Długa kolejka chętnych do głosowania przed Ambasadą Ukrainy w Warszawie
Przed ambasadą ukraińską w Warszawie stała w niedzielę rano długa kolejka osób chętnych do głosowania w wyborach prezydenta Ukrainy. Do godz. 11.45 swój głos oddało już ponad 1000 wyborców na blisko 5 tys. uprawnionych do głosowania.
"Nie mamy dokładnych danych ilu Ukraińców mieszka w Warszawie, ale jeżeli chodzi o liczbę tych, którzy mogą wziąć udział w wyborach w placówce w Warszawie, to wynosi ona blisko 5 tysięcy" - powiedziała PAP Natalia Panczenko z komitetu organizacyjnego Euromajdan-Warszawa.
O godz. 10. w Ambasadzie Ukrainy w Warszawie zagłosowało już ponad 450 osób, czyli około 10 proc. uprawnionych do głosowania. "Kolejka cały czas stoi i robi się coraz większa. Wcześniej w tej placówce głosowało najwyżej kilkaset osób, takiej frekwencji jak dziś nie było nigdy. Jednak w środku wszystko jest bardzo dobrze zorganizowane. Głosują około cztery osoby na minutę" - wyjaśniła Panczenko.
Przewodniczący komisji wyborczej Wołodymyr Chanas wyjaśnił podczas konferencji prasowej, że o godz. 11.45 zagłosowało już 1120 wyborców. "Sytuacja, która stała się na Ukrainie spowodowała bardzo dużą aktywność społeczeństwa ukraińskiego, również tych Ukraińców, którzy znajdują się na terytorium Polski" - powiedział.
Niestety nie wszyscy, którzy chcą wziąć udział w głosowaniu mogli to zrobić. "Jestem Ukrainką, mieszkam od 20 lat w Polsce, pracuję w Polsce. Całe życie głosowałam w ambasadzie, nie zmieniałam adresu. Dzisiaj niestety nie udało mi się zagłosować, ponieważ z jakiegoś niewiadomego powodu nie ma mnie w spisach. Mnóstwo osób za mną stoi, które też nie zagłosowały. Jest to kompletny skandal, jestem rozczarowana, zdenerwowana ponieważ dla mnie te wybory były bardzo istotne i to, że nie mogłam zagłosować uważam za skandal" - skarżyła się dziennikarzom Iwanna Olesiejuk.
Chanas przyznał, że jest 77 osób, które z pewnych przyczyn nie zostały wniesione na listy wyborcze. Jego zdaniem w takich sytuacjach przede wszystkim winny jest czynnik ludzki. "Może gdzieś wkraść się błąd. Najczęściej w Centralnej Komisji Wyborczej w Kijowie lub rejestrze wyborców w miejscu, gdzie jest zarejestrowany wyborca" - mówił.
Jak wyjaśniła Panczenko, mieszkający w Warszawie Ukraińcy patrzą na dzisiejsze wybory z nadzieją. "To widać nawet po tej frekwencji. Wszyscy wierzą, że jednak uda się nam wybrać prezydenta. Jeśli nie w jednej turze, to przynajmniej w dwóch. Wierzymy, że prezydentem będzie osoba, która będzie proeuropejska i w kraju zaczną się zmiany na lepsze" - podkreśliła Panczenko.
Niektórzy z głosujących mają przypięte do ubrania wstążeczki z ukraińską flagą, przed ambasadą słychać ukraińskie pieśni. "Głosujemy, by poprawiła się sytuacja na Ukrainie, by zakończyć wojnę domową. Chciałoby się, aby na Ukrainie był spokój, by się rozwijała, by żyło się jak w Unii Europejskiej - lepiej" - podkreśliła w rozmowie z PAP Natalia, jedna z głosujących.
Switłana i Wasyl z Tarnopola również przyszli zagłosować z nadzieją na zmiany. "Wierzymy, że będzie lepiej. Mamy nadzieję, że wygra (biznesmen i były szef MSZ) Petro Poroszenko. To jest kandydat, który naprawdę może coś zmienić" - podkreśliła Switłana.
Jak zaznaczyła Natalia Panczenko, Euromajdan-Warszawa gdy tylko otrzymał informację z Ukrainy, że będą przeprowadzane wybory zaczął się organizować. "Stworzyliśmy specjalną komisję, która zajmowała się tylko przygotowaniem wyborów. Informowaliśmy Ukraińców mieszkających w Polsce m.in. kiedy będą wybory, gdzie trzeba się zarejestrować" - podkreśliła.
W niedzielnych, przyspieszonych wyborach prezydenckich na Ukrainie startuje 21 kandydatów. Wybory te pierwotnie planowane były na marzec 2015 roku. W lutym, kiedy w wyniku trwających od listopada ubiegłego roku protestów antyrządowych ówczesny prezydent Wiktor Janukowycz uciekł z Kijowa, parlament uznał, że samowolnie zrezygnował on z władzy. Deputowani wyznaczyli przedterminowe wybory właśnie na 25 maja. (PAP)