Opozycja ostro o rządzie
PiS chce odwołania rządu, który - według Jarosława Kaczyńskiego - dopuścił się zaniedbań w 12 obszarach. Złe rządy się odwołuje - oświadczył lider PiS. Inicjatywa PiS to partyjna impreza obliczona na destabilizację, a wystąpienie Kaczyńskiego utkane było kłamstwami - ocenił premier Donald Tusk.
Z deklaracji przedstawicieli klubów sejmowych wynika, że wniosek PiS o wyrażenie rządowi PO-PSL wotum nieufności wraz z kandydaturą prof. Piotra Glińskiego na premiera rządu technicznego, nie uzyska poparcia w piątkowym głosowaniu.
Zgodnie z konstytucją do wyrażenia przez Sejm Radzie Ministrów wotum nieufności potrzebna jest większość ustawowej liczby posłów, czyli 231 głosów. Głosowanie przeciwko wnioskowi zapowiedziały kluby koalicyjne PO i PSL, przeciw ma być też SLD, SP ma wstrzymać się od głosu, natomiast klub RP nie zamierza w ogóle brać udziału w tym głosowaniu.
W czwartek w Sejmie odbyła się debata nad wnioskiem PiS, który w niemal dwugodzinnym wystąpieniu uzasadniał prezes tej partii Jarosław Kaczyński jako przedstawiciel wnioskodawców. Na wstępie lider PiS posłużył się tabletem, by wyemitować z trybuny sejmowej fragmenty czwartkowego wystąpienia prof. Glińskiego.
Kandydat PiS na premiera wygłosił je przed debatą, w jednej z sejmowych sal. Na to, by Gliński - który nie jest posłem - przemówił z trybuny sejmowej, nie zgodziła się marszałek Sejmu Ewa Kopacz zaznaczając, że nie pozwala na to regulamin Sejmu.
Uzasadniając dlaczego - według PiS - obecny rząd powinien odejść, Kaczyński stwierdził, że są ku temu trzy zasadnicze powody: bo rządzi bardzo źle, a złe lub bardzo złe rządy trzeba odwoływać; bo jest niezdolny do samonaprawy - nawet najgorsi ministrowie nie są odwoływani; bo jest alternatywa personalna w postaci prof. Glińskiego. Ponadto lider PiS zarzucił obecnej ekipie rządowej zaniedbania w 12 istotnych dla funkcjonowania państwa i społeczeństwa obszarach i w tym kontekście wielokrotnie oceniał, że łamane są normy konstytucyjne.
Prezes PiS uznał, że rząd nieskutecznie walczy z bezrobociem, a reakcja na zwiększającą się liczbę bezrobotnych jest paradoksalna i polega m.in. na blokowaniu środków z Funduszu Pracy. Zarzucił też, że wiele osób musi pracować na krótkotrwałych umowach o pracę i nie może korzystać z ochrony jaką daje Kodeks pracy.
Kaczyński mówił o narastającej nędzy, wzroście liczby rodzin żyjących poniżej poziomu egzystencji, w tym rodzin wielodzietnych. Lider PiS podkreślał też, że Polsce grozi wyludnienie, a propozycje rządu, by walczyć z tym problemem, są - według niego - "niejasne, a dotychczasowe działania - żadne".
Obecny rząd rozbija - według Kaczyńskiego - system oświaty i mamy do czynienia z "wielkim procesem zwijania polskich szkół". W kwestii kryzysu w ochronie zdrowia Kaczyński stwierdził, że Polska "pobiła rekord UE", m.in. jeśli chodzi o udział pacjentów w opłatach za lekarstwa, kolejki do specjalistów, oczekiwanie na operacje. Skrytykował też podniesienie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn do 67 lat.
Według prezesa PiS rząd nie rozwiązuje problemów wsi i sukcesywnie obniża środki przeznaczane na jej rozwój - skrytykował efekty negocjacji unijnego budżetu na lata 2014-20 w kwestii pieniędzy na Wspólną Politykę Rolną. Zdaniem Kaczyńskiego, rząd nie broni też rolników m.in. "przed wielkimi sieciami handlowymi".
W dziedzinie infrastruktury Kaczyński zarzucił brak programu powszechnego, taniego budownictwa mieszkaniowego. Według lidera PiS rząd nie reagował na informacje o "ustawionych przetargach" przy projektach infrastrukturalnych.
Szef PiS zarzucił rządowi niekompetentną politykę finansową; ocenił, że ekipa PO-PSL każdą dziedzinę życia traktuje jako źródło dochodów. W tym kontekście mówił, że rząd nie chcąc powiększać zadłużenia państwa sięgał do pieniędzy m.in. z Funduszu Pracy czy z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Jak mówił, przy prywatyzacji zlikwidowano wszelkie ograniczenia strategiczne.
Ocenił, że rząd nie dba o bezpieczeństwo Polski, redukując liczebność polskiej armii, która obecnie według niego "w oczywisty sposób do ochrony granic nie jest zdolna". Mówiąc o bezpieczeństwie energetycznym wymieniał m.in. "zapóźnienie" w budowie gazoportu, a także "atak na polski węgiel".
Lider PiS skrytykował też politykę zagraniczną rządu, szczególnie wobec Rosji i Niemiec. Jak ocenił, charakteryzuje się ona mikromanią narodową, serwilizmem i klientyzmem. "W relacjach polsko-rosyjskich obowiązuje wola Rosji" - powiedział Kaczyński. Natomiast politykę rządu w stosunku do Niemiec prezes PiS nazwał "hołdami berlińskimi" i "niebywałym klientyzmem".
Kaczyński zarzucił też rządowi osłabianie demokracji. W tym kontekście mówił o "arbitralnych, bezprawnych decyzjach" dotyczących Telewizji Trwam oraz o "wielkiej czystce dziennikarzy" w telewizji publicznej. Według niego dochodzi też to "ewidentnego łamania wolności słowa", zamiera dialog społeczny, który toczy się m.in. w Komisji Trójstronnej, a rząd prowadzi operację, "która ma w sensie symbolicznym zniszczyć nie tylko partie opozycyjne, ale i jej elektorat". Szef PiS mówił też o kryzysie wymiaru sprawiedliwości w postaci braku niezawisłości sędziów i niezależności prokuratorów oraz o "tuszowaniu afer - hazardowej, stoczniowej, sopockiej".
Zabierając głos po Kaczyńskim premier Tusk stwierdził, że wystąpienie szefa PiS było "gęsto utkane kłamstwami". Zapowiedział, że w ciągu "kilkudziesięciu godzin" ministrowie jego rządu przygotują precyzyjną informację, w której odniosą się do "nieścisłości i kłamstw", które padły podczas wystąpienia prezesa PiS.
Premier zarzucił Kaczyńskiemu, że od niemal roku nie występował w sejmowych debatach poświęconych najważniejszym problemom państwa. Stąd - stwierdził premier - trudno uwierzyć, że czwartkowe wystąpienie szefa PiS jest wynikiem jego rzeczywistej troski o to, jak rozwiązywać kłopoty kraju.
Według szefa rządu, PiS i Kaczyńskiemu chodzi o wywołanie poczucia "niestabilności i bałaganu" oraz destabilizację sceny politycznej. Tusk stwierdził, że nie ma dziś powodów do składania wniosku o konstruktywne wotum nieufności i zmiany rządu, bo sytuacja w parlamencie nie jest zdestabilizowana, jego gabinet nie utracił większości, a cztery miesiące temu obecna Rada Ministrów uzyskała w parlamencie wotum zaufania.
Zdaniem szefa rządu Kaczyński ma "rzeczywiste problemy z rozumieniem reguł demokracji". Nawiązując do użycia przez lidera PiS tabletu podczas wystąpienia z trybuny sejmowej Tusk stwierdził, że wniosek o konstruktywne wotum nieufności, o którym wszyscy wiedzą, że jest pozbawiony sensu, "służy wyłącznie tego typu spektaklom, które mają polską demokrację upokorzyć".
W ocenie Tuska problemem PiS jako formacji politycznej jest to, że nie akceptuje ona "Polski wtedy, kiedy nie wygrywa wyborów". Zarzucił też Kaczyńskiemu, że składanie wniosku o wotum nieufności to "stricte partyjna impreza", ale PiS angażuje do tego "ludzi, którzy są obdarzeni ogólnie szacunkiem, którzy zasłużyli się polskiej nauce i którzy też coraz częściej w ostatnich tygodniach dawali wyraz publicznie temu, że nie bardzo poważnie traktują całe to przedsięwzięcie".
Posłowie klubów koalicyjnych PO i PSL, a także opozycyjnych SLD i Ruchu Palikota nie pozostawili suchej nitki na wniosku PiS. Krytyczny był też klub SP.
Jako kuriozalny wniosek ocenił szef klubu PO Rafał Grupiński, który zarzucił Kaczyńskiemu, że boi się sam "stanąć w szranki" i dlatego wysuwa kandydaturę "quasi-premiera Glińskiego". "Wiem, że przegrał pan sześć wyborów pod rząd, ale nie wolno się bać stanąć samemu" - mówił Grupiński. Dodał, że rząd, którego powołania chce PiS, byłby de facto trzyosobowy: "kierowany z tylnego fotela quasi-premier Gliński, prawdziwy premier Kaczyński, a nad nimi rada nadzorcza z Tadeuszem Rydzykiem na czele".
Grupińskiemu wtórował prezes PSL Janusz Piechociński. Nie ma zgody na ułańską fantazję - mówił o wniosku. Jak dodał, w inicjatywie PiS widzi jednak "pozytywny pierwiastek" swego rodzaju romantyzmu, gdy "wyrusza się na podbój świata i okolic, z góry będąc przeświadczonym o niechybnej porażce w zdobywaniu przyczółków niemożliwego". Zawracając się do polityków PiS zaapelował, by nie rezygnowali "z prób propaństwowego dialogu ponad podziałami".
Janusz Palikot (RP) nazwał wniosek PiS "szopką polityczną". Uznał też, że nie ma różnicy pomiędzy PO i PiS. "Możemy zamienić Donalda Tuska na Piotra Glińskiego i nic istotnego się nie zmieni - oświadczył. Palikot ocenił też, że powodów, dla których należałoby odwołać rząd Tuska, jest bardzo dużo, ale jest i tyle samo powodów, dla których nie należy powoływać rządu Glińskiego. Dlatego - jak mówił - debata nad wnioskiem PiS jest "szopką".
Według szefa SLD Leszka Millera kto głosuje za wnioskiem PiS, głosuje za IV RP. To - zaznaczył - wyklucza poparcie tego projektu przez SLD. "Gliński podjął się misji niewykonalnej, pogodził się z rolą zająca, którego jego mocodawcy zaraz przerobią na pasztet" - ironizował szef SLD. Przyznał jednocześnie, że opis sytuacji przedstawiony przez prezesa PiS jest w wielu punktach prawdziwy - chodzi m.in. o zamrożenie środków w Funduszu Pracy, "gwałcone" prawa pracownicze czy wydłużony wiek emerytalny.
"Prezes Kaczyński wykonał dziś istotny krok: do człowieka z marmuru, człowieka z żelaza, dodał człowieka z tabletu. Mieliśmy się okazję przekonać, że prof. Gliński nie tylko symbolicznie znajduje się w rękach Jarosława Kaczyńskiego" - w ten sposób Miller skomentował odtworzenie przez Kaczyńskiego z mównicy sejmowej wystąpienia Glińskiego na tablecie.
Ludwik Dorn (SP) zaznaczył, że choć podziela złą ocenę rządu Tuska, to wniosek o wotum nieufności nie miał szans powodzenia. PiS funduje nam festiwal przegranych - dodał. Stwierdził, że gdyby to od Solidarnej Polski zależało, czy padnie obecny rząd, to "zatkałaby ona nos, zamknęła oczy, zacisnęła pięści i zagłosowała za wnioskiem o konstruktywne wotum nieufności".
Rząd Tuska krytykowała w debacie Józefa Hrynkiewicz z PiS, która przekonywała, że jego ofiarami są młodzi ludzie, młode pokolenie, wypędzone z własnej ojczyzny. "Następnego pokolenia wobec takich rządów może już nie być" - stwierdziła. Według niej "państwo rządzone przez premiera Donalda Tuska wyzbywa się wszelkiej odpowiedzialności, za nic nie jest odpowiedzialne - nie odpowiada także za dramatyczne zagrożenia, które samo tworzy". (PAP)