Marsz Ateistów i "egzekucja" ich patrona
Rekonstrukcją kaźni Kazimierza Łyszczyńskiego, siedemnastowiecznego autora traktatu przeczącego istnieniu Boga, zakończył się na Starówce Marsz Ateistów, który w sobotę przeszedł ulicami Warszawy.
„Upamiętniamy zbrodnię popełnioną przez Kościół i państwo na największym polskim intelektualiście XVII wieku. Chcemy też przypomnieć rządowi, że ma obowiązek z takim samym szacunkiem traktować wierzących i niewierzących. Myślę, że i wierzący powinni się przyłączyć – powiedział prof. Jan Hartman, wykładowca filozofii, bioetyk i działacz Twojego Ruchu, który wcielił się w postać skazańca.
Manifestanci ruszyli spod pomnika Kopernika. Nieśli tabliczki z nazwiskami słynnych ateistów, m.in.: Alfreda Nobla, Jawaharlala Nehru, Bertranda Russella, George’a Orwella, Stanisława Lema, Romana Polańskiego, Burta Lancastera, Paula McCartneya i Brada Pitta.
W procesji uczestniczyli m.in. zakapturzony „zakonnik” z krucyfiksem, „biskupi” z pastorałami, kat w czerwieni i jego pachołek, osoby w strojach z epoki – szlachcice, mieszczki, dziad z kosturem, oraz ubrany w zgrzebny wór „skazaniec”. Na rynku Starego Miasta „instygator” odczytał zarzuty wobec negującego istnienie Boga Łyszczyńskiego, postanowienie o podziale dóbr po straconym między denuncjatora i skarb państwa, po czym kat wyrwał skazańcowi język, uciął dłoń, a potem głowę.
„Nikogo nie namawiamy do ateizmu, niech każdy decyduje, kim jest, ale pozwólcie nam manifestować naszą tożsamość. Wolno katolikom chodzić w procesjach, a nam podoba się upamiętnić męczeństwo Kazimierza Łyszczyńskiego, bohatera narodowego umyślnie pogrążonego w niepamięci” – mówił Hartman.
Podkreślił, że „upamiętnienie Łyszczyńskiego jest obowiązkiem wszystkich ludzi dobrej woli; Łyszczyński oddał życie za sprawy drogie sercu każdego – ateisty i wierzącego – wolność sumienia, słowa i wyznania”.
„Bądźmy wszyscy - jak uczą chrześcijanie – braćmi i siostrami. Niech wierzący i niewierzący szanują się nawzajem. Mam nadzieje, że katolicy byli z nami” - powiedział Hartman.
„Nie chcemy nikogo przekonywać do ateizmu. Chcemy pokazać, że zblatowanie władzy świeckiej i kościelnej prowadzi do teokracji, nietolerancji, a w konsekwencji do zbrodni. To państwo nie ma prawa być ateistyczne, to państwo nie ma prawa być katolickie, to nasze wspólne państwo” – dodał.
„Jeżeli myślicie, że męczeństwo Kazimierza Łyszczyńskiego zakończyło się 325 lat temu, mylicie się. Pochodzę z Indii, mogłem krytykować buddyzm, hinduizm, każdą religię, ale kiedy odważyłem się skrytykować Kościół katolicki, grożono mi” – powiedział Sanal Edamaruku, prezes Indyjskiej Organizacji Racjonalistów.
Pochodząca z Iranu Maryam Namazie, która zagrożona śmiercią za porzucenie islamu wyemigrowała do Wielkiej Brytanii, wyraziła przekonanie, że „gdyby usunąć szubienice i narzędzia tortur, ruch ateistyczny eksplodowałby” na Bliskim Wschodzie i w północnej Afryce. Wezwała do solidarności z Raifem Badawim, Saudyjczykiem więzionym od 2012 r. za apostazję. „Musimy bronić Badawich na całym świecie” – wezwała.
Marsz był częścią Dni Ateizmu, w ramach których do niedzieli odbywają się spotkania, debaty i pokazy filmów.
Metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz pytany o Marsz Ateistów, powiedział: "Nie jest to taki problem, żeby Kościół w takiej sytuacji musiał się obawiać czy zajmować stanowisko".
Kardynał Nycz powiedział, że "takie marsze mogą mobilizować katolików do tego, by sobie stawiać pewne zasadnicze pytania dotyczące motywacji swojej wiary: dlaczego wierzę? jakie są moje przekonania? jak je wyrażam? itd. Nie odmawiam nikomu prawa do bycia ateistą, bo tacy ludzie zawsze byli, są i będą. Ale także jako Kościół jesteśmy posłani do wszystkich, do których chcemy zanieść Ewangelię".
"My odpowiadamy na to z naszej strony też publicznym wyjściem, np. niedzielnym marszem życia. Też pójdziemy na zewnątrz wyrażając przekonania, jakie nosimy w sobie, jeśli chodzi o dar życia człowieka, o prawo do naturalnej śmierci, myślimy o dzieciach nienarodzonych, niepełnosprawnych" - mówił hierarcha.
Marsz Ateistów odbywa się w rocznicę śmierci patrona polskich ateistów Kazimierza Łyszczyńskiego, straconego 30 marca 1689 r. Łyszczyński, szlachcic, filozof, żołnierz, przez siedem i pół roku jezuita, w 1685 r. został ekskomunikowany, ponieważ chciał wydać córkę za mąż za krewnego.
Został stracony za napisanie traktatu „De non existentia Dei”. W liczącym 265 kart dziele Łyszczyński dowodził, że Bóg jest dziełem człowieka, a religię wymyślono, by ciemiężyć biednych. Nie miał zamiaru publikować dzieła, ale sąsiad, który był mu winien pieniądze, doniósł na Łyszczyńskiego biskupowi.
Jedyny egzemplarz traktatu został spalony na Rynku, kilka fragmentów pracy ocalało w mowie oskarżyciela, poglądy Łyszczyńskiego udało się częściowo odtworzyć także na podstawie relacji, listów i dokumentów.(PAP)