65 proc. Polaków: należy pomagać ofiarom wojen niezależnie od ich przekonań
65 proc. Polaków uważa, że pomoc ofiarom wojen nie powinna być uzależniona od ich wyznania, rasy, narodowości, przekonań politycznych; jednak aż 30 proc. badanych twierdzi, że takie kryteria mają znaczenie - wynika z badań przeprowadzonych dla PAH.
We wtorek obchodzony jest Światowy Dzień Pomocy Humanitarnej. Z tej okazji Polska Akcja Humanitarna opublikowała badania przeprowadzone przez Instytut GFK Polonia.
Jak wynika z badań, najbardziej znanym wśród Polaków konfliktem zbrojnym okazały się napięcia pomiędzy Rosją a Ukrainą - wskazało na nie 83 proc. badanych. Badani wskazywali też na niepokoje na Bliskim Wschodzie - 41 proc. mówiło o kryzysach zbrojnych w Iraku, Iranie, Egipcie, Izraelu, Palestynie, Syrii, Strefie Gazy. Tylko 5 proc. badanych wskazało na konflikty w Afryce.
Tymczasem, jak podkreśla PAH, najintensywniejsze konflikty toczą się obecnie w Afganistanie, Iraku, Nigerii, Republice Środkowoafrykańskiej, w Pakistanie, Somalii, Sudanie Południowym i Syrii. W tych trzech ostatnich państwach PAH prowadzi stałą misję humanitarną. Państwa te znajdują się na liście 15 najmniej stabilnych państw świata (Fragile States Index). PAH podkreśla, że w większości są to konflikty wewnętrzne, wywołane m.in. przez kwestie związane z pochodzeniem etnicznym, religią, poglądami politycznymi oraz rywalizacją o władzę, czy zasoby.
Wewnętrzne konflikty zbrojne i prześladowania zmuszają średnio 23 tys. osób dziennie do opuszczenia domów. Na początku 2014 r. międzynarodowe organizacje apelowały o pomoc dla 52 mln potrzebujących, potrzebne środki szacowano na 15,6 bln dolarów, co prawie dwukrotnie przewyższało zapotrzebowanie w 2012 r.
Badanie pokazało, że 85 proc. badanych uważa, że gdyby żyły w kraju ogarniętym wojną, oczekiwałyby pomocy ze strony ludzi z sąsiedztwa, zaś 90 proc. - ze strony ludzi z innego kraju.
PAH przypomina, że według standardów współpracy międzynarodowej, wynikających z dokumentów takich jak Karta Narodów Zjednoczonych, czy traktaty założycielskie Unii Europejskiej, gdziekolwiek ludzie znajdują się w niebezpieczeństwie, są ofiarami klęsk żywiołowych, wojen i konfliktów, mają prawo do międzynarodowej pomocy humanitarnej, jeśli ich własne władze nie są zdolne im jej zapewnić.
Spośród wielu agend ONZ wiodącą rolę pod tym względem odgrywają m.in. UNHCR, UNICEF i WHO. Agendą unijną specjalizującą się w pomocy humanitarnej jest ECHO, które finansuje i koordynuje pomoc we współpracy z partnerami - organizacjami pozarządowymi i agendami ONZ. W Polsce taką organizacją jest PAH.
Polska pomoc w 2013 r. opierała się głównie na wpłatach dla agend UE i ONZ świadczących pomoc humanitarną na świecie. Dodatkowo polski rząd przekazał organizacjom pozarządowym 2,6 mln zł na rzecz uchodźców syryjskich w Libanie i Jordanii.
Z badania wynika, że zdaniem 65 proc. Polaków decyzja o pomocy nie powinna być podejmowana na podstawie wyznania, rasy, narodowości, przekonań politycznych lub pozycji społecznej ofiar konfliktu. Jednak aż 30 proc. badanych twierdzi, że takie kryteria mają znaczenie.
PAH podkreśla, że główne zasady, na jakich opiera się niesienie pomocy to humanitaryzm i bezstronność. Organizacje nazywają się "humanitarnymi" właśnie z tego powodu, że mają na celu dobro człowieka i poszanowanie jego godności tylko dlatego, że jest człowiekiem, bez zróżnicowania na inne względy. Pomoc ma być udzielana według potrzeb, bez rozróżnienia stron konfliktu.
Ponad połowa badanych (57 proc.) zadeklarowała, że na bieżąco śledzi informacje dotyczące zbrojnych działań wojennych. Zainteresowanie tymi wydarzeniami jest wyższe u osób po 50. roku życia (64 proc.), a najniższe wśród ludzi młodych, 13-19 lat (31 proc.).
Prawie połowa respondentów (45 proc.) uważa, że w krajach ogarniętych konfliktami toczy się normalne życie, a ludzie chodzą do pracy. Z kolei 43 proc. nie zgadza się z tym stwierdzeniem. Jak podkreśla PAH, wyniki badania dobrze odzwierciedlają wojenną rzeczywistość - wszystko zależy od miejsca i stopnia nasilenia konfliktu. W Syrii są miejsca, gdzie toczy się w miarę normalne życie, funkcjonują instytucje publiczne i punkty usługowe. Jednak są też takie regiony, jak np. okolice miasta Homs, które są oblężone, a ludzie żyją pod stałym ostrzałem.
86 proc. badanych uważa, że należy angażować się w pomoc mieszkańcom krajów objętych działaniami wojennymi. Niestety - jak podkreśla PAH - w Polsce wciąż panuje przekonanie, że najskuteczniejszą formą pomocy jest wysyłanie darów rzeczowych; sądzi tak 84 proc. badanych. PAH przekonuje, że o wiele skuteczniejsze jest przekazywanie pieniędzy. Dzięki temu możliwy jest zakup dokładnie tego rodzaju pomocy, który jest potrzebny, często możliwy na miejscu. Dzięki temu bez dodatkowych kosztów transportu można wesprzeć lokalną gospodarkę dotkniętą wojną.
Badanie pokazało, że zdaniem 72 proc. osób w czasie wojny ludzie giną częściej w wyniku działań zbrojnych, niż z powodu braku opieki medycznej i lekarstw. PAH podkreśla, że zwykle podczas wojen system opieki zdrowotnej się załamuje. W syryjskim mieście Aleppo przed wojną było ponad 5 tys. lekarzy - dziś jest ich 36. 60 proc. szpitali zostało zbombardowanych, produkcja leków spadła o 70 proc., a prawie połowa syryjskich lekarzy uciekła z kraju.
Taka sytuacja szczególnie uderza w dzieci - od początku wojny w Syrii zmarło ich 10 tys., a wiele więcej cierpi z powodu chorób, które w normalnych warunkach można szybko wyleczyć. W Sudanie Południowym epidemia cholery, spowodowana złymi warunkami sanitarnymi, mogłaby zostać powstrzymana, gdyby nie brakowało podstawowych środków opieki medycznej.
Badanie zostało przeprowadzone na reprezentatywnej grupie tysiąca osób, w dniach 9-11 sierpnia. (PAP)