Już 50 zabitych w nalotach na bojowników z Frontu al-Nusra
Do 50 wzrosła liczba zabitych w atakach sił koalicji pod wodzą USA na pozycje powiązanego z Al-Kaidą Frontu al-Nusra w północnej Syrii - podało we wtorek Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka. W następstwie nalotów z miasta Ar-Rakka uciekają mieszkańcy.
Obserwatorium twierdzi, że większość zabitych bojowników w prowincji Idlib na północnym zachodzie Syrii to cudzoziemcy. Według wcześniejszych doniesień tej organizacji, mającej siedzibę w Londynie, w nalotach zginęło również ośmioro cywilów, w tym troje dzieci.
Jak sprecyzował szef Obserwatorium Rami Abdul Rahman celem wtorkowych ataków był m.in. budynek mieszkalny wykorzystywany przez bojowników z Frontu al-Nusra, w jednej z dzielnic miasta Aleppo.
Według Obserwatorium Stany Zjednoczone i kraje sojusznicze przeprowadziły co najmniej 50 ataków z powietrza na pozycje dżihadystycznej organizacji zbrojnej Państwo Islamskie (IS) w prowincjach (muhafazach) Ar-Rakka i Dajr az-Zaur, na północy i wschodzie Syrii.
Według dwóch świadków Reutera z miasta Ar-Rakka, stolicy muhafazy o tej samej nazwie, uciekają jego mieszkańcy. "W Ar-Rakce ma miejsce exodus. Zaczął się on we wczesnych godzinach rannych (we wtorek) po rozpoczęciu ataków. Ludzie uciekają na wieś" - powiedział Reuterowi przez telefon jeden z mieszkańców.
Naloty rozpoczęły się w nocy z poniedziałku na wtorek niespełna dwa tygodnie po ogłoszeniu przez prezydenta USA Baracka Obamę strategii walki z IS.
Front al-Nusra jest syryjską filią Al-Kaidy. Przywódca Al-Kaidy Ajman al-Zawahiri powierzył Frontowi tę rolę na początku roku i zerwał więzi z Państwem Islamskim, gdy odmówiło ono słuchania jego rozkazów i prowadzenia walki tylko w Iraku.
Od tego czasu Państwo Islamskie urosło do jednego z najniebezpieczniejszych na świecie; w ostatnich miesiącach opanowało znaczne tereny w Syrii i Iraku. (PAP)