Zdaniem Donalda Tuska, cały świat powinien wywierać presję na rzecz pokoju na Ukrainie
Cały świat powinien solidarnie wywierać presję na rzecz pokoju na Ukrainie - oświadczył w piątek premier Donald Tusk. W jego ocenie, wydarzenia w Doniecku mogą być zapowiedzią "dramatu na jeszcze większą skalę niż do tej pory".
Szef polskiego rządu odniósł się w ten sposób do starć w Doniecku, do których doszło w czwartek między uczestnikami prorosyjskiego wiecu i zwolennikami jedności Ukrainy. Ukraińskie portale internetowe podały w piątek, że zginęły trzy osoby, a 50 zostało rannych.
"Cały świat powinien solidarnie wywierać presję na rzecz pokoju w tym regionie. (...) Chyba nie ma w tym słowa przesady, Polska jest państwem najbardziej ze wszystkich zainteresowanym pokojowym rozwiązaniem tego kryzysu" - powiedział Tusk na konferencji prasowej po spotkaniu z wiceprezydentem RPA Kgalemą Motlanthe.
Jak podkreślił, dla Polski ważne jest, aby "uzyskać pewien wspólny poziom porozumienia w wymiarze globalnym i ponadeuropejskim, którego celem jest pokojowe, w ramach dialogu politycznego, rozwiązanie tego kryzysu".
"Wydarzenia w Doniecku mogą być zapowiedzią dramatu na jeszcze większą skalę niż do tej pory. Otrzymujemy sygnały, że w najbliższych godzinach czy dniach może dochodzić do prowokacji na terenie Ukrainy, prowokacji na większą skalę niż ta w Doniecku" - zaznaczył Tusk.
Premier oświadczył także, że Polska uważa niedzielne referendum ws. przyłączenia Krymu do Rosji za nielegalne. I - jak stwierdził - "to jest m.in. powód, dla którego wspólnota międzynarodowa zdecydowała się nie wysyłać swoich obserwatorów".
"Chcielibyśmy, aby wszystkie rozstrzygnięcia między Ukrainą a Rosją, także te, które dotyczą Krymu, nie były przeprowadzane metodą faktów dokonanych, wbrew prawu, i także przyszłość Krymu musi być wynikiem dialogu między Ukrainą a Rosją z udziałem wspólnoty międzynarodowej, a nie aktem tak czy inaczej rozumianej przemocy" - powiedział Tusk.
Z kolei zdaniem wiceprezydenta RPA podstawowym zadaniem narodów, które kochają pokój, powinno być podjęcie próby rozwiązania konfliktu pomiędzy Rosją a Ukrainą.
"Trzeba docenić działania zmierzające do deeskalacji napięcia po to, by wszystkie strony mogły następnie usiąść przy okrągłym stole i znaleźć pokojowe rozwiązanie tego konfliktu. Koncepcja, że można wytoczyć wojnę, by zakończyć inną wojnę, jest złudna" - powiedział Motlanthe.
MSZ Federacji Rosyjskiej komentując czwartkowe wydarzenia w Doniecku w wydanym oświadczeniu pokreśliło, że "Rosja poczuwa się do odpowiedzialności za życie rodaków i współobywateli na Ukrainie i zastrzega też sobie prawo do wzięcia ludzi w obronę". Rosyjskie MSZ przypomniało, że Moskwa niejednokrotnie oświadczała, iż "ci, którzy objęli władzę w Kijowie, powinni rozbroić bojówkarzy, zapewnić bezpieczeństwo ludności i zagwarantować słuszne prawo ludzi do organizowania wieców".
Z kolei w piątek zastępca sekretarza generalnego ONZ Ivan Szimonović ocenił, że na wschodzie Ukrainy nie dochodzi do masowych naruszeń praw ludności rosyjskojęzycznej. Jak mówił w Kijowie, poszczególne incydenty nie mają systemowego charakteru; wyraził też zaniepokojenie doniesieniami z Doniecka. (PAP)