Waśniewska skazana prawomocnie na 25 lat więzienia za zabicie córki
Katarzyna Waśniewska została prawomocnie skazana na 25 lat więzienia za zabicie półrocznej córki Magdy. Sąd Apelacyjny w Katowicach nie miał wątpliwości, że kobieta udusiła dziecko. Zastrzegł, że o zwolnienie będzie się ona mogła ubiegać najwcześniej po 20 latach.
To sądowy finał sprawy, która w 2012 r. zbulwersowała opinię publiczną. Sąd apelacyjny rozpoznawał odwołania od wyroku sądu okręgowego z września ub. roku. Sąd I instancji wymierzył wtedy Waśniewskiej karę 25 lat więzienia, jednakże bez zakreślania terminu możliwości ubiegania się o przedterminowe zwolnienie. Piątkowy wyrok jest więc bardziej surowy.
Zarówno sąd okręgowy, jak i apelacyjny odrzuciły wersję obrony, że Magda zmarła na skutek wypadku - zdaniem obrony dziecko zmarło po upadku na podłogę i kilku nieudanych próbach nabrania powietrza. Po prawomocnym wyroku obrońca kobiety nie wyklucza kasacji.
Sąd apelacyjny podzielił wszystkie najważniejsze ustalenia sądu okręgowego. Sędzia Summer-Brason mówiła, że sprawa miała charakter typowo poszlakowy. W takiej sytuacji dowody pośrednie muszą tworzyć nierozerwalny, logiczny ciąg, niepozwalający na inną interpretację. Sąd przyjął, że taki ciąg istnieje, a inna wersja wydarzeń jest niemożliwa. "Nie ma żadnych wątpliwości, że oskarżona dopuściła się tego czynu" - podkreśliła sędzia.
Przewodnicząca składu orzekającego dodała, że w tej konkretnej sytuacji najważniejszym dowodem była opinia biegłych lekarzy, którzy uznali, że dziewczynka zmarła na skutek gwałtownego uduszenia. Opinię kwestionowała obrona, według której doszło do wypadku - dziecko miało wypaść Waśniewskiej z rąk i umrzeć po kilku nieudanych próbach nabrania powietrza. Obrońca oskarżonej dowodził, że Magda mogła umrzeć na skutek skurczu krtani, tzw. laryngospazmu lub bezdechu afektywnego. Biegli, którzy w procesie apelacyjnym wydali uzupełniającą opinię, wykluczyli taką możliwość.
Sędzia Summer-Brason zaznaczyła, że opinie biegłych były oceniane na tle innych dowodów i poszlak. W oparciu o nie, nie ulega wątpliwości, że motywem zbrodni - jak już ustalił sąd okręgowy - była niechęć do posiadania dziecka. "Jedyną osobą, która mogła do tego doprowadzić (do śmierci Magdy – PAP), jest oskarżona. To oskarżona nie chciała dziecka, czemu dała wyraz w osobistych, bardzo emocjonalnych zapiskach" - powiedziała sędzia. Chodzi o zabezpieczone przez policję notatki, w których Waśniewska pisała o negatywnych stronach macierzyństwa.
Sędzia mówiła, że Waśniewską obciążają też wyniki analiz jej komputera. Według biegłych kobieta jeszcze przed śmiercią córki szukała w internecie informacji dot. kosztów kremacji, tego, jak można zabić bez śladu, wysokości zasiłku pogrzebowego, cen trumien dla dziecka oraz zatrucia czadem.
Sąd nie miał wątpliwości, że osobą, która szukała takich informacji, nie mógł być mąż Waśniewskiej, który - według świadków - kochał swoje dziecko, w przeciwieństwie do matki, która mówiła o Magdzie „to”. Po śmierci Magdy Waśniewska nie zachowywała się jak zrozpaczona matka, postępowała metodycznie, inscenizując rzekome porwanie dziecka - przypomniała przewodnicząca składu orzekającego.
Sąd apelacyjny uniewinnił Waśniewską od mniej istotnego zarzutu - skierowania podejrzenia na inną osobę. Uznał, że mówiąc o rzekomym uprowadzeniu córki, realizowała swe prawo do obrony. W początkowej fazie śledztwa Waśniewska twierdziła, że ktoś napadł ją w centrum Sosnowca i porwał dziecko z wózka. Policja poszukiwała sprawcy. Potem okazało się, że Waśniewska zakopała ciało córki w opuszczonym budynku.
"Zdaniem sądu oskarżona działała w przysługującym jej bardzo szeroko rozumianym prawie do obrony" - powiedziała sędzia Bożena Summer-Brason. Jak mówiła, próba uniknięcia odpowiedzialności karnej może przejawiać się także poprzez zainicjowanie postępowania przeciwko innej osobie.
Wyrok z I instancji zaskarżyła zarówno obrona, która domagała się uniewinnienia, jak i prokuratura, żądając dla oskarżonej dożywocia. Sąd uznał, że widział „potrzeby i konieczności” orzeczenia takiej kary.
„Że stopień winy jest ogromny, że czyn jest okropny – to wszyscy wiemy, ale nie można zapominać o tym, że oskarżona w chwili czynu miała 21 lat. Ten wiek przemawia za tym, aby nie orzekać kary dożywotniego pozbawienia wolności” - podkreśliła sędzia Summer-Brason. Sąd miał też na uwadze inne okoliczności łagodzące - dotychczasową niekaralność i dobrą opinię. Przed śmiercią dziecka Waśniewska wiodła normalne życie, nie stwarzała trudności wychowawczych - przypomniała sędzia.
„Chociaż czyn oskarżonej spotkał się z ogromnym potępieniem społecznym, to są czyny, które zasługują na surowsze kary” - powiedziała sędzia Summer-Brason. Przypomniała, że dolna granica kary za zabójstwo to 8 lat pozbawienia wolności.
Wyjaśniła, że sąd apelacyjny zaostrzył karę, ograniczając możliwość warunkowego przedterminowego zwolnienia, kierując się „potrzebą kształtowania świadomości prawnej społeczeństwa i zadośćuczynieniem poczuciu sprawiedliwości”.
Obrońca Waśniewskiej, mec. Arkadiusz Ludwiczek nie wykluczył kasacji do Sądu Najwyższego. "Na pewno cele, które sobie założyliśmy, nie zostały osiągnięte. Wyrok jest prawomocny i wykonalny. Jako obrońca i obywatel, ja i moja klientka, musimy szanować obowiązujące prawo" - mówił. "Natomiast myślę, że to nie zamyka polemiki merytorycznej w tej sprawie, bo jak sąd nas uprzedził, przysługuje nam jeszcze jeden środek, mianowicie kasacja" - powiedział dziennikarzom obrońca po wyroku. Zastrzegł, że decyzja ws. kasacji zapadnie po analizie pisemnego uzasadnienia.
Prokurator Adam Roch podkreślał, że wyrok ws. Waśniewskiej to sukces wszystkich zaangażowanych w śledztwo. "To, że wyrok został jeszcze zaostrzony, pewnie jest sukcesem prokuratury" - mówił Roch.
On także poinformował, że prokuratura będzie chciała zapoznać się z pisemnym uzasadnieniem, by poznać motywy uniewinnienia Waśniewskiej od zarzutu skierowania podejrzeń na inną osobę.
Waśniewska, która uczestniczyła w rozprawach przed sądem apelacyjnym, na samo ogłoszenie nie chciała być doprowadzona z aresztu.
Bulwersująca opinię publiczną sprawa Waśniewskiej zaczęła się 24 stycznia 2012 r., gdy policja przekazała mediom informację o zaginięciu półrocznej dziewczynki z Sosnowca. Według pierwszej relacji matki, dziecko porwano jej z wózka w centrum miasta. Potem Waśniewska twierdziła, że dziecko wypadło jej z rąk. Na początku lutego ciało niemowlęcia znaleziono w zrujnowanym budynku w parku przy torach kolejowych w Sosnowcu.
Proces przed sądem okręgowym ruszył w lutym 2013 r. Na kilkunastu rozprawach sąd przesłuchał kilkudziesięciu świadków oraz biegłych. Według prokuratury Waśniewska plan zabójstwa przygotowywała co najmniej od 19 stycznia, wcześniej próbowała zatruć córkę czadem. 24 stycznia miała cisnąć dzieckiem o podłogę, a kiedy okazało się, że mimo to niemowlę przeżyło, dusić je przez kilka minut. (PAP)