Polacy w PE - lojalni wobec grup politycznych, ale też gotowi do sprzeciwu
Polscy eurodeputowani zazwyczaj głosują zgodnie z wytycznymi swojej grupy politycznej w PE, ale są skłonni łamać te zalecenia, gdy uważają, że chodzi o obronę interesu narodowego. Tak samo postępują eurodeputowani z innych dużych krajów Unii.
Posłowie do Parlamentu Europejskiego zasiadają tam nie według narodowości, ale przynależności partyjnej - w wielonarodowych frakcjach politycznych, które są odpowiednikami klubów w polskim Sejmie.
"Polscy eurodeputowani nie mają problemu z lojalnością wobec swoich europejskich grup politycznych, ale nie oznacza to, że w imię lojalności rezygnują z interesów narodowych" – uważa dr Melchior Szczepanik z Instytutu Spraw Publicznych (ISP).
"To jest wspólne dla wszystkich delegacji" – zaznacza w rozmowie z PAP i dodaje, że Polacy nie wyłamują się szczególnie często.
"Jeśli sprawa jest bardzo ważna, dużo się o niej mówi w kraju, zwiększa się prawdopodobieństwo, że w przypadku konfliktu posłowie zdecydują się zagłosować przeciwko większości grupy" – podkreśla Szczepanik.
Przykładem w mijającej kadencji było głosowanie w sprawie tzw. backloadingu, czyli zamrożenia aukcji pozwoleń na emisję CO2, co miało podnieść ich cenę. Polski rząd zwalczał ten pomysł Komisji Europejskiej na każdym etapie legislacji. W lipcu ubiegłego roku wszyscy polscy eurodeputowani zgodnie zagłosowali przeciwko backloadingowi, wśród nich polscy europosłowie należący do frakcji socjalistów, popierających w większości backloading.
"Musieli wybierać - albo idą z grupą, albo głosują zgodnie z tym, co uważają za dobre dla Polski i całej Unii" – mówi ekspert ISP. Głosowanie przeciwko swojej grupie tłumaczyli tym, że propozycje są niedobre dla przemysłu europejskiego - dodaje. "Na pewno było to też kierowane przekonaniem, że dla polskiego przemysłu to nie będzie dobre" – zaznacza Szczepanik.
Decyzja o złamaniu zaleceń grupy uzależniona jest m.in. od tego, czy kilka głosów może zmienić ostateczny wynik. "Jeśli nie ma takich szans, to nie ma sensu głosować przeciwko grupie" – tłumaczy Szczepanik. W przypadku backloadingu różnice były bardzo małe, więc wystąpienie przeciwko grupie miało sens.
Z kolei jeśli kwestia jest stosunkowo mało ważna, to można głosować przeciwko grupie lub stosować wybiegi – np. wstrzymać się od głosu lub w ogóle nie głosować. W ten sposób europosłowie nie narażają się grupie, ale też nie popierają stanowiska, które uważają za błędne.
Choć w PE nie obowiązuje dyscyplina partyjna, to nagminne wyłamywanie się podczas głosowań z szeregów frakcji może mieć pewne konsekwencje. "Jeśli europosłowie za często będą głosować przeciwko grupie, to mogą być postrzegani przez resztę kolegów jako mało wiarygodni; jako osoby, z którymi ciężko się dogadać, które nie traktują grupy jako ważnej wspólnoty" - mówi ekspert ISP.
Ponadto osoba nielojalna wobec swojej frakcji może mieć mniejsze szanse na otrzymanie ważnego stanowiska lub sprawozdań do opracowania.
Z kolei wieloletni urzędnik PE doskonale znający kulisy polskiej polityki twierdzi, że "Polacy zdecydowanie głosują narodowo", zwłaszcza wtedy, gdy nowe przepisy mogą mieć konsekwencje finansowe dla naszej gospodarki. Co więcej, na drugi plan schodzą wtedy podziały polityczne między Polakami i nawet posłowie opozycji popierają w Brukseli i Strasburgu polski rząd.
"W sprawach absolutnie kluczowych nie ma różnicy między polskimi posłami będącymi u socjalistów, chadeków, w prawicowej grupie Europejskich Konserwatystów i Reformatorów czy eurosceptycznej Europie Wolności i Demokracji" - zaznacza ten rozmówca PAP, który pragnie pozostać anonimowy.
"Wszyscy duzi gracze tak robią. To jest bardziej norma niż wyjątek" - podkreśla. Jego zdaniem "bardzo często różnice idą w poprzek grup politycznych i wedle linii narodowych".
"Posłowie dostają też bardzo często materiały z MSZ, które są sugestiami jak głosować, żeby było to najkorzystniejsze z punktu widzenia Polski" - dodaje.
Jak wynika ze statystyk poselskich głosowań na portalu VoteWatch, polscy europosłowie są najmniej lojalni wobec swoich partii europejskich w takich obszarach jak "środowisko i zdrowie publiczne" oraz "przemysł, badania i energia".
W kończącej się kadencji najbardziej lojalny wobec swojej frakcji był SLD. Europosłowie z tej partii, która należy do grupy socjaldemokratów, w 96 proc. głosowań podnosili rękę tak samo, jak większość eurodeputowanych z ich grupy. Na drugim miejscu byli należący do chadecji europosłowie PO, a na trzecim eurodeputowani PSL, którzy także zasiadają w Europejskiej Partii Ludowej.
Z punktu widzenia frakcji, najmniej lojalna była Solidarna Polska, będąca częścią frakcji Europy Wolności i Demokracji. Europosłowie z tej partii tylko w 73 proc. głosowań podnosili rękę tak samo, jak większość eurodeputowanych ich frakcji. (PAP)