PiS: trzeba powtórzyć wybory; PO: wygrali wyborcy
Wątpliwości, co do rzetelności procesu wyborczego to, zdaniem posła PiS Zbigniewa Girzyńskiego, powód do powtórzenia wyborów samorządowych. Iwona Śledzińska-Katarasińska (PO) uważa, że wybory wygrali wyborcy. Sposób sumowania głosów skrytykował doradca prezydenta Tomasz Nałęcz.
W sobotę późnym wieczorem Państwowa Komisja Wyborcza podała, ile mandatów w sejmikach wojewódzkich zdobyły poszczególne komitety. PO zdobyła najwięcej mandatów w sejmikach: w skali kraju uzyskała ich 179, wygrała w ośmiu województwach. PiS zdobył w sumie 171 mandatów, wygrał w sześciu sejmikach; w dwóch zwyciężyło PSL, które w całym kraju zdobyło w sejmikach 157 mandatów. Członkowie PKW podali również odsetek głosów, które uzyskały cztery największe komitety: PiS - 26,85 proc. PO miała 26,36 proc., 23,68 proc. uzyskało PSL, a SLD-Lewica Razem - 8,78 proc. głosów.
Zbigniew Girzyński z PiS mówił w niedzielę dziennikarzom, że po raz pierwszy od 25 lat w Polsce doszło do sytuacji, w której badania exit poll tak dalece odbiegają od wyników wyborów. "To co się stało jest bardzo niepokojące i budzi wyraźne wątpliwości co do rzetelności procesu wyborczego" - uznał. Jak mówił, "PiS wygrało wybory, także w tym wyniku ogłoszonym przez PKW, natomiast to, że ten wynik jest o 7 punktów zaniżony w stosunku do wyniku exit poll jest wysoce niepokojące". "Nie można tej sprawy tak zostawić" - ocenił. Odniósł się też do przygotowania kart do głosowania. "Z całą pewnością takie przygotowanie kart (...), gdzie wszyscy są na jednej karcie byłoby właściwsze i tak to powinno się odbywać. (...) W mojej opinii i wielu osób te wybory powinny być powtórzone" - powiedział.
Zdaniem Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej z PO wybory wygrali wyborcy - oddając swój głos. "W każdej sytuacji wygrali wyborcy - ci, którzy poszli, zagłosowali, nie pomylili się" - mówiła. Jak zauważyła, w "sejmikach wygrała koalicja PO-PSL i nie ma żadnych wątpliwości co do tego". Pytana o różnice procentowe odparła: "będę się martwiła procentami przy wyborach prezydenckich i parlamentarnych. Tu jest władza lokalna".
Osiągnięty przez PSL wynik w wyborach to - zdaniem Stanisława Żelichowskiego - efekt konsekwentnego działania. "Byliśmy konsekwentni do końca i w którymś momencie Polacy uznali, że (...) trzeba szukać takich sił, które niekoniecznie walczą ze sobą" - mówił. "Dziś mamy 23 procent, mam nadzieję, że w następnych wyborach będziemy mieli 40 procent. Tego oczekujemy do mądrego kierownictwa, że w takim kierunku to będzie szło" - podkreślił.
Krzysztof Gawkowski z SLD przyznał, że Sojusz nie jest usatysfakcjonowany wynikiem wyborów. "Każdy gorszy wynik jednak uczy pokory i każe szybko wyciągać wnioski. SLD takie analizy przygotuje zaraz po drugiej turze, ruszymy do tego, by przekonać partię i ją zmobilizować do kolejnych wyborów - kluczowe są wybory prezydenckie" - zauważył. Jego zdaniem lewica w wyborach 2014 roku - tych europejskich i samorządowych - za bardzo kojarzyła się z PO. "Nie jesteśmy w koalicji i nie chcemy być w koalicji, chcemy rozliczyć PO i PSL. Jeżeli mamy zmieniać strategię, to właśnie w tym kierunku, że SLD jest opozycją, która wie, że można rządzić lepiej i mądrzej" - podkreślił.
Prezydencki doradca Tomasz Nałęcz skrytykował sposób sumowania głosów i nazwał go skandalicznym. "Skandalem był nawet nie sposób liczenia w obwodach, bo w obwodach (...) komisje pracując w pocie czoła je policzyły. Skandaliczny był - i tego nikt nie ukrywa, zwraca na to uwagę też prezydent Bronisław Komorowski - sposób sumowania głosów. Coś, co powinno być zsumowane w ciągu kilku godzin dzięki systemowi komputerowemu było sumowano przez tydzień, jak w XIX wieku" - mówił Nałęcz. Przyznał, że "odpowiedzialna za ten skandal PKW wyciągnęła jednak wnioski i wszyscy członkowie komisji solidarnie podali się do dymisji". "Prezydent Komorowski przyjmie te dymisje, ale po zakończeniu wyborów, bo jeszcze trzeba zorganizować za tydzień druga turę wyborów" - zauważył Nałęcz.
Prezydent Bronisław Komorowski w związku z wydarzeniami po wyborach samorządowych chce w poniedziałek spotkać się z konstytucjonalistami. Nałęcz przyznał, że prezydent jest zaniepokojony dużą liczbą głosów nieważnych oddanych w wyborach. "Coś źle zadziałało, skoro tak duża liczba Polaków pomyliła się głosując - to znaczy, że są jakieś błędy, które rzutowały na poprawność głosowania. To wszystko trzeba zbadać i wyciągnąć wnioski. Dołożyć starań, żeby kolejne wybory były przeprowadzone z uniknięciem tych błędów. To jest dziś ważne, podstawowe działanie prezydenta. Tak ważne, że prezydent odwołał bardzo ważną wizytę w Japonii" - uznał.
Pytany o to, co będzie tematem poniedziałkowego spotkania Nałęcz odparł, że "przedmiotem będzie wyciągnięcie wniosków z tego, co się stało". "Na pewno będą to jeszcze działania zmierzające do tego, by ten drugi, dopełniający akt wyborczy został przeprowadzony prawidłowo w atmosferze spokoju, przy dużej frekwencji" - zauważył doradca prezydenta.
Jak mówił, chodzi o to, żeby "jeszcze przed wyborami prezydenckimi te błędy usunąć, a w dalszej perspektywie zastanowić się nad poważną nowelizacją kodeksu wyborczego, ale taką, którą przeprowadziłoby się po wyborach prezydenckich i parlamentarnych". Zastrzegł, że poniedziałkowa dyskusja to "na pewno nie będzie debata o składzie personalnym PKW". (PAP)