Rozpoczął się czterodniowy strajk maszynistów kolejowych
Niemieccy maszyniści kolejowi rozpoczęli w środę czterodniowy strajk w całym kraju. O godz. 15 przestały kursować pociągi towarowe; o godz. 2 w nocy ze środy na czwartek mają stanąć pociągi pasażerskie. Związek zawodowy GDL nie zgodził się na mediację.
Zgodnie z planem akcja ma się zakończyć o godz. 4 nad ranem w poniedziałek 10 listopada. To już szósty protest w obecnym sporze płacowym i najdłuższy od założenia państwowego przedsiębiorstwa niemieckich kolei Deutsche Bahn DB w 1994 r.
Kanclerz Angela Merkel zasugerowała powołanie przez obie strony konfliktu niezależnych rozjemców. Członek zarządu DB Ulrich Weber zaproponował wyznaczenie przez związek zawodowy i Deutsche Bahn po jednej osobie, które niezwłocznie przystąpiłyby do poszukiwania kompromisu.
Przewodniczący GDL Claus Weselsky odrzucił jednak propozycję mediacji, uznając ją za "chwyt mający zmiękczyć związek". "Nie zrezygnujemy z naszych fundamentalnych praw tylko po to, by zrobić przysługę Deutsche Bahn" - zaznaczył związkowiec. Rozjemcy są jego zdaniem na razie zbyteczni, ponieważ nie rozpoczęły się jeszcze rozmowy merytoryczne.
Związkowcy twierdzą, że zarząd kolei odmówił negocjacji w sprawie umowy zbiorowej, która obejmowałaby także inne poza maszynistami grupy zawodowe na kolei.
GDL zamierza unieruchomić, tak jak podczas poprzednich strajków, zarówno pociągi dalekobieżne jak i szybką kolej miejską S-Bahn. Turyści spoza Berlina, którzy zamierzali w najbliższą sobotę i niedzielę wziąć udział w festynie obywatelskim pod Bramą Brandenburską oraz szeregu innych imprez z okazji jubileuszu, będą mieli kłopoty z dotarciem do stolicy kraju. Władze Berlina spodziewają się podczas tego weekendu dwóch milionów gości.
Negatywnych skutków strajku obawia się też niemiecka gospodarka, szczególnie przemysł motoryzacyjny, ciężki i chemiczny. Niemiecka Izba Przemysłu i Handlu oświadczyła, że strajk jest zabójstwem dla niemieckich producentów.
DB przygotowało awaryjny rozkład jazdy. Niemieckie koleje mają nadzieję, że uda się im zrealizować jedną trzecią połączeń dalekobieżnych i od 20 do 60 proc. połączeń lokalnych.
Związkowcy domagają się podwyżki płac o 5 proc. i skrócenia tygodniowego wymiaru pracy o dwie godziny. GDL chce także, by pracodawca uznał go za reprezentanta personelu konduktorskiego i gastronomicznego oraz dyspozytorów koordynujących ruch pociągów i obsadzanie ich załogami. GDL reprezentuje około 20 tys. zatrudnionych w przedsiębiorstwie liczącym łącznie niemal 200 tys. pracowników.
DB przekazała, że w niedzielę obie strony były blisko podpisania porozumienia, które przewidywało zbiorowy układ pracy dla konduktorów. GDL odmówiło jednak złożenia podpisu, argumentując, że uprawnienia negocjacyjne w imieniu konduktorów wciąż ma konkurencyjny związek zawodowy EVG. Walka o wpływy między GDL a EVG jest zdaniem komentatorów jedną z głównych przyczyn obecnego konfliktu.
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)