Rozpoczęły się największe od ponad 40 lat ćwiczenia antykryzysowe
W okolicach Radomia rozpoczęły się w środę największe od ponad 40 lat ćwiczenia antykryzysowe z udziałem 3 tys. osób: ok. 2 tys. funkcjonariuszy Straży Granicznej, policjantów i strażaków oraz tysiąca żołnierzy. Podczas ćwiczeń upozorowano m.in. awaryjne lądowanie śmigłowca.
Manewry mają sprawdzić koordynację służb podległych MSW i wspieranych przez wojsko. Jak podkreślił na miejscu szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz, ćwiczenia "są obliczone na wyszukiwanie słabości, a nie na pokaz i na efekt". "Mają pokazać, gdzie państwo, gdzie służby są słabe, gdzie wymagają poprawy" - powiedział.
Poinformował, że manewry były przygotowywane od półtora miesiąca, dowodzi nimi obecny wiceszef strażaków Janusz Skulich (ma zostać powołany na stanowisko szefa Rządowego Centrum Bezpieczeństwa). "Oczywiście, od pewnego czasu państwo polskie przygotowuje się na warianty najgorsze, nie dlatego, że dzieje się coś złego na granicy polsko-ukraińskiej - bo jest to granica spokojna, nie odnotowujemy tu żadnych incydentów ani wzmożonych prób przekraczania granicy - niemniej musimy przetrenować taką odporność na o wiele gorsze warianty niż te, z którymi mamy teraz do czynienia" - podkreślił minister.
Dodał, że sprawdzane jest m.in. to, jak działa logistyka, łączność, system powiadamiania, poszczególne sztaby kryzysowe.
Ćwiczenia, które będą trwały trzy dni, przewidują ok. 30 incydentów, na ich potrzeby stworzono m.in. granicę na pograniczu województw mazowieckiego i świętokrzyskiego.
Manewry rozpoczęły się w środę rano od dwóch zdarzeń - odkrycia wąglika w korespondencji do szefa MSW (w gmachu resortu w Warszawie) i nielegalnego przekroczenia granicy.
W trakcie ćwiczeń w Radomiu upozorowano awaryjne lądowanie helikoptera. Funkcjonariusze Straży Granicznej zauważyli śmigłowiec przelatujący przez granicę państwa; został on wychwycony przez radar na radomskim lotnisku, ale po kilku minutach maszyna zniknęła w rejonie lasu. Okazało się, że doszło tam do awaryjnego lądowania. Po chwili do akcji ratowniczej włączono wszystkie służby. Na miejscu pojawił się śmigłowiec wojskowy, strażacy i policjanci. Pomocy trzeba było udzielić dwóm ciężko rannym pilotom i pasażerowi uwięzionemu pod śmigłowcem. Sześcioro pasażerów, prawdopodobnie będących w szoku, uciekło do lasu. Szukało ich 65 strażaków z psami tropiącymi oraz 200 policjantów.
Jak podkreśliła rzeczniczka Straży Granicznej i samych ćwiczeń Agnieszka Golias, chociaż ramowy program ćwiczeń był uczestnikom znany, to jednak wprowadzono zaskakujące dla nich elementy, które wymagały podjęcia szybkich decyzji. "Okazało się, że w śmigłowcu znajdowały się osoby nie mówiące po polsku. Pod maszyną umieszczono natomiast ranną osobę, by sprawdzić, jak starannie służby obecne na miejscu przeszukały teren wypadku" - powiedziała Golias.
Wspólnym motywem wszystkich epizodów jest udział cudzoziemców. W kolejnych dniach ćwiczone będzie zachowanie służb w obliczu nielegalnego przekroczenia granicy przez uchodźców, konflikt między mieszkańcami ośrodka dla uchodźców a mieszkańcami pobliskiej miejscowości, wypadek masowy z cudzoziemcami i napływ cudzoziemców, chcących ubiegać się w Polsce o status uchodźcy.
Rzeczniczka ćwiczeń podkreśliła, że wspólnym motywem wszystkich epizodów jest udział cudzoziemców. Według niej w marcu i kwietniu zaobserwowano wzrost liczby cudzoziemców przebywających do Polski. Jak powiedziała Golias, największa liczba cudzoziemców jest na terenie woj. mazowieckiego. Według rzeczniczki dochodzi do konfliktów z miejscową ludnością oraz do większej liczby incydentów związanych z zagrożeniem bezpieczeństwa obywateli. "Z analiz ryzyka przeprowadzonych przez służby wynika, że ta sytuacja może się zaogniać; stąd te ćwiczenia w okolicach Radomia" - wyjaśniła rzeczniczka.
W czwartek służby będą musiały zmierzyć się z upozorowanym naruszeniem polskiej przestrzeni powietrznej związanym z uprowadzeniem samolotu pasażerskiego.
W manewry zaangażowane są urzędy wojewódzkie w Kielcach i w Warszawie. Poprzednie ćwiczenie na podobną skalę zostało przeprowadzone w pierwszej połowie lat 70. Na miejscu są m.in. szefowie straży pożarnej, policji, Straży Granicznej. (PAP)