Hamas przyznał się do ataku w Jerozolimie Wschodniej
W Jerozolimie Wschodniej w środę samochód wjechał w grupę pieszych. Zginęła jedna osoba, 13 zostało rannych. Kierowca został zastrzelony przez obecne na miejscu izraelskie siły bezpieczeństwa. Do ataku przyznało się radykalne palestyńskie ugrupowanie Hamas.
Wcześniej informowano o kilkunastu osobach rannych.
Samochód wjechał na zatłoczoną wysepkę dla pasażerów, a następnie w samochody, po czym jego kierowca wyskoczył w pojazdu i zaczął atakować cywilów i policjantów żelaznym prętem. Został zastrzelony podczas próby ucieczki - podała izraelska policja, twierdząc, że był to "zamierzony atak". Zginął w nim pogranicznik z mniejszości druzów, a 13 osób zostało rannych, w tym trzy ciężko - poinformował rzecznik Czerwonego Krzyża.
Według policji sprawcą był 38-letni Palestyńczyk Ibrahim al-Akari, który mieszkał w obozie dla uchodźców w Jerozolimie Wschodniej.
Kontrolujący Strefę Gazy Hamas podał, że al-Akari był członkiem organizacji. Rzecznik Hamasu Fawzi Barhum nazwał atak "wspaniałą operacją" przeprowadzoną przez "bohatera". Wezwał do kolejnych takich zamachów.
Premier Izraela Benjamin Netanjahu ocenił, że atak jest wynikiem ciągłego podżegania do przemocy ze strony palestyńskiego prezydenta Mahmuda Abbasa i jego "partnerów z Hamasu". Najpewniej nawiązywał do palestyńskiego rządu jedności, na którego czele stoi Abbas i który jest wspierany przez Hamas.
22 października doszło do podobnego ataku palestyńskiego motocyklisty, który w Jerozolimie Wschodniej wjechał na wysepkę dla pieszych i zabił małą dziewczynkę i 22-letnią Ekwadorkę. Podczas ucieczki został postrzelony i zmarł następnego dnia.
Do środowego ataku doszło kilka godzin po kolejnych starciach między zamaskowanymi Palestyńczykami a izraelską policją na Wzgórzu Świątynnym w Jerozolimie Wschodniej.(PAP)