Blok w Bytomiu uszkodzony w wybuchu gazu musi zostać rozebrany
Blok w Bytomiu, w którym przed dwoma tygodniami doszło do wybuchu gazu, musi jednak zostać rozebrany - zdecydował nadzór budowlany. Oznacza to, że kilka rodzin musi znaleźć inne mieszkania. Te wskazane przez miasto niektórzy lokatorzy uważają za zbyt drogie.
Gaz wybuchł dwa tygodnie temu na parterze czteropiętrowego bloku przy ul. Energetyki. Zawalił się strop pomiędzy parterem a pierwszym piętrem. 10 osób odniosło obrażenia.
Służby prasowe magistratu poinformowały we wtorek, że osiem rodzin - ok. 20 osób - nadal mieszka w hostelu, do którego trafiły po wybuchu. Dwie inne rodziny mieszkają u swoich bliskich i zrezygnowały z lokali oferowanych przez miasto. Czekają na pieniądze z ubezpieczenia.
Osiem ewakuowanych z bloku rodzin miało wykupione mieszkania i to one są teraz w najgorszej sytuacji - ci, którzy wynajmowali, mogą wynająć je gdzie indziej. "Czujemy się ukarani za to, że mieliśmy mieszkania własnościowe" - skarżyli się dziennikarzom i zarzucali lokalnym władzom, że zostawiły ich samych sobie. Skarżyli się też na panujące w hostelu warunki. Jak najszybciej chcą go opuścić.
Jak podał magistrat, czterem rodzinom władze wskazały już nowe lokale i czekają na decyzję, czy są nimi zainteresowane. Jedna z rodzin dostanie propozycję mieszkania w przyszłym tygodniu. Lokatorzy, którym zaproponowano mieszkania w TBS podkreślają, że nie stać ich na wkład i wysoki czynsz. Władze Bytomia odpowiadają, że wkład, który wynosi zwykle 20 proc. wartości lokalu, obniżono im do 1 proc.
Lokalne władze tłumaczą, że miasto nie może zrobić nic ponadto. Były to mieszkania własnościowe, a prawo nie pozwala, żeby w takim przypadku pomagać właścicielom - tłumaczą urzędnicy.
Urząd nie zgadza się też z zarzutami, że zostawił lokatorów samych sobie. Przedstawiciele magistratu przypominają, że urząd po wybuchu podstawił autokar dla ewakuowanych, zapewnił im ciepłe jedzenie, pomoc prawną i psychologiczną. Później miasto przyznało im po 6 tys. zł pomocy finansowej i współorganizowało zbiórkę rzeczy pierwszej potrzeby. Lokalne władze zobowiązały się też, że zapłacą za pierwszy tydzień pobytu ewakuowanych w hostelu. Pozostała kwota ma zostać pokryta z ubezpieczenia.
Sprawcą wybuchu był jeden z lokatorów, który - jak wynika ze śledztwa - próbował popełnić samobójstwo. Prokuratura przedstawiła mu zarzut sprowadzenia zagrożenia dla życia lub zdrowia wielu osób albo mienia w wielkich rozmiarach. Podejrzany przyznał się do winy.
Budynek jest własnością Bytomskiej Spółki Restrukturyzacji Kopalń, a jego zarządcą - Zakład Gospodarki Mieszkaniowej. (PAP)