjazdów zagranicznych, by przed wyborami samorządowymi nie szkodzić PiS. Dlatego też - jak tłumaczył - nie odwołał się wraz z Rogackim i Kamińskim od decyzji PiS o wykluczeniu z partii.
Ocenił, że marszałek Sejmu Radosław Sikorski ze swoimi współpracownikami politycznymi przeprowadził atak na nich "na ostatniej prostej" kampanii wyborczej. Hofman powiedział, że do tej pory informacje na temat sprawy były oparte na informacjach, interpretacjach faktów i przepisów pochodzących od Sikorskiego. "Sikorski robił to ze złą intencją" - dodał.
W listopadzie Komitet Polityczny PiS podjął decyzję o wykluczeniu Hofmana, Rogackiego i Kamińskiego z partii. Decyzje miały związek ze służbową podróżą trzech posłów PiS do Madrytu na posiedzenie Komisji Zagadnień Prawnych i Praw Człowieka Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy - rozpoczętą 30 października. Media donosiły, że w wyjeździe posłom towarzyszyły żony i że z ich udziałem doszło do incydentu na pokładzie samolotu, którym posłowie wracali z Hiszpanii. Media informowały ponadto, że posłowie wzięli na tę podróż kilkanaście tysięcy złotych zaliczki, zgłaszając wyjazd samochodem; w rzeczywistości polecieli tanimi liniami lotniczymi.
Marszałek Sejmu powołał wówczas komisję do spraw zagranicznych wyjazdów parlamentarzystów. Zapowiedział też, że powołany zostanie pełnomocnik ds. procedur antykorupcyjnych oraz wprowadzenie limitu kilometrowego samochodowych podróży poselskich. (PAP)