Ostrzał artyleryjski i eksplozje bomb w okolicach Mariupola
Ostrzał artyleryjski i eksplozje bomb słychać w piątek od wczesnych godzin rannych w Mariupolu na południowym wschodzie Ukrainy, w którym okopały się wojska tego kraju, oczekujące na natarcie rebeliantów i armii rosyjskiej.
Według lokalnych mediów walki nie toczą się jeszcze w mieście. „Walki trwają poza granicami miasta, w odległości 10-15 kilometrów. Miasto jest bezpieczne” – pisze portal „0629”, cytując rozmówcę z obrony terytorialnej Mariupola.
Ukraińska Gwardia Narodowa poinformowała tymczasem, że w czwartek siły rządowe zniszczyły kolumnę wojsk rosyjskich, która kierowała się z zajętego przez Rosjan Nowoazowska do wsi Szyrokyne, 20 km od Mariupola. Kolumna składała się z pięciu czołgów oraz trzech mobilnych zestawów rakietowych.
Doradca ministra spraw wewnętrznych Anton Heraszczenko wyraził opinię, że Rosjanie prowadzą rozpoznanie. „Sądząc po rozmiarach i składzie kolumny celem okupantów nie było zdobycie Mariupola, lecz rozpoznanie bojem. Z drugiej strony mogli oni chcieć zepsuć nastrój prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki, który prowadził w tym czasie w Walii ważne rozmowy z przywódcami cywilizowanego świata na szczycie NATO w Walii” – napisał na swoim Facebooku.
Według eksperta wojskowego Dmytra Tymczuka Federacja Rosyjska przerzuca obecnie do Donbasu wojska z okupowanego przez nią Krymu. Kierowane są one przez Cieśninę Kerczeńską do obwodu rostowskiego, by potem wjechać na Ukrainę. Koncentrację sił rosyjskich zaobserwowano także na północnych krańcach Półwyspu Krymskiego.
Mariupol leży na najkrótszej drodze od granicy rosyjsko-ukraińskiej na Krym. Zdaniem ekspertów prezydent Rosji Władimir Putin dąży do zdobycia tego ważnego szlaku transportowego, by ułatwić komunikację i zaopatrzenie półwyspu. Obecnie Rosjanie mogą dotrzeć na Krym wyłącznie przez zatłoczoną przeprawę promową w Cieśninie Kerczeńskiej.
Z Kijowa Jarosław Junko (PAP)