Sąd oddalił pozew Polski Razem przeciwko Rostowskiemu
B. minister finansów Jacek Rostowski (PO) nie musi prostować swojej wypowiedzi dotyczącej spotu dotyczącego 10-lecia obecności Polski w UE, czego domagała się Polska Razem. Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił pozew złożony przez tę partię w trybie wyborczym.
Rostowski - kandydat PO w eurowyborach - został pozwany w trybie wyborczym przez komitet wyborczy Polska Razem Jarosława Gowina w związku z wypowiedzią dotyczącą sfinansowania spotu "10 lat Polski w Unii Europejskiej".
Chodzi o wypowiedź w radiu RMF FM, w której Rostowski na pytanie, czy nie niepokoi go swoboda, z jaką rząd wydaje pieniądze na kolejne reklamówki, odpowiedział: "Nie, to jest wymóg Unii Europejskiej". "Sam spot był zupełnie w normach - siedemset kilkadziesiąt tysięcy złotych - reszta to są koszty emisji" - dodał.
W pozwie skierowanym do Sądu Okręgowego w Warszawie komitet wyborczy Polski Razem zwrócił się o zakazanie Rostowskiemu rozpowszechniania informacji, jakoby sfinansowanie produkcji i emisji filmu promocyjnego za w sumie ponad 7 mln zł stanowiło wymóg nałożony na Polskę przez prawo lub instytucje UE. Ponadto Polska Razem domagała się sprostowania informacji. W poniedziałek pełnomocnicy Polski Razem doprezyzowali, że chcą też, by Rostowski sprostował na antenie RMF FM, że wymieniona przez niego suma "siedemset kilkadziesiąt tysięcy" była kwotą netto.
Sąd oddalił wniosek, bo uznał, że art. 111 Kodeksu wyborczego, na który się powoływali pełnomocnicy Polski Razem, nie ma w tym przypadku uzasadnienia. Podkreślił, że dotyczy on plakatów, ulotek, haseł i wypowiedzi będących elementami agitacji wyborczej - czyli nakłaniania lub zachęcania - i pochodzącymi z komitetu wyborczego. Wywiad radiowy - ocenił - takich kryteriów nie spełnia.
Sędzia Dorota Kącka zaznaczyła, że w świetle dostarczonych dowodów - m.in. z informacji Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju - przytoczone przez Rostowskiego dane o kosztach produkcji spotu oraz o tym, że coroczne kampanie promocyjne są wymogiem UE są prawdziwe. Dodała, że Kodeks wyborczy karze wypowiedzi nieprawdziwe, a nie nieprecyzyjne, a Rostowski nie musiał wskazywać, czy mówi o kwocie brutto czy netto.
"Wygraliśmy na całej rozciągłości; sąd uznał, że komitet Gowina nie miał żadnego powodu, by wnieść sprawę a ja mówiłem prawdę" - skomentował sprawę w rozmowie z dziennikarzami Rostowski. Mówił, że smuci go, że "komitet, który twierdzi, chce walczyć z marnowaniem pieniędzy publicznych wziósł sprawę, która zmarnowała i pieniądze i godziny pracy sędziów". "Ta sprawa sprowadzała się do desperackiej próby uzyskania jakiegoś rozgłosu" - skwitował pozew Rostowski.
Z kolei europoseł Polski Razem Marek Migalski komentował: "sąd uniewinnił Jana +netto+ Rostowskiego od odpowiedzialności za słowa". "Kiedy Rostowski chce nam coś odebrać, to mówi o cenach netto, a jak dać - to brutto" - powiedział Migalski. Wyraził zdumienie tym, że wywiad radiowy kandydata do PE w czasie trwania kampanii wyborczej nie został uznany przez sąd za agitację. Migalski przekonywał, że takie orzeczenie może spowodować, że w najbliższych dniach wyborcy będą świadkami "oszustw z pewnego rodzaju sądowym przyzwoleniem". Dlatego - zaznaczył - rozważa złożenie odwołanie od poniedziałkowej decyzji sądu.
Wcześniej, na sali sądowej, reprezentujący Rostowskiego mecenas Roman Giertych wskazywał, że wypowiedzi jego klienta nie znieważały ani w żaden sposób nie dotyczyły komitetu Polski Razem. Zatem - argumentował - nie ma on żadnego powodu, by pozywać Rostowskiego. Jak przekonywał, można było domniemywać że Rostowski mówiąc o kosztach produkcji spotu wskazywał kwotę netto. Według niego, skoro pieniądze z tytułu podatku VAT wracają do skarbu państwa, było to twierdzenie uzasadnione.
Reprezentujący Polskę Razem prawnicy: Marek Czarnecki i Maciej Marzec przekonywali z kolei, że partia, która w swoim programie ma walkę z marnotrawstwem publicznych pieniędzy, miała prawo taki pozew złożyć. (PAP)